
Konflikt między PiS a liberalną opozycją nie jest wyłącznie sporem politycznym. Coraz lepiej widać, że to konflikt staro-nowych elit, przyzwyczajonych do traktowania III RP jako własnego folwarku, z ogromną częścią społeczeństwa, któremu odmawiano prawa do choćby minimalnej życzliwości państwa.
To prawda: Prawo i Sprawiedliwość jest istotnym przeciwnikiem dla opozycyjnych ugrupowań. Ale tak naprawdę to Donald Tusk chce odebrać tym...
zobacz więcej
Żyjemy newsami, więc szybko zapominamy o takich historiach jak szczepienia na COVID-19 poza kolejnością przez liberalnych celebrytów. Tamta sprawa wyszła tylko dlatego, że kilka osób, na czele z Krystyną Jandą, postanowiły się pochwalić światu niezasłużonym przywilejem. Żyjemy newsami, więc nie pamiętamy tych wszystkich obelg, jakie pod swoim adresem usłyszała od liberalnych elit niemała część polskiego społeczeństwa.
Szyderstwa pod adresem przekupnego motłochu i plebsu ze strony ludzi, którzy przez dekady żyli pośród jawnych i ukrytych przywilejów, stały się w ostatnich latach elementem propagandowej walki przeciw Prawu i Sprawiedliwości. A równocześnie pokazały, jak nigdy w czasach III RP, co „oświeceni nadwiślańscy Europejczycy” myślą o swoich rodakach i rodaczkach – mniej zamożnych i uprzywilejowanych mieszkańcach większych i mniejszych miejscowości.
Najnowsza sprawa, czyli perypetie z fiskusem Piotra Kraśki, zdecydowała się opisać również lewicowa „Krytyka Polityczna”. Znamienne, że na celownik wzięła tych wszystkich „obrońców demokracji i praworządności”, którzy bronią popularnego dziennikarza przed rzekomą nagonką. Zwolennicy opozycji naprawdę powinni się dobrze nad tym zastanowić: na ogół przychylna lewemu skrzydłu Platformy Obywatelskiej „Krytyka Polityczna” musi mieć dobry powód, żeby mocno krytykować Kraśkę.
Jeśli chodzi o skalę wyzwań społeczno-gospodarczych, ostatnie lata w Polsce można porównać jedynie z początkiem lat 90. Wtedy rządy upadały bardzo...
zobacz więcej
Lewica lepiej niż liberałowie spod znaku Komitetu Obrony Demokracji i podobnych inicjatyw rozumie, że niemała część społeczeństwa doskonale wyczuwa, jak dużym problemem wizerunkowym jest ta sprawa dla lewico-liberalnej opcji. Bardzo wielu ludzi znów przypomniało sobie, że platformersi i ich mniej lub bardziej możni zwolennicy wcale nie walczą o demokrację. Oni walczą o powrót przywilejów, kompletnie niezasłużonych, dla „samych swoich”.
Dla tych, którzy poczuli zepchnięci się na margines po 2015 roku – choć często to bardzo subiektywne uczucie, co bardzo dobrze pokazała choćby głośna historia ze szczepieniami na COVID poza kolejnością dla liberalnych ViP-ów. Nieformalne państwo wciąż jest bowiem bardzo przychylne liberalnym elitom – oni wciąż je współtworzą, choć lubią tak głośno krzyczeć, że odebrano im wszystko w czasach PiS. Ale to nieprawda. I oni sami świetnie zdają sobie z tego sprawę. Za plecami swoich naiwnych wyznawców, mniej od nich uprzywilejowanych, chętnie się z tego śmieją.
Historia III RP nie jest jednoznaczna. Można ją potępiać w czambuł, jak czyni część radykalnej lewicy i prawicy. Ale choćby w porównaniu z poprzednią epoką, czyli PRL, była cywilizacyjnym skokiem do przodu. Problem polega na tym, że przez dekady polityczny i medialny mainstream chętnie rozpływał się w zachwytach nad blaskami III RP, przeciwstawianym realiom PRL. Mniej chętnie mówiono o jej mankamentach, które w większym stopniu dotykały mniej zamożnych i tych, którzy nie mieli szczęścia urodzić się choćby w resortowych rodzinach.
Nikt nie zrobił tyle co liberałowie, by ugruntować poparcie milionów Polek i Polaków dla Prawa i Sprawiedliwości. Dziś znów to dobrze widać.
zobacz więcej
Staro-nowe elity III RP zbudowały bowiem swoją pozycję w początkach lat 90. Żeby skomplikować opis sytuacji: części z tych ludzi nie można odmówić ani talentów, ani pracowitości. Ale mieli oni po swojej stronie coś jeszcze; coś, co nie było dane milionom zwykłych Polek i Polaków: mieli wysoko postawionych rodziców, krewnych, przyjaciół. Mieli znakomite sieci kontaktów i know how. Na jeden telefon otwierało się przed nimi mnóstwo drzwi, które na dobre były zatrzaśnięte przed zwykłymi śmiertelnikami.
To działało niemal na każdym szczeblu i bardzo szybko stworzyło nową hierarchię wpływów i zależności, dziedziczenia przywilejów, kontraktów, korzystnych znajomości. Czasem było to zupełnie legalne, choć opierało się na cichym założeniu: „oferta dla samych swoich”; czasem przybierało tak kuriozalne kształty, jak wspomniana sprawa z podatkami Piotra Kraśki.
Te same liberalne elity, które daleko poza oczyma szerokiej publiczności uzgodniły, co i komu w III RP się należy, dla ogółu społeczeństwa miały skrajnie wolnorynkową teorię i praktykę. Sami korzystali z sieci wpływów – innym tłumaczyli, że o wszystkim decyduje niewidzialna ręka rynku. Sami brali sute honoraria – innym wmawiali, że głodowe stawki są całkiem okej, że trzeba brać się do roboty.
Jak podsumować wieloletnią działalność liberalnej opozycji? To akcja dezinformacyjna, oparta na próbach nieustannego przekonywania polskiego...
zobacz więcej
Nie mówiąc już o tym, jaką histerię wśród uprzywilejowanych, liberalnych elit wzbudził program 500 Plus. Nadwiślańscy liberałowie chętni powoływali się zawsze na Zachód – ale przeoczyli, że tamtejsza polityka rodzinna i społeczna jest o wiele hojniejsza dla zwykłych ludzi. Więcej, że jest traktowana jako część demokratycznego konsensu.
Ktoś zawoła: PiS również nie jest bez winy, politycy PiS też są częścią uprzywilejowanej klasy politycznej. Istotna różnica jest taka, że rządząca dziś partia złamała reguły gry panujące w III RP. Zaoferowała więcej ludziom. A przy okazji, niejako mimowolnie, ostry podział w mediach pokazał znacznie lepiej niż dotychczas prawdziwe oblicze liberalnych elit: aroganckich, zapatrzonych w siebie, traktujących własne przywileje jako sprawę oczywistą, często z pogardą traktujących Polskę mniej zamożną, małomiasteczkową i wiejską. I najwyraźniej przez ostatnie lata niewiele się w tej kwestii zmieniło.