Wojna na Ukrainie może trwać długo, ale musi zakończyć się klęską Putina i Rosji. Poziom akceptacji rosyjskiego społeczeństwa dla inwazji na Ukrainę dowodzi, jak ogromne pokłady nienawiści udało się Władimirowi Putinowi w nim wytworzyć. Zderzyła się ona jednak z bohaterską postawą Ukraińców, którzy twardo walczą o swoją ojczyznę i mają nadzieję na zwycięstwo. Możliwe, że zbliżyliby się do tego celu szybciej, gdyby nie hipokryzja wielu zachodnich państw, w tym przede wszystkim Niemiec, które wciąż martwią się bardziej nie o to, jak pomóc zaatakowanym, ale jak utrzymać bliskie relacje z Moskwą. <b>Rosja w ciągu ostatnich stu dni – liczonych od 24 lutego, gdy jej wojska zaatakowały z prawie wszystkich stron Ukrainę - w ekspresowym tempie oddala się od Zachodu i wszelkich jego wartości. <br /></b><br /> Władimirowi Putinowi udało się częściowo zrealizować swój plan stworzenia „ruskiego miru”: trzyma na smyczy Alaksandra Łukaszenkę, zyskał poparcie dla swoich zbrodniczych działań większości otumanionego neofaszystowską ideologią społeczeństwa, jego armia ma wciąż zdolność realizowania przynajmniej części zadań, a państwo jak dotąd nie upadło i w coraz większym stopniu reorientuje się na Azję.<br /><br /> Zbrodniarzowi z Kremla udało się również nie zostać zlikwidowanym przez oligarchów ani nie strzelić sobie w głowę, jak przewidywali czy jak mieli nadzieję niektórzy.<b> Co prawda grono najbogatszych i najbardziej wpływowych Rosjan zaskakująco szybko topnieje, </b>a zachodnie media ekscytują się doniesieniami o kolejnych „samobójstwach” czy „wypadkach”, jednak wciąż popierają swojego wieloletniego lidera. <br /><br /> <h2> Nienawiść </h2> <br /> Putin, cokolwiek by mówić, przygotowywał Rosję do całkowitego opuszczenia Europy od długiego czasu. Ile to razy wysłuchiwaliśmy jego pseudohistoryczne rojenia, opluwanie prawdziwych bohaterów II wojny światowej takich jak Polska i wybielanie zbrodniarzy takich jak Stalin i jego Związek Sowiecki. Związek Sowiecki, którego upadek, jak sam wielokrotnie przyznawał, był historyczną tragedią. <br /><br /> A skoro „ideał” ten, który upadł – jak bajał wielokrotnie zbrodniarz z Kremla – z powodu zdrajców i knowań Zachodu, to teraz, realizując dziejową misję, jakże ugruntowaną w rosyjskiej historii, pozbierania wszystkich ziem „ruskich”, Putin musiał to zrobić lepiej, skuteczniej.<b> Jego Związek Sowiecki bis opiera się na nienawiści i akceptacji dla zbrodni. Rzeczywiście, trwały fundament… </b><b>Grunt pod to rosyjski dyktator przygotowywał od dawna.</b> Jedno to wieloletnie sianie nienawiści, propagandy i dezinformacji, drugie to budowanie w społeczeństwie akceptacji dla kolejnych zbrodniczych wojen, czy to w Czeczenii, czy w Gruzji, czy też w Syrii; trzecie zaś to likwidacja wszystkich wewnętrznych przeciwników politycznych i niezależnych środowisk – słowem, każdego, kto nie kiwa z akceptacją głową dla jego ideologii. <br /><br /> W ten sposób Putin – herszt morderców dzieci, gwałcicieli, zabójców cywilów – hartował stal. Efekt przeszedł nasze wyobrażenia. <b>Dzisiaj nikt nie ma prawa powiedzieć, że mamy do czynienia z wojną Putina. </b> <br /><br /> To jest wojna Rosji, akceptowana przez większość Rosjan, którzy mniej lub bardziej świadomie sycą się sączoną im nienawiścią, narkotyzują się nią i żyją w przeświadczeniu, że ich wielki car, prawy potomek największych zbrodniarzy z moskiewskiego tronu, realizuje dziejową misję walki ze złem, wstającym z grobu faszyzmem, a przy tym obrony prawosławnego ludu przed spragnionymi ich dusz papistami. <br /><br /> Wiele wskazuje na to, że Rosjanie w dużej części będą żyć biedniej, ale to nie spowoduje, że, <b>jak sądziło wielu na Zachodzie, wyjdą zaraz na ulice, a oligarchowie, pozbawieni jachtów i podróży na Lazurowe Wybrzeże, z miejsca rzucą się Putinowi do gardeł. </b><br /><br /> Oczywiście, w każdym momencie może przyjść informacja, że to ostatnie właśnie miało miejsce, jednak może to wcale nie oznaczać, że od razu nastąpią zmiany w samej Rosji, że zakończy ona wojnę, wycofa się z Donbasu, Krymu i… stanie się normalnym krajem.