Wielkie emocje w Madrycie. Królewscy są w tym sezonie specjalistami od misji niemożliwych. Po PSG i Chelsea ofiarami niezłomnego madryckiego ducha padli mistrzowie Anglii. Manchester City jeszcze w 90. minucie prowadził 1:0 (w dwumeczu 5:3), a klubowi logistycy szukali już najlepszych hoteli na finał w Paryżu. Wtedy jednak znów dał o sobie znać duch Santiago Bernabeu. Już pierwsze spotkanie obu zespołów było niezapomianym widowiskiem: cios za cios, gol za gol, Manchester City wygrał u siebie 4:3, a fani ostrzyli zęby na rewanż. <br><br> Nie zawiedli się, choć przez długi czas nic nie zapowiadało aż tak wielkich emocji. Królewscy byli lepsi, stwarzali więcej okazji, ale na potęgę psuli: a to Vinicius, a to Modrić, a to Benzema. A że niewykorzystane sytuacje się mszczą... <br><br> Na kwadrans przed końcem świetną akcję wyprowadził Bernardo Silva, który pod polem karnym odegrał przytomnie do Riyada Mahreza – Algierczyk zasygnalizował strzał w długi róg, „położył” Thibaut Courtois, strzelając precyzyjnie tuż przy bliższym słupku. Belg mógł zachować się lepiej, ale koniec końców szans wielkich nie miał. Sytuacja Królewskich z „trudnej” zmieniła się w „beznadziejną”. <br><br> Ci jednak, w swoim stylu, walczyli do końca. Kłopot w tym, że gospodarze długimi fragmentami... nie mogli odzyskać piłki. Miał ją za to Jack Grealish: wprowadzony chwilę wcześniej, dwa razy szarżował lewym skrzydłem, dwukrotnie będąc o krok od przypieczętowania awansu. Najpierw piłkę z linii po jego strzale wybijał jednak Mendy, a kilkadziesiąt sekund później cudowną paradą popisał się Courtois.W okolicach 90. minuty ponad 60 tys. kibiców zgromadzonych na Santiago Bernabeu wstało z miejsc. Real wreszcie miał przewagę, wreszcie odzyskał inicjatywę, a goście w dziesiątkę stali we własnym polu karnym. Blisko był Asensio, który nabiegał na piłkę zagraną po ziemi przez Carvajala. Wychowankowi Królewskich zabrakło jednak kilku centymetrów, by zaskoczyć Edersona. <br><br> Niczego nie zabrakło z kolei Rodrygo: Camavinga rozrzucił piłkę na lewą stronę do Benzemy, ten przytomnie zgrał do rezerwowego 21-latka, który z metra kopnął prosto do bramki. 1:1, 4:5 w dwumeczu, w stolicy Hiszpanii wróciła nadzieja. By doprowadzić do dogrywki, potrzebny był jeszcze jeden gol. <br><br> Trafienie Brazylijczyka jeszcze bardziej splątało nogi piłkarzom Guardioli. A gospodarzom – dodało skrzydeł. Minęło zaledwie kilkadziesiąt sekund, Daniel Carvajal dośrodkował w pole karne, a Rodrygo błysnął raz jeszcze: tym razem precyzyjnym uderzeniem głową. <center> <blockquote class="twitter-tweet"><p lang="pl" dir="ltr">CO TAM SIĘ WYDARZYŁO?! Dwa gole Rodrygo w dwie minuty, Real Madryt odrabia straty! Dogrywka! <a href="https://twitter.com/hashtag/UCL?src=hash&ref_src=twsrc%5Etfw">#UCL</a> <a href="https://twitter.com/hashtag/RealManCity?src=hash&ref_src=twsrc%5Etfw">#RealManCity</a> <a href="https://t.co/RjN8mvfUcm">pic.twitter.com/RjN8mvfUcm</a></p>— Polsat Sport (@polsatsport) <a href="https://twitter.com/polsatsport/status/1521957463699771393?ref_src=twsrc%5Etfw">May 4, 2022</a></blockquote> <script async src="https://platform.twitter.com/widgets.js" charset="utf-8"></script></center> Goście, gdyby mogli, pobiegliby prosto do szatni. Załamani, przygnębieni, z trudem udało im się powstrzymać kolejną szarżę Realu, który sprawę awansu do finału chciał wyjaśnić jeszcze przed dogrywką. Guardiola próbował jeszcze w przerwie wykrzesać coś ze swoich piłkarzy, ale cały plan wziął w łeb już na początku: Camavinga pognał z piłką kilkadziesiąt metrów, podał do Rodrygo, ten zgrał w pole karne, gdzie faulowany przez Rubena Diasa był Benzema. Sam poszkodowany podbiegł do „jedenastki”, którą pewnym strzałem wykończył. <br><br> Real w świetnym, niezapomnianym stylu awansował do finału Ligi Mistrzów. PSG, Chelsea, Manchester City – trudno wyobrazić sobie bardziej wymagającą ścieżkę na szczyt piłkarskiej Europy. Przed Królewskimi jeszcze jeden przystanek: 28 maja w podparyskim Saint Denis zmierzą się z Liverpoolem. Transmisja finału w Telewizji Polskiej.