
– Od pierwszych dni działania punktu na stadionie Arena Lwów wolontariusze pomogli ponad 10 tys. osób uciekającym ze wschodniej Ukrainy. To nie jest schron, tylko miejsce, gdzie można odpocząć, zjeść i wyruszyć w dalszą podróż – powiedziała w rozmowie z PAP koordynatorka punktu Ivanna Hetus.
Z całego świata płyną gesty solidarności dla Ukrainy. Akcję wsparcia pod hasłem #UAreNotAlone, prowadzi także Totalizator Sportowy.
zobacz więcej
Wojna na Ukrainie
Ośrodek koordynacyjny dla uchodźców wewnętrznych z Ukrainy powstał na terenie stadionu Arena Lwów zlokalizowanego na obrzeżach Lwowa. – Naszą misją jest pomoc tym, którzy docierają do Lwowa pociągami i nie wiedzą, co mają robić. Są to osoby głównie ze wschodniej części Ukrainy, z Kijowa, Mariupola. Tutaj mogą odpocząć, zjeść ciepły posiłek, zarejestrować się i wyruszyć w dalszą podróż – podkreśliła Hetus.
– Mamy przygotowane jedzenie dla dzieci, leki, materace, koce. Dużo osób podróżuje ze zwierzętami, dlatego mamy jedzenie dla psów i kotów. Zorganizowaliśmy też mały kącik z zabawkami dla dzieci – stwierdziła.
Zobacz także: Sportowcy i ludzie kultury wspierają uchodźców z Ukrainy
Siły rosyjskie zbombardowały w piątek koszary ukraińskiego wojska w Mikołajowie na południu Ukrainy; w sobotę rano wciąż trwała tam akcja...
zobacz więcej
Uchodźcy, którzy docierają do Areny Lwów nie nocują tutaj, ale jeżeli jest taka potrzeba, to mogą zostać na jedną noc. – Najczęściej jednak decydują się tu pozostać kilka godzin, zbierają się w grupy i wyruszają w dalszą drogę na przykład autokarem. Bardzo wiele osób wyjeżdża stąd za granicę. Jeżeli ktoś decyduje się pozostać we Lwowie pomagamy mu zorganizować nocleg – powiedziała Hetus.
Wskutek działań zbrojnych Rosji na Ukrainie do sobotniego poranka zginęło 112 dzieci, a 140 zostało rannych – poinformowało biuro Prokuratora...
zobacz więcej
Irina do Lwowa dotarła z obwodu odeskiego i – jak podkreśliła - kiedy zaczęła się wojna została bez pracy. – Szukałam pracy wszędzie, chodziłam, pytałam, bo nie chciałam wyjeżdżać, ale nigdzie nie znalazłam. Ostatecznie musiałam wyjechać, bo zrobiło się już bardzo niebezpiecznie. Nasz obwód odeski cały czas praktycznie ostrzeliwują. Jeszcze do mojego wyjazdu w Odessie było bezpiecznie, ale potem to już były regularne walki – powiedziała i dodała, że na miejscu została jeszcze jej babcia, która „domu nie opuści, ma tam psy i nie zostawi ich, jest gotowa tam nawet umrzeć”.