<h2> Bohaterstwo </h2> <br /> Najprawdopodobniej atakując Ukrainę Putin się pomylił, i to pomylił się wielokrotnie. Bez względu na to, czy został oszukany przez służby, czy też wybrał optymistyczny scenariusz – ten się nie zrealizował. Ukraina nie upadła w kilka dni, z Kijowa nie udało się porwać prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego, a w jego miejsce osadzić marionetkowego rządu; <b>Ukraińcy nie przyjmowali okupantów chlebem i solą, Zachód okazał się bardziej zjednoczony, niż się wydawało nawet samemu Zachodowi. </b> <br /><br /> To jednak nie stało się samo z siebie. To wymagało bohaterstwa, często skrajnego, i to nie tylko obrońców z Mariupola, samego prezydenta Zełeńskiego czy żołnierzy na froncie, ale przede wszystkim całego społeczeństwa, które jednoznacznie przeciwstawiło się najeźdźcy i sprawiło, że wszędzie musiał się czuć zagrożony. <br /><br /> Za taką postawę Ukraińcy płacą ogromną cenę. Cierpią cywile, niszczone są miasta – wróg stosuje taktykę spalonej ziemi i dąży do propagandowego kontrolowania ruin, byleby Putin miał możliwość odtrąbienia urojonego sukcesu. <br /><br /><b> Za serce chwytają informację o śmierciach kolejnych dzieci, o porwaniu prawie ćwierć miliona z nich i uprowadzeniu do Rosji.</b> Przerażają brutalne mordy, tortury, gwałty, próba głodzenia kolejnych skupisk ludzkich, z premedytacją niszczenia szpitali i punktów pomocy humanitarnej. <br /><br /> Ukraińcy jednak trwają. Tam, skąd się wycofali najeźdźcy, życie – tak jak w Kijowie – wraca do jako takiej normy. Miliony tych, którzy opuścili kraj, z których większość znalazła przyjazną przystań w Polsce, chce do niego wrócić gdy będzie już bezpiecznie. <br /><br /> Ale co to znaczy bezpiecznie?<b> Walki wciąż się toczą – Rosjanie koncentrują swoje siły w Donbasie, chcą zająć południowe wybrzeże Ukrainy, prawdopodobnie szykują się do zaatakowania Odessy. </b><h2> Hipokryzja </h2> <br /> Dziś wielu analityków wskazuje, że sytuacja na froncie byłaby dla Ukraińców lepsza, gdyby otrzymali wcześniej i więcej zachodniego, nowoczesnego uzbrojenia. To właśnie ono, połączone z ich walecznością, słabym rosyjskim dowodzeniem i niskim morale podległych Kremlowi żołnierzy <b>sprawiają, że nie tylko udało się wyprzeć Rosjan z wielu miejsc, ale i przejść do kontrataku. <br /></b><br /> To jednak wciąż za mało. Nadal potrzebują oni więcej broni i tego, by na Rosję spadały jeszcze silniejsze niż dotychczas sankcje. <br /><br /><b> To, że Zachód działa w tych kwestiach z dużym opóźnieniem, wahaniem, z niekończącymi się sporami i podziałami – wiele o nim mówi. </b><br /><br /> Przede wszystkim krytyka ta spada na dwa najbardziej wpływowe w UE państwa – Niemcy i Francję, państwa, które roszczą sobie prawa do bycia liderami Europy, określania, co jest, a co nie jest europejskością, a także narzucania wizji rozwoju wspólnoty. <br /><br /> To one właśnie, a w szczególności Niemcy, pokazały w ciągu 100 dni od inwazji, a także przed nią, gdy do ostatniego momentu broniły choćby projektu Nord Stream 2 czy odmawiały przekazywania Ukrainie broni, w jak dużym stopniu są uzależnione od Rosji. Uzależnione nie tylko energetycznie, co robiły przez lata<b>, bezrefleksyjnie wierząc w swoją politykę „dialogu” z Moskwą, ale także politycznie i mentalnie. </b>Berlin uparcie wierzy w wizję potężnej Rosji, z premedytacją powołuje się na jej groźby nuklearne pod adresem Zachodu, na jej kiwanie palcem na państwa, które dostarczają Ukraińcom broń. <br><br> Olaf Scholz stał się w tym czasie synonimem zakłamania, manipulacji, a także całkowitego braku honoru.