W piramidzie ludzkich potrzeb nauka zajmuje dalsze miejsca. Słyszy się w koło niezłą w sumie radę – aby w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę pomagać z głową. Są domeny życia, w których można, a nawet trzeba pomagać tam na miejscu. Wydawać by się mogło, że w piramidzie ludzkich potrzeb nauka zajmuje miejsca dalsze – za poczuciem elementarnego bezpieczeństwa, zaspokojeniem głodu i pragnienia etc. Jednak jeśli działalność naukowa i kształcenie akademickie upadnie, Ukrainy nie da się podnieść z wojennych zniszczeń ani strukturalnie umocnić. A tylko wtedy będzie odporniejsza na kolejne ataki, silniejsza. Jeśli jednak cała pomoc zamieni się w amerykańską czy jakąkolwiek zachodnią „ofertę podwózki” – jakże słusznie odrzuconą przez prezydenta Wołodymyra Zelenskiego – złożoną prominentnym czy wybitnym uczonym i nauczycielom akademickim oraz doktorantom, nastąpi tylko jedna rzecz: absolutnie niekorzystny dla Ukrainy drenaż mózgów. <br /><br /> Taki lub gorszy, z jakim mamy do czynienia w Rosji. Rosji, która odcięła się od światowych czasopism naukowych decyzją Putina, choć tego typu<a href="https://www.tvp.info/59034065/wolnosc-i-odpowiedzialnosc-w-nauce-czyli-czy-bojkotowac-rosyjskie-prace-naukowe" target="_blank"><b> bojkot nie został zaproponowany przez te czasopisma</b>.</a> Rosji, w której nikt już przy zdrowych zmysłach nie chce organizować międzynarodowych konferencji czy sympozjów naukowych. <a href="https://tygodnik.tvp.pl/58978958/gwiezdne-i-zimne-wojny-z-rosja-w-nauce-stacje-w-kosmosie-i-badania-w-arktyce-sa-zagrozone" target="_blank"><b>Z którą nikt już nie chce kontynuować wspólnych projektów badawczych</b></a>. I to jest wielka strata nie tylko dla Rosji, ale też dla świata. <br /><br /> Drenaż mózgów wywołany wojną zawsze ma miejsce. Aczkolwiek, i Polska doświadczyła tego chociażby po II wojnie światowej – nawet, a być może zwłaszcza do zrujnowanego kraju uczeni i wykładowcy akademiccy wracają. Głównie dlatego, że jak nikt zdają sobie sprawę, <b>jaką rolę gra uniwersytet tam, gdzie dookolne uniwersum doprowadzono do rozpadu. </b>Nauka ma wymiar globalny, a nie wyłącznie narodowy. Stąd nie dziwi, że laboratoria na całym świecie zaoferowały pomoc setkom ukraińskich uczonych, którzy uciekli ze swojego rozdartego wojną kraju. <br /><br /> A co z tymi, którzy zostali i walczą albo po prostu pracują, póki się da? I giną. Jak profesor Uniwersytetu Charkowskiego im. Karazina <b>Oleksandr Bezuglov</b> czy zabity w obwodzie ługańskim docent materiałoznawstwa, specjalista w zakresie drewna i konstrukcji drewnianych <b>Jurij Romanowicz Dadak</b>, znany też jako poeta i działacz społeczny pod pseudonimem Jurij Ruf. <br><br> Pod Lwowem zaś przez rosyjską rakietę został zabity wybitny paleontolog <b>Władimir Tretyak</b>, wykładowca na Wydziale Biologii i Ekologii Podkarpackiego Uniwersytetu Narodowego im. Stefanika w Iwano-Frankiwsku. O wiele mniej pomocy jest dostępnej właśnie dla nich. Z pierwszych stron portali dowiadujemy się o śmierci w wyniku wojny ukraińskich mistrzów sportu, aktorów czy gwiazd popkultury. A o uczonych – cicho. <br /><br /> <b> Pensje wielu pracowników instytucji naukowych zostały zmniejszone lub wstrzymane, ponieważ środki są przeznaczane na obronę narodu</b>. Niektórzy uczeni musieli opuścić swoje domy, ewakuować swoje uniwersytety (jak w Sumach czy Charkowie).Nie mieli do kogo się zwrócić – dopóki Wolfgang Pauli Institute (WPI) w Austrii i garstka innych organizacji naukowych nie zaczęły powoływać do życia programów – kół ratunkowych. Możemy o nich przeczytać w materiale z Ukrainy w najnowszym numerze „Science”. <br><br> <b>Kwoty są niewielkie bo wstępnie budżet WPI na ten cel to zaledwie 50 tys. euro. Jednak inicjatywy te „mają kluczowe znaczenie dla ratowania nauk podstawowych i stosowanych na Ukrainie</b>” powiedział dla „Science” Anatolij Zagorodny, Prezes Narodowej Akademii Nauk Ukrainy (NASU). <br><br> Tylko takie wysiłki mogą pomóc powstrzymać obserwowany teraz w ramach fali uchodźczej drenaż mózgów. Trzeba robić coś więcej, niż tylko mieć nadzieję, że reprezentanci dziedzin nauki, z których Ukraina słynie w świecie (np. rolnictwo i agrotechnika, inżynieria materiałowa i konstrukcja maszyn, matematyka)<b> wrócą po wojnie kontynuować karierę na Ukrainie. Na uniwersytetach, które trzeba będzie najpierw – dosłownie – odgruzowywać. </b> <br /><br /> Większe pakiety ratunkowe czekają na Ukrainę po zakończeniu wojny. Rząd USA zaczął omawiać ogólne zarysy projektu przypominającego Planu Marshalla, czyli wysiłki USA na rzecz odbudowy Europy po II wojnie światowej. Nauka nie zostanie w nich pominięta.Czasem rakieta czy bomba trafia w coś cenniejszego, niż sala wykładowa. Charkowskim Instytucie Fizyki i Technologii stracił w marcu podczas ataku rakietowego swoje „źródło neutronów”, w którym eksperymenty prowadzili badacze z wielu krajów. <b>Czy uda się to po wojnie odbudować? Koszty będą niebagatelne. </b><br /><br /> Także i polska Fundacja na rzecz Nauki Polskiej sfinansuje w tym roku co najmniej sześć współpracy naukowych między uczonymi z Polski i Ukrainy. Każdy z tych zespołów otrzyma 58 tys. euro rocznie na pensje i wydatki na badania. Fundacja im. Krzysztofa Skubiszewskiego planuje zaś wypłacić co najmniej 240 tys. euro naukowcom pozostałym na Ukrainie i naukowcom-uchodźcom w Polsce. Austriackie Ministerstwo Nauki właśnie przekazało wspomnianemu programowi im. Paulinga kolejne 50 tys., co umożliwi wsparcie kolejnych dwudziestu badaczy. <br /><br />Chodzi nie tylko o przywrócenie nauce ukraińskiej stanu materialnego sprzed inwazji, ale także inwestowanie w obszary, w których Ukraińcy mogą stać się liderami. <br /><br /> Zanim jednak będzie wielki plan odbudowy, wojna trwa. NASU zamierza skierować 20 tys. euro niewielkiej jak na swój potencjał pomocy otrzymanej od Francuskiej Akademii Nauk do naukowców we wschodnich naukowych „fortecach”, takich jak Charków i Sumy. <b>To kilkadziesiąt szkół wyższych i instytutów naukowych o różnych specjalnościach, kilka wielkich uniwersytetów</b>. <br><br> Z kolei wyżej wspomniany projekt austriacki utrzymuje dziś 17 fizyków i matematyków z południowego wschodu Ukrainy. Nie mogą prowadzić eksperymentów, w ich instytutach nie ma szyb, a czasem i ścian, ale mają za co przetrwać. Piszą zaległe prace naukowe, uczą studentów przez internet, planują przyszłe eksperymenty etc. <br><br> <b> Wojna trwa, im dłużej i gwałtowniej, w tym większej ruinie będzie ukraińska nauka.</b> W interesie nie tylko ukraińskim, bo nauka jest uniwersalna a nie tylko narodowa, jest podtrzymać na jakiejś kroplówce tych, którzy trwają dziś na posterunku. Choć ich uniwersytety czasem zamieniły się lub zamienią do końca wojny w kupę gruzów. Parafrazując słynną wypowiedź kamieniecką Pana Wołodyjowskiego, i w kupie gruzów można robić naukę. Bo naukę robią ludzie. I ich trzeba tą kroplówką podtrzymać przy życiu. <br /><br /><b> Autorka pragnie podziękować p. prof. Ihorowi Lylo za pomoc podczas powstawania tego tekstu. </b>