Pekin traktuje Moskwę jako dostarczyciela taniej energii i sojusznika w walce z USA. Inwazja Rosji na Ukrainę zbliżyła do siebie dwa totalitarne reżimy w Moskwie i Pekinie. Jeśli ktoś wcześniej wierzył, że Kreml uda się przekupić czy obłaskawić wizją współpracy z Zachodem, żeby tylko nie zacieśniał relacji z Państwem Środka, to musi się dziś czuć bardzo rozczarowany. USA i jego sojusznicy mają twardy orzech do zgryzienia, gdyż ChRL prowadzi coraz agresywniejszą politykę wobec Tajwanu i w regionie basenu Morza Południowochińskiego. Dostarczane Chinom przez Rosję tanie surowce energetyczne jedynie wzmacniają ten negatywny trend. Dla Kremla to zaś sposób na osłabianie zachodnich sankcji i dalsze finansowanie swojej zbrodniczej wojny na Ukrainie. Chiny od momentu inwazji Rosji na Ukrainę stoją po stronie Kremla, zapewniając przy tym, że są w tej sprawie neutralne i chciałyby zakończenia walk. Tyle że za winnego ich rozpoczęcia nie widzą Moskwy i jej chorej ideologii „ruskiego miru”, ale Zachód, NATO i USA – czyli tych wszystkich, których na co dzień oskarżają o mieszanie się w swoje wewnętrzne sprawy. <br><br> I nawet jeśli kolejne zachodnie media donoszą, że Pekin, obawiając się zachodnich sankcji, odmawia bezpośredniej pomocy Moskwie, to jednak tam, gdzie może, wysuwa pomocną dłoń. <br><br> Warto przypomnieć, że na trzy tygodnie przed rosyjską inwazję Putin i Xi spotkali się w Pekinie, gdzie zadeklarowali partnerstwo „bez limitów”. W końcu maja oba kraje prowadziły pierwsze wspólne manewry wojskowe od początku wojny, wysyłając bombowce nad morza północnowschodniej Azji w trakcie wizyty Bidena w Japonii. To była jawna prowokacja, mająca na celu pokazanie Zachodowi, że następuje kolejne zbliżenie obu krajów. <br><br> Wyrażają one przy tym sprzeciw wobec rozmieszczenia przez USA systemu antyrakietowego Terminal High Altitude Area Defense (THAAD) w Korei Południowej, a także, ostatnio, nie zgodziły się na nałożenie kolejnych sankcji na Koreę Północną. <br><br> <h2>Rosja stacją benzynową Chin</h2> <br> Podczas gdy UE, poprzez długie debaty i spory, nakłada kolejny pakiet sankcji, chiński import ropy z Rosji rośnie o ponad połowę w stosunku do ubiegłego roku, który i tak był rekordowy. W ten sposób Rosja odzyskuje pozycję lidera po 19 miesiącach przerwy w dostarczaniu energii państwu, które jest największym na świecie importerem ropy naftowej.<br><br> Jak do tego doszło? Rafinerie Państwa Środka skorzystały z przecenionych dostaw, po tym, jak Zachód nałożył na Moskwę sankcje. Rosja dała rabaty, a Chiny z nich skorzystały, gdyż nie obawiały się konsekwencji ze strony USA.<h2>Rozmowy przyjaciół</h2> <br> Rosja może liczyć na komunistyczny reżim w Pekinie. Prezydent Chin Xi Jinping podczas niedawnej telefonicznej rozmowy z Władimirem Putinem potwierdził dobre relacje i określił go jako „starego przyjaciela”. <br><br> Rosyjski despota zapewnił swojego chińskiego odpowiednika, że popiera jego kraj w zakresie „suwerenności” i „bezpieczeństwa” i chociaż nie padły nazwy: Tajwan czy Morze Południowochińskie – to wiadomo, że określenia te dotyczyły właśnie ich. I Zachodu, z USA na czele – które obaj uważają za największe zło. <br><br> W komunikacie po spotkaniu Xi oceniał, że obu krajom udało się utrzymać „dobrą dynamikę rozwoju”, padały też apele o zacieśnienie współpracy gospodarczej, a także, co podkreśliła strona rosyjska – „rozwoju stosunków wojskowych”. <br><br> <h2>Boją się sankcji</h2> <br> Jak oceniał w rozmowie z PAP ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) dr