
Zatłoczona, głośna i pełna kontrastów. Otoczona lazurowymi wodami Oceanu Indyjskiego Mombasa, jest kosmopolitycznym tyglem i największym portem morskim w Afryce Wschodniej. Pierwszym Europejczykiem, który tu dopłynął, był portugalski odkrywca i żeglarz Vasco da Gama. Do dziś wpływy wielu kultur można zobaczyć zanurzając się w nadszarpniętych zębem czasu uliczkach starego miasta. A na murach zabytkowego fortu znajduje się tabliczka upamiętniająca pobyt w Afryce polskich zesłańców, którzy uciekli z syberyjskiego piekła. I właśnie tutaj, w wielokulturowej Mombasie, dotarła do mnie informacja o napaści Rosji na Ukrainę….
Pandemia koronawirusa powoli odpuszcza, ale są kraje, które przynajmniej według statystyk, od samego początku radzą sobie z nią doskonale. Jednym z...
zobacz więcej
Budzik wyrywa nas ze snu. Mamy dwie godziny, żeby przebić się przez korki i dotrzeć do centrum Mombasy, gdzie czeka na nas już lokalny przewodnik. Zaspana włączam kenijską telewizję i nie wierzę własnym uszom. - To chyba mi się śni, to na pewno jakiś koszmar - próbuję jeszcze zaklinać rzeczywistość. Afrykańska prezenterka informuje o napaści Rosji na Ukrainę, do której doszło kilka godzin temu. Czarnoskórzy młodzi ludzie studiujący na uniwersytecie w Kijowie na żywo relacjonują sytuację na Ukrainie. Są wśród nich obywatele kilku afrykańskich krajów, m. in. Zambii, Nigerii, Zimbabwe czy RPA. Na tę chwilę jeszcze nie wiedzą, czy i kiedy opuszczą miasto.
Wsiadamy do motorikszy i jedziemy do centrum miasta. Na drogach nie obowiązują żadne przepisy ruchu drogowego. Kierowcy trąbią, jeżdżą pod prąd i zupełnie nie zwracają uwagi na pieszych.
- Trzymajcie się mocno - radzi uśmiechnięty młody Kenijczyk. Po około 40 minutach dojeżdżamy do najsłynniejszego zabytku Mombasy, szesnastowiecznego Fortu Jesus . Przed wejściem czekamy na naszego przewodnika. Podchodzi do nas dwóch Kenijczyków. Jeden z nich, starszy ochroniarz, wskazuje ręką na ścianę. Na murach twierdzy wisi tablica upamiętniająca pobyt w Afryce 20 tysięcy Polaków, którzy trafili tu z zesłania na Syberię. Były to głównie dzieci. Zesłańcy trafili głównie do Ugandy, Tanzanii, Kenii, a także na tereny dzisiejszego Zimbabwe i Zambii. Afryka stała się ich drugim domem – i z relacji zesłańców wynika, że gościnnym domem, w którym wielu odzyskało dzieciństwo.
Opisywana w „Iliadzie” i „Odysei”. Owiana legendami i mitami. Starożytna Troja od stuleci rozpala wyobraźnię archeologów i filmowców. Jej ruiny...
zobacz więcej
Odcięte od internetu nie wiemy, jak dokładnie wygląda sytuacja. Dowiemy się dopiero po powrocie do hotelu. Ale wyobraźnia podsuwa wiele czarnych scenariuszy. Nie chcemy głośno wyrażać swoich obaw. Z rozmyślań wyrywa nas głos naszego przewodnika.
- Karibu (witam) - woła do nas serdecznie i z ogromnym zaangażowaniem oprowadza nas po zabytkowym forcie. Twierdzę w 1593 roku zbudowali Portugalczycy, ale w kolejnych wiekach miała także władców z Omanu i Zanzibaru. Za panowania Brytyjczyków znajdowało się w niej więzienie. Podziwiamy kameralny Dom Omanu, w którym wzrok przyciągają stroje, biżuteria, przedmioty dnia codziennego, cios słoniowy i tablice opisujące historię Omanu. W pobliżu budynku można zobaczyć replikę ludzkiego szkieletu znalezionego w tym miejscu w 1990 roku. Badania wykazały, że pochówek odbył się zgodnie z tradycją chrześcijańską, o czym świadczy ułożenie ciała, położone dłonie na brzuchu i nogi złączone razem. Muzułmanie chowają swoich zmarłych twarzą w kierunku Mekki, a ciało układają na prawym boku. Znaleziony szkielet eksperci datują na XVI lub XVII wiek. Wykopano go spod fundamentów dawnej celi więziennej. W forcie zachowały się także m. in. ruiny magazynów, kościoła i cysterna wodna, której używali Portugalczycy.
