
Problemem Berlina i innych dużych niemieckich miast z wysokim odsetkiem imigrantów pochodzenia arabskiego i tureckiego są klasy i całe szkoły, w których dużą część stanowią dzieci pochodzące z „klanów znanych z przestępczości” – alarmuje na łamach sobotniego dziennika „Bild” prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Heinz-Peter Meidinger.
Licealiści w zachodnioniemieckim mieście Schleiden złożyli do grobu osobliwą pomoc naukową, która służyła tam do nauki biologii od 1952 roku. To...
zobacz więcej
Z informacji od nauczycieli wynika, że rzadko zdarzają się sytuacje, by to oni byli zagrożeni – podkreśla Meidinger.
Problem polega na tym, że w takich klasach często dochodzi do konfliktów między dziećmi z różnych klanów.
„A te klany i w związku z tym także dzieci mają własne rozumienie prawa i wartości. Co, delikatnie mówiąc, ma niewiele wspólnego z naszym rozumieniem zdrowej koegzystencji” – wyjaśnia.
Jak dodaje prezes Stowarzyszenia Nauczycieli, wśród młodych najpopularniejsze są osoby, wyróżniające się swoimi działaniami.
„A ich uwagę najprawdopodobniej przyciągną osoby, popełniające najbardziej rażące i brawurowe czyny” – zauważa.
„Nauczycielom często bardzo trudno jest przekonać dzieci, że edukacja jest dla nich wielką szansą, a wysiłek ponoszony w szkole jest tego warty, skoro starszy brat bez ukończonej szkoły biega z Rolexem na nadgarstku, a ojciec,
oficjalnie bezrobotny, jeździ wypasionym SUV-em” – mówi Meidinger.
„Trudno też przekonać dzieci, że konflikty można rozwiązywać bez użycia przemocy,
jeśli na co dzień doświadczają one różnych, brutalnych metod rozwiązywania problemów w swoim otoczeniu” – podkreśla.
Jak przekonuje Meidinger, rozwiązaniem problemu byłaby większa profilaktyka w szkołach oraz zwiększenie liczby pracowników socjalnych, mówiących po arabsku, jednak w tej kwestii istnieje poważny deficyt.
„Główny problem polega na tym, że w wielu klasach większość stanowią dzieci z klanów. W efekcie dzieci te narzucają klimat, mają też małe możliwości poznania dzieci z innych klas i grup społecznych.
Nie możemy stać bezczynnie i obserwować rozwoju tej sytuacji!” – apeluje prezes Stowarzyszenia Nauczycieli.