Michał Bogusz, Chiny w dalszym ciągu wspierają politycznie i propagandowo Rosję, ale bardzo uważają, by nie narazić swoich firm na sankcje. Dlatego też wycofują się z rosyjskich inwestycji, które znajdują się w sektorach objętych restrykcjami. Za to zwiększyły import ropy a także przejmują aktywa sprzedawane przez zachodnie firmy, które się stamtąd wycofują. <br><br> Ciężko też, żeby Chiny potępiały okrutne zbrodnie popełniane przez rosyjskie siły na Ukrainie, skoro Pekin sam prowadzić wyniszczającą politykę wobec m.in Ujgurów i wszelkich przeciwników politycznych, a także grozi brutalnym atakiem Tajwanowi. <br><br> Władze Państwa Środka, jak zwraca uwagę dr Michał Bogusz, uważnie obserwują spory na Zachodzie względem tego, jak zachować się wobec Rosji i jak wspierać Ukrainę, a także wyciągają wnioski ze zmęczeniem wojną części tamtejszych społeczeństw i tego, jak Moskwa nimi manipuluje.<h2>Biden ostrzega przed „konsekwencjami”</h2> <br> Na razie, co prawda, ciężko udowodnić, że Pekin pomaga Moskwie w obchodzeniu sankcji. Jak informowały źródła „Washington Post”, chiński reżim co najmniej dwukrotnie odmówił Moskwie wsparcia gospodarczego w obawie przed sankcjami. Joe Biden ostrzegł Xi w czasie rozmowy w marcu, że jeśli Chiny będą wspomogły Rosję materialnie, to będą musiały liczyć się z „konsekwencjami”. <br><br> – Można przypuszczać, że im dłużej będzie trwała wojna i izolacja Rosji, tym bardziej będzie rosło jej uzależnienie od Chin. Jednak jesteśmy dopiero na początku tego procesu – podkreślił analityk OSW. <br><br> Oczywiście, nie jest to też sytuacja komfortowa dla Rosji, która zostaje stopniowo sprowadzana przez Państwo Środka do roli dostawcy surowców i uzależnia się od chińskiej technologii. Gdy weźmiemy pod uwagę fatalną rosyjską demografię i położenie Syberii – to kolejne lata tak bliskiej współpracy zapowiadają się dla Moskwy nieciekawie. <br><br> <h2>Baczni obserwatorzy</h2> <br> O tym, że Pekin obserwuje postawę Zachodu wobec wojny na Ukrainie przekonany jest również brytyjski minister obrony Ben Wallace, który po spotkaniu w Oslo ministrów obrony z 10 krajów Europy Północnej, tworzących Wspólne Siły Ekspedycyjne (JEF), przekonywał, że gdyby Zachód zgodził się na to, by w ramach zakończenia wojny pozwolić zatrzymać Rosji 20 procent terytorium Ukrainy, to byłby to zły sygnał. <br><br> – Widzicie kwestie związane z Tajwanem... W ostatecznym rozrachunku (wojna na Ukrainie) dotyczy determinacji Zachodu, by bronić swoich wartości, po prostu. Dlatego też różnego typu ludzie, którzy mają inne spojrzenie na świat – lub którzy są naszymi przeciwnikami lub konkurentami - będą przyglądać się tej determinacji i sprawdzać, jak daleko mogą się posunąć – wyjaśnił Ben Wallace.<h2>Raczej na „nie”</h2> <br> I nawet jeśli mogło się wydawać w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji, że wzmocni ona chęć Chin do zaatakowania Tajwanu, to już kolejne dni pokazały, że rosyjskie wojska nie wypełniły swych zadań, a teraz, po czterech miesiącach walk, na dobre utknęły w Donbasie. I to pomimo tego, że wciąż dysponują ogromną przewagą militarną. Zachód zaś okazał się bardziej zjednoczony niż przypuszczano i w Mokwie i w Pekinie. <br><br> Co więcej – Pekin ma nie tylko problem z Waszyngtonem, który wspiera Tajwan i kraje basenu Morza Południowochińskiego. Jak ocenił niedawno „Foreign Affairs”, rosyjska inwazja wpłynęła na pogorszenie relacji UE z Chinami. To zaś mobilizuje Unię do tego, by po raz pierwszy podjąć