W ostatnim czasie politycy Platformy Obywatelskiej przypisują sobie budowę gazoportu w Świnoujściu. Tymczasem Waldemar Pawlak podważał sens powstania terminala LNG. – To triumf idei nad zdrowym rozsądkiem – mówił w lutym 2008 roku ówczesny minister gospodarki i wicepremier w rządzie Donalda Tuska.
Politycy Platformy Obywatelskiej udostępniają w sieci grafikę, na której przedstawiono kilka „sukcesów” rządów Donalda Tuska w sprawie...
zobacz więcej
Lider PO twierdzi, że to w czasach, kiedy on był premierem, rozpoczęto budowę terminalu LNG w Świnoujściu. Jednak prace nad uruchomieniem gazoportu ruszyły już w 2006 roku i gdyby nie opieszałość urzędników z rządu PO-PSL, niebieskie paliwo mogło trafić do Świnoujścia już w 2012 roku.
Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ.
Legislacyjne podwaliny pod inwestycję przygotował rząd Jarosława Kaczyńskiego w latach 2006 i 2007. Gdy jednak do władzy doszła Platforma Obywatelska oraz Polskie Stronnictwo Ludowe, strategiczna inwestycja, uniezależniająca Polskę od dostaw niebieskiego paliwa z Rosji "trafiła na półkę".
W lutym 2008 roku Joachim Brudziński dopytywał Waldemara Pawlaka, dlaczego budowa jeszcze się nie rozpoczęła.
– Pana rząd podejmował decyzje na podstawie ogólnej intencji politycznej, a nie na podstawie oceny, czy projekt jest możliwy do zrealizowania. Projekt LNG będzie oceniany przez banki – odpowiadał z mównicy sejmowej ówczesny wicepremier i minister gospodarki.
Czytaj także: „Pawlak jest polskim Schroederem"
„Nasz człowiek w Warszawie” – pisały rosyjskie media, gdy władzę w Polsce dzierżył Donald Tusk. Platforma obiecywała wtedy Polakom reset w...
zobacz więcej
Gdy Brudziński nie dawał za wygraną, Pawlak próbował zbyć posła PiS, dociekając powodów zainteresowania inwestycją. Stwierdził, że budowa gazoportu jest ważna dla Brudzińskiego, bo jest on związany z niedaleko położonym od Świnoujścia Szczecinem.
Później przekonywał właśnie, że to nie rząd, a banki zdecydują o tym, czy gazoport w ogóle powstanie.
Poseł PiS odparł, że podobnych argumentów używał Leszek Miller, który będąc premier w 2003 roku zerwał podpisaną dwa lata wcześniej przez rząd Jerzego Buzka umowę z Norwegią na budowę gazociągu po dnie Morza Bałtyckiego.