
Pewien Amerykanin podczas remontu łazienki znalazł zamurowane w ścianie torebki z McDonald'sa sprzed około 60 lat. W jednej z nich były frytki. Mężczyzna twierdzi, że pachniały bez zarzutu. Przekonuje, że wciąż były... chrupiące.
Wiele restauracji z Podhala w ramach protestu wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę wykreśliło ze swojego menu ruskie pierogi. W ich miejsce...
zobacz więcej
Mieszkaniec przedmieść Chicago, Rob Jones, podczas zdejmowania armatury w łazience dokonał niezwykłego odkrycia. W ścianie znalazł zamurowaną szmatę, w którą zawinięte były trzy zużyte torebki z McDonald'sa. W jednej z nich były frytki. Zdjęciem tego artefaktu podzielił się w sieci.
Na opakowaniach widniały stare grafiki McDonald'sa z pierwszą maskotką firmy, Speedee, która trzyma tabliczkę z hasłami: „Jestem szybszy” i „Hamburgery robione na indywidualne zamówienie”. Okazało się, że podobne oznaczenia McDonald's wykorzystywał w latach 1955-1961 r. Dwa złote łuki w logo restauracji pojawiły się dopiero w 1961 r.
Dom Jonesa został ukończony w 1959 r., więc mężczyzna przypuszcza, że torebki są pamiątką po budowlańcach, którzy go stawiali. Ma też podejrzenia, w której konkretnie restauracji popularnej sieciówki zrobili zakupy, jako że nieopodal znajduje się pierwszy McDonald's, jaki powstał w tej okolicy.
Mimo że frytki mają około 60 lat, ich zapach był neutralny. Internauci dopytywali Jonesa, czy skosztował dania. Ten nie odpowiedział wprost, ale stwierdził, że wciąż były chrupiące.