
– Polska, póki jestem premierem polskiego rządu, nie stanie na czele antyrosyjskiej krucjaty – mówił w 2014 r. ówczesny premier Donald Tusk krytykowany przez Jarosława Kaczyńskiego za politykę wschodnią. Zdaniem lidera PiS zabrakło w niej miejsca na „bliską współpracę z nierosyjskimi państwami postradzieckimi, a więc także z Ukrainą”. Działania ówczesnej władzy według szefa największej wtedy partii opozycyjnej „koncentrowały się na Rosji” i „budowaniu perspektywy jej demokratycznych przemian, przyjaznych stosunków”. Tusk z kolei zarzucał Kaczyńskiemu, że jego wypowiedź jest „nieodpowiedzialną próbą zbudowania wokół Polski atmosfery państwa, które naraża Europę na nieustanny konflikt z Rosją”.
„W 2010 r. Tusk zwiększył uzależnienie Polski od rosyjskiego gazu o ok. 2,3 mld metr. sześć. do 2022 r. Ponadto pozwolił na darowanie 1 mld zł...
zobacz więcej
Czytaj więcej w raporcie: Prorosyjska era Tuska
Debata miała miejsce na początku września 2014 r., kilka miesięcy po zbrojnym zajęciu Krymu przez Rosję. Według Jarosława Kaczyńskiego polska polityka zagraniczna została wówczas „zweryfikowana w sytuacji dość dramatycznej”. Prezes Prawa i Sprawiedliwości przypominał „wszystkie wystąpienia, które odrzucały naszą bliską współpracę z nierosyjskimi państwami postradzieckimi, a więc także z Ukrainą, i koncentrowały się na Rosji, budowały perspektywy jej demokratycznych przemian, przyjaznych stosunków”.
– Premier szybko oświadcza, że nie staniemy na czele antyrosyjskiej krucjaty. Szybko rezygnujemy z wejścia w tę rolę, która dawała nam pewne znaczenie w Europie, bo kiedy za naszych rządów należeliśmy do tych trzech państw, które przeciwstawiały się wchodzeniu Rosji w Europę, nadmiernym wpływom rosyjskim, to wtedy mieliśmy znaczenie, właśnie dlatego że w jakiejś bardzo ważnej sprawie zajmowaliśmy odrębne stanowisko. Tu to straciliśmy. Zostaliśmy ze sprawy ukraińskiej wypchnięci. W tej chwili ta sprawa jest załatwiana bez nas, chociaż jesteśmy największym obok Rosji sąsiadem Ukrainy, a powinniśmy w tym uczestniczyć. To jest kwestia naszego znaczenia – oceniał Kaczyński.
Zdaniem Tuska krytyka jego prorosyjskich działań stwarzała „fałszywy obraz, że Polska to jest rusofobiczny kraj z rusofobicznymi władzami i że ktokolwiek w Polsce rządzi, zawsze Polska będzie organizowała Europę w jakiejś awanturze antyrosyjskiej”. Ówczesny premier przekonywał, że stanowi to dla niego problem w relacjach z „wszystkimi partnerami europejskimi”.
– To jest tak naprawdę jeden z najpoważniejszych dylematów polskiej polityki dzisiaj, nie tylko w Europie, także wobec Stanów Zjednoczonych - w jaki sposób zachować wiarygodność państwa odpowiedzialnego, obliczalnego, nie pakującego sąsiadów w awantury, a równocześnie państwa, które stanowczo będzie broniło swoich interesów na wschód od naszych granic. I jestem przekonany, że dzisiaj Polska zbiera dobre żniwo tej polityki, chociaż ryzyka są oczywiste. I są to ryzyka związane z próbą zbudowania wokół Polski atmosfery jako państwa, które naraża Europę na nieustanny konflikt z Rosją. Z całą pewnością tego typu nieodpowiedzialne wypowiedzi jak pańska, tzn. że Polska powinna stanąć na czele takiej krucjaty antyrosyjskiej, utrudniają, a nie ułatwiają ciężką pracę polskiej dyplomacji – mówił ówczesny szef rządu.W lipcu 2014 r, tuż po haniebnym ataku Rosji na Ukrainę i aneksji Krymu @donaldtusk w sejmie odpowiadając na zarzuty Jarosława Kaczyńskiego dotyczące fatalnej polityki rządu względem ���� odpowiada, że dopóki on będzie premierem to nigdy nie stanie na czele krucjaty przeciwko Rosji pic.twitter.com/rJvmnDZnuU
— Maciej Stańczyk (@stanczykmaciej) June 6, 2022