Nieoczekiwany zwrot akcji. Jorge Jesus jeszcze dziś przestanie być szkoleniowcem Benfiki Lizbona – donoszą portugalskie media. Portugalczyk to trenerski priorytet wielu klubów w Brazylii, w tym Flamengo, gdzie pracował w latach 2019-2020. Jeśli wróci do Rio de Janeiro, na lodzie może zostać... Paulo Sousa. Sytuacja jest dynamiczna, a wydarzenia z ostatnich dni stanowią coraz lepszy materiał na niezły serial. Przypomnijmy: od początku grudnia z Brazylii dochodziły informacje, jakoby kilka tamtejszych klubów było zainteresowanych usługami Paulo Sousy. Ani on, ani jego agent, Hugo Cajuda, nie komentował i nie dementował tych doniesień, aż do... Wigilii. <br><br> Wtedy sprawy przybrały nieco bardziej drastyczny obrót: brazylijscy dziennikarze pisali, że selekcjoner Polaków jest już dogadany z Internacionalem Porto Alegre i w poniedziałek (27 grudnia) przedstawiciele klubu udadzą się do Lizbony, by podpisać z nim kontrakt. To wtedy głos zabrał agent: Cajuda tłumaczył Tomaszowi Włodarczykowi z portalu Meczyki.pl, że tematu nie ma, a przy świątecznym stole nie chce dementować wszystkich "absurdalnych doniesień".<h2>Karma wraca?</h2> <br> Jak się okazało – wcale nie takich absurdalnych. Tyle że zamiast Internacionalu, Sousa miał być blisko... Flamengo Rio De Janeiro. Bogatszego, znacznie większego klubu, któremu w samej tylko Brazylii kibicuje ponad 40 milionów osób. