Felieton Krzysztofa Wołodźki. To prawda: Prawo i Sprawiedliwość jest istotnym przeciwnikiem dla opozycyjnych ugrupowań. Ale tak naprawdę to Donald Tusk chce odebrać tym formacjom polityczną samodzielność. Od czasu wybuchu wojny na Ukrainie sondaże nie pozostawiają większych złudzeń: rządząca partia umocniła się w roli politycznego lidera. Efekty przyniosła nie tylko rzetelna praca na arenie międzynarodowej, ale również dobrze przygotowana polityka społeczno-gospodarcza, która pozwoliła Polkom i Polakom łatwiej przejść przez wstrząs związany z dużą falą uchodźczyń z Ukrainy i ekonomiczne perturbacje związane z nową sytuacją w Polsce, Europie i na świecie. <br><Br> Nie bez znaczenia był fakt, że polityka energetyczna rządu potwierdziła właściwie wszystko, co prominentni politycy PiS mówili na temat możliwych działań Rosji w naszym regionie. Wiarygodność rządu była/jest oczywista dla wszystkich, którzy nie mieli klapek na oczach i bardzo krótkiej pamięci. <br><Br> Ale konsolidacja wokół władzy przyniosła jeszcze jeden efekt, korzystny dla największej partii opozycyjnej. <strong>Ponowny wzrost notowań PiS spowodował, że część elektoratu opozycji na nowo poczuła się mocniej zagrożona</strong> i mniej pewna wyniku kolejnych wyborów. Dość nijaki w ostatnich miesiącach Szymon Hołownia (Polska 2050) czy właściwie politycznie nieobecni i mniej znaczący Włodzimierz Czarzasty (Nowa Lewica) oraz Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) nie potrafili skupić na sobie uwagi wyborców totalnej opozycji. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> Donald Tusk, choć miał ostatnio mocno pod wiatr, przy pomocy liberalnych mediów znów skupił na sobie uwagę niechętnych PiS wyborców. I jak zwykle – nie udało mu się odebrać elektoratu rządzącej partii, za to dość skutecznie sięgnął po wyborców, którzy w nieco spokojniejszych czasach byli skłonni raczej postawić na Polskę 2050, PSL lub Nową Lewicę.Dziś Donald Tusk apeluje o wspólną listę opozycji. Jemu to się opłaca, Platformie to się opłaca. Widać, jak mocno pomysłowi klaskają również liberalne media. Nikt właściwie nie rozmawia o programie, bo od wybuchu wojny na Ukrainie dla Tuska to niebezpieczny temat – bardzo łatwo skonfrontować jego obecne poglądy na niemal każdy temat z poglądami sprzed jeszcze kilku miesięcy. <br><br> Dziś Tusk jest i antyniemiecki, i radykalnie antyrosyjski; do tego zerwał z lumpenliberalną wizją „taniego państwa” i namawia rządzących, by jak najwięcej płacili budżetówce. Jest hojny, stać go na to – przecież za nic nie odpowiada. <br><br> Więcej, jawi się jako mocny zwolennik gospodarczego interwencjonizmu i silnych spółek skarbu państwa – aż takim go nigdy właściwie nie widzieliśmy. Nawet antyniemiecka retoryka nic go dziś nie kosztuje – w tym momencie nie zależy mu już przecież na dobrych układach ze skompromitowaną Angelą Merkel, która w dodatku nie kieruje już niemiecką polityką. <br><Br> Powtórzmy – Tuskowi opłaca się ta gra, radykalna zmiana politycznego wizerunku, który ma go uwiarygodnić w oczach Polek i Polaków po 24 lutego 2022 roku. A równocześnie – opłaca mu się zwasalizowanie opozycyjnych ugrupowań. Próbował zniszczyć Lewicę, przejąć kontrolę nad PSL-em, zapewne chciałby także sprawować polityczny nadzór na Polską 2050. Wspólna lista na czas parlamentarnych – to dla wielu anty-PiS-owskich wyborców brzmi dobrze. I dość niewinnie – jako sprawne narzędzie pokonania obecnej władzy. <br><Br> <a href="/twoje-info"><img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" alt="Twoje INFO - kontakt z TVP INFO" title="Twoje INFO - kontakt z TVP INFO" width="100%" /></a> <br> Tylko że liderzy opozycyjnych partii dobrze wiedzą, że wspólna lista wyborcza oznacza uznanie hegemonii politycznej Platformy Obywatelskiej. A w czasach takich jak obecne, czasach zachwianego geopolitycznego bezpieczeństwa i potencjalnych globalnych falowych kryzysach gospodarczych równa się to marginalizacji takich satelickich ugrupowań. Przykładowo: będą one wizerunkowo ponosiły niemałą część odpowiedzialności za sytuację w kraju, ale nie będą miały realnych politycznych pakietów kontrolnych. Także dlatego, że Donald Tusk i bonzowie Platformy Obywatelskiej im na to nie pozwolą.Po pierwsze dlatego, że będą chcieli jak najpełniej kontrolować sytuację polityczną. Po drugie dlatego, że ludzie Platformy są niesamowicie złaknieni władzy i związanych z nią możliwości. Szeregi anonimowych dziś Sławomirów Nowaków przebierają już nogami w oczekiwaniu na nowy start. I gdy tylko wspólna lista wyborcza nie będzie już Platformie do niczego potrzebna, ludzie Polski 2050, PSL, Nowej Lewicy szybko się dowiedzą, gdzie ich miejsce. Bardzo daleko od pierwszego i drugiego szeregu rzeczywistych decydentów. <br><br> W dodatku jest więcej niż pewne, że liderom Platformy zależy na jak największym osłabieniu/rozbiciu choćby Polski 2050, ponieważ wyrosła pod ich bokiem zdecydowanie zbyt mocno niż niegdyś choćby ugrupowanie Janusza Palikota. <br><Br> A dodajmy do tego, że również w samej Platformie wciąż toczy się bardzo ostry bój o realne pozycje w partii. Dziś już widać, że wojenny kryzys okazał się nową szansą choćby dla Rafała Trzaskowskiego, który w oczach naszych anglosaskich aliantów ma ten atut, że nigdy nie występował w roli politycznego podnóżka Angeli Merkel. A przynajmniej nie tak ostentacyjnie jawnie jak inni politycy Platformy Obywatelskiej. <br><Br> Nieplatformerska opozycja tak naprawdę boi się Donalda Tuska. I mu nie ufa. A równocześnie liderzy pomniejszych opozycyjnych partii są znacznie słabsi od niego. Pytanie, co w nich zwycięży: chęć pokonania PiS czy polityczny instynkt samozachowawczy. <br><br> <b>Zobacz także: <a href="https://www.tvp.info/60141768/dziel-i-rzadz-jak-moskwa-korzystala-z-naiwnosci-liberalow-z-po" target="_blank">„Dziel i rządź”. Jak Moskwa korzystała z naiwności liberałów z PO</a></b>