<b> Jego postawa osłabia autorytet i zaufanie do Niemiec, wpływa na podziały w UE i pogarsza relacje transatlantyckie. </b> <br /><br /> Ukraińcy naprawdę mają powody, by czuć się rozczarowanymi postawą Berlina. Początkowo odmawiał on wspierania ich bronią, przeszkadzał w dostarczaniu jej przez inne kraje, później liczył na oklaski, gdy zdecydował się np. na wysłanie 5 tys. hełmów czy zbutwiałych częściowo rakiet. Kpina. Każdy kolejny dzień dostarczał nowych powodów do kręcenia z niedowierzaniem głową. <br /><br /> Gdy więc Scholz znów deklaruje, że wyśle Ukrainie nowoczesny sprzęt – poczekajmy najpierw, by Kijów potwierdził, że rzeczywiście dotarł on na miejsce i jest zdatny do użytku na froncie. <br /><br /> <h2> Nadzieja </h2> <br /> To bowiem właśnie tam trwają prawdziwie ukraińsko-rosyjskie„negocjacje”.<b> To tam dzieje się historia.</b> To tam kształtuje się przyszłość Europy. Brzmi to jak przesada? Brzmi to górnolotnie?Wcale nie. Ukraińcy nie walczą tylko o obronienie swojego kraju przed wielkoruskim, szowinistycznym imperializmem, według którego nie ma czegoś takiego jak tożsamość ukraińska, historia ukraińska, język ukraiński. Oni naprawdę walczą za Europę, gdyż jeśli Putin nie zostanie powstrzymany, jeśli Rosja nie przegra tej wojny, to będzie zagrożeniem dla innych krajów. <br /><br /> Jeśli więc dziś na Zachodzie w siłę rosną głosy, które chciałyby dogadania się z Putinem w sprawie zakończenia walk na Ukrainie, które gotowe są płacić za to ukraińską ziemią,<b> to Polska i inne państwa rozumiejące, co naprawdę dzieje się Rosji i na Ukrainie, muszą się temu stanowczo przeciwstawiać. </b><br /><br /> Polska należy dziś do grona krajów, które najmocniej wspierają Ukrainę: politycznie, humanitarnie i militarnie. Nam nie jest wszystko jedno. Nam naprawdę zależy, by Ukraina tę wojnę wygrała. My naprawdę wiemy, co mogłoby się stać, gdyby ziściły się plany Kremla dotyczące jej szybkiego zajęcia. <br /><br /> Dlatego też Warszawa celująco zdaje egzamin z sojuszniczego wsparcia, a także apeluje do innych krajów<b>, by zwiększały swoją pomoc dla Ukraińców i krytykuje tych, którzy myślą, że dogadają się z Putinem za ich plecami. </b>Ukraińcy zarówno na froncie, jak i poprzez swoich politycznych liderów jednoznacznie informują, że nie zaakceptują żadnego rozwiązania ponad ich głowami. Podkreślają również, <b>na co wskazują także międzynarodowi eksperci, że taki „pokój” nie byłby żadnym pokojem, tylko nietrwałym rozejmem, dającym Rosji wytchnienie na przygotowanie się do kolejnego ataku. </b> <br /><br /> „Ruski mir” żywi się bowiem nienawiścią i permanentnym konfliktem. Tylko to motywuje dziś większość Rosjan do przymykania oczu na konsekwencje inwazji i wieloletnich rządów Putina. Pijani z nienawiści zapominają o biedzie i braku perspektyw. <br /><br /> Każdy rosyjski „sukces” na Ukrainie zostanie przez Putina odtrąbiony jako wielkie zwycięstwo i wzmocni jego władzę. To zaś sprawi, że będzie jeszcze bardziej agresywny i gotowy do podejmowania ryzyka. <br /><br /> Dlatego czy to się części zachodnim politykom podoba czy też nie –<b> Putin musi przegrać tę wojnę, a rosyjskie społeczeństwo musi przeżyć dojmującą klęskę, gdyż tylko ona może przynieść za sobą jakąś refleksję czy chęć zmiany. </b> <br /><br /> Nadzieja na upadek putinizmu to też nadzieja na powstanie Rosji, która przestanie być zagrożeniem dla sąsiadów i świata. Ciężko ją dziś sobie wyobrazić, ale to nie oznacza, że jest nierealna. <br /><br /> <i>Petar Petrović <br /><br /> Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia <br /></i><br />