Pradawne podziemne miasta, wykute w skałach kościoły i niesamowite formy skalne. Kapadocja - niezwykła kraina w środkowej Turcji - zachwyca...
zobacz więcej
Alfred prowadzi nas do komnaty Mazruich, w której znajdują się ławy i napisy wyryte w kamieniu z XVIII wieku. Obok można zobaczyć ścianę z malowidłami wykonanymi przez Portugalczyków. Warto zajrzeć także do niewielkiego muzeum poświęconego cywilizacji Suahili. Choć to tylko jedna sala, to od razu wzrok przyciągają wyroby ceramiczne, znalezione naczynia, garnki, zbiory kolekcjonerskie i przedmioty pochodzące z Azji.
Starożytne zabytki, drapacze chmur, szerokie ulice, przestronne place i mnóstwo zieleni. Ankara – położona w centralnej części Turcji – jest...
zobacz więcej
Bieda w Kenii jest ogromna. Wielu Kenijczyków żyje za mniej niż dolara dziennie. Dodatkowo sytuację pogarsza fala uchodźców z Somalii. Na ulicach Mombasy można zobaczyć sporo bezdomnych, biegające bez butów dzieci i głodujących ludzi. To bardzo przygnębiający widok. W bogatszych dzielnicach normą są domy ogrodzone płotem pod napięciem. To ochrona przed włamywaczami.
Alfred pokazuje nam najstarszy hotel w mieście, pierwszy posterunek policji, pracownie rękodzielnicze i pochodzący z XVI wieku najstarszy meczet w Mombasie. Siadamy w jednej z przytulnych kawiarni w samym sercu starówki. Alfred zamawia dla nas kawę z przyprawami. Smakuje wybornie.
- Jesteście mężatkami?- pyta nas po chwili. Kręcimy przecząco głowami. - To świetnie! Moja żona mówi, że powinienem znaleźć sobie drugą żonę. Ale nie Afrykankę. Ona twierdzi, że Afrykanki mają trudny charakter. Biała kobieta to co innego – mówi żartem, choć jednocześnie próbuje wybadać teren. - U nas w Kenii mężczyzna może mieć wiele kobiet, ale żona musi o tym wiedzieć. Inaczej to by było nieuczciwe – mówi Alfred. - A kobieta może mieć wielu mężczyzn? Chciałbyś żeby twoja żona miała innego kochanka? - pytam przekornie. - Oj nie, to by mi złamało serce. W naszej kulturze to normalne, że mężczyzna ma wiele kobiet, o ile go na nie stać. Kobiety, to co innego. Choć czasy się zmieniają... Afrykanki są coraz bardziej wyzwolone. Może to i dobrze? - śmieje się Alfred Kazungu.
Zobacz także: Helsinki – osobliwa stolica Finlandii
Gra na harfie, śpiew kolęd i przede wszystkim niesamowite animacje z piasku w wykonaniu słynnej ukraińskiej artystki Tetiany Galitsyny. Oryginalne...
zobacz więcej
Przechodzimy obok słynnego parku baobabów i zamawiamy po świeżym kokosie. Uwielbiam ten smak. Woda kokosowa doskonale gasi pragnienie i nawadnia organizm. Podjeżdżamy jeszcze na miejscowe bazary. Stragany uginają się od egzotycznych owoców, herbat, przypraw i kaw. W jednej z hal na hakach wisi surowe mięso. Pospiesznie opuszczam budynek. Zapach jest dla mnie nie do wytrzymania.
Robimy sobie jeszcze pamiątkowe zdjęcie przy wykonanych z aluminium „słoniowych ciosach” – to symbol miasta – choć muszę przyznać, że z daleka prezentują się lepiej. Ciosy (błędnie nazywane kłami) są pamiątką po wizycie w Mombasie królowej Elżbiety II w 1952 roku. Atrakcją miasta jest także Park Hallera, który jest domem dla wielu gatunków zwierząt. Ale my odpuszczamy sobie tę wycieczkę. Myślę, że naszych wrażeń z wcześniejszego safari po parkach narodowych nic nie jest już w stanie przebić.
Wracamy do hotelu i włączamy telewizję. Kenijscy dziennikarze w serwisach informacyjnych dużo czasu poświęcają sytuacji na Ukrainie. To nas zaskakuje, bo w europejskich mediach nie poświęca się tyle uwagi problemom w Afryce. Aktualne zdjęcia z nalotów bombowych i ostrzeliwanych miast pokazywane są wiele razy w ciągu dnia. Tak jest aż do naszego wyjazdu. Afrykańscy eksperci wyjaśniają, jak wojna w Europie wpływa na rynek walutowy i m. in. na ceny ryżu, kukurydzy, pszenicy, ropy i gazu. A wiadomo, im wyższe ceny, tym jeszcze większe widmo głodu dla biednych krajów Afryki. I obawa, że przyjedzie mniej turystów. W krajach takich jak Kenia, turystyka jest jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki. Według Global Hunger Index, w 2021 roku Kenia zajmowała 87. miejsce na 116 państw i znalazła się wśród 37 krajów, w których poziom głodu został sklasyfikowany jako „poważny”. Głód dotyka 11 mln Kenijczyków, w tym ponad 650 tys. dzieci poniżej piątego roku życia.