bardziej stanowcze działania w kontekście handlu, a także łamania przez Państwo Środka praw człowieka. <br><br> <h2>Unia wyciąga konsekwencje</h2> <br> „FA” zwraca uwagę, że w ostatnich tygodniach KE wprowadziła program działań, dzięki którym UE ma się zdystansować gospodarczo od Chin, a przy tym, trwają prace nad wzmocnieniem handlu z Tajwanem – m.in. w kontekście półprzewodników. Warto zwrócić uwagę, że w zeszłym roku inicjatywa ta została odrzucona w obawie przez reakcją Chin. Unia wyciąga też rękę do bliższej współpracy z Japonią i ma z nią wymieniać się informacjami dotyczącymi Państwa Środka, ze szczególnym uwzględnieniem kwestii bezpieczeństwa. <br><br> Ale to dopiero początek – może się w którymś momencie okazać, że Unia wykorzysta nowy mechanizm zakazujący importu na jej terytorium produktów wytworzonych poprzez prace przymusową. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div>Co więcej – szczególnie zdecydowane w postawie wobec Pekinu są państwa Europy Środkowej i Wschodniej, które po inwazji rosyjskiej na Ukrainę, jeszcze mocniej związały się z USA. Na tym obszarze też coraz bardziej aktywny gospodarczo jest Tajwan. <br><br> <h2>Niemcy znów hamulcowym</h2> <br> Gorzej wygląda sprawa z takimi krajami jak Niemcy – które są najbardziej uzależnionym od Rosji i Chin państwem unijnym, wpływającym na całą politykę UE. Dotychczasowa polityka Berlina – „zmiany poprzez handel” – zarówno w kwestii Rosji, jak i biorąc pod uwagę coraz agresywniejszą politykę Pekinu, spełzła na niczym. <br><br> Pisał o tym ostatnio tygodnik „Spiegel”, podkreślając, że uzależnienie gospodarcze Niemiec od Chin jest nawet większe niż od Rosji. Niemiecka klasa polityczna nie potrafi wciąż odpowiedzieć sobie na pytanie – ile informacji o zbrodniach dokonywanych przez Chińczyków w Sinciangu potrafi zaakceptować dla dobra swojego biznesu. <br><br> A z tego, co ujawniają media – okazuje się że dużo, gdyż już w zeszłym roku w Berlinie zapoznano się z raportem MSZ, w którym przywołano dane o masowych internowaniach i aresztowaniach, które dotyczą ponad miliona osób. Co więcej, to, co się dzieje w Sinciangu, może być też powielane w innych rejonach kraju. <br><br> <h2>Bogacą się na nieszczęściu innych</h2> <br> Przywoływany przez gazetę Anton Hofreiter z Zielonych oceniał te zależności jednoznacznie negatywnie.– Mówiąc wprost, niemiecki dobrobyt opiera się na fakcie, że kupujemy tanie surowce od jednej dyktatury, Rosji, a następnie wytwarzamy produkty, by potem sprzedawać je do drugiej dyktatury w Chinach. To musi się skończyć – podkreślił Anton Hofreiter. <br><br> W czasach rządów Angeli Merkel uznano, że Chiny są dobrym rynkiem dla niemieckich przedsiębiorców i przekonywano, że poprzez współpracę ekonomiczną, będzie można wywierać wpływ na Pekin. Tyle, że ChRL korzystała na tej współpracy, rosła w siłę, ale jej polityka nie zmieniała się o jotę. Nadal jest jednym z głównych zagrożeń dla świata. <br><br> Wcześniej podobny model – wsparty bliskimi relacjami z komunistycznymi chińskimi dygnitarzami - prowadził poprzednik Merkel, Gerhard Schroeder. <br><br> Ten sam, który wciąż znajduje się na paseczku Putina - zasiada w rosyjskich firmach energetycznych i mówi o potrzebie „dialogu” z Moskwą. <br><br> To pokazuje, że w obecnych relacjach zarówno z Rosją, jak i Chinami, wiele będzie zależeć od tego, czy Niemcy przestaną w końcu patrzeć jedynie przez pryzmat swoich interesów. <br><br> Petar Petrović<br><br> Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia<br><br>