
Środki, które Norwegia zarabia na wojnie, należy przeznaczyć na fundusz solidarności z Ukrainą – uważa Lan Marie Nguyen Berg, deputowana do Stortingu z ramienia partii Zielonych. Gdy taką samą opinię wyraził premier RP Mateusz Morawiecki, został zaatakowany przez opozycję.
Od lat ostrzegaliśmy przed uzależnieniem od rosyjskiego gazu i ropy; apelujemy do Komisji Europejskiej o wprowadzenie dodatkowego cła na rosyjską...
zobacz więcej
Podczas spotkania z młodzieżą w ramach Ogólnopolskiego Kongresu Dialogu Młodzieżowego premier Morawiecki odpowiadając na jedno z pytań wskazał, że Norwegia osiągając dzięki wysokim cenom ropy i gazu nadzwyczajne zyski, mimowolnie zarabia na wojnie, choć oczywiście nie jest jej winna. Szef rządu wezwał młodych Polaków, by zaapelowali za pośrednictwem swoich norweskich rówieśników o przeznaczenie tych kwot „dla tych, którzy najbardziej ucierpieli na skutek tej wojny”.
Politycy opozycji, często wyrywając fragmenty wypowiedzi z jej kontekstu, zaczęli atakować premiera zarzucając mu, że rzekomo obraził Norwegów. Pominęli przy tym fakt, że w samej Norwegii kwestia przeznaczenia zysków nadzwyczajnych sektora naftowego, które trafiają do Państwowego Funduszu Emerytalnego, jest przedmiotem dyskusji.
Negatywnie do słów Mateusza Morawieckiego odniósł się wiceminister spraw zagranicznych Norwegii, Eivind Vad Petersson (Partia Pracy), który uważa, że choć zyski z wydobycia ropy i gazu faktycznie wzrosły w wyniku wojny, to sama wartość funduszu spadła, m.in. z powodu spadków kursów na światowych giełdach.
– Norweska gospodarka i norwescy konsumenci również odczuwają wzrost cen elektryczności i benzyny. Ale Norwegia dokłada się w znacznym stopniu do wsparcia dla Ukrainy i będzie przeznaczać na ten cel coraz więcej – powiedział Petersson w rozmowie z portalem państwowego radia i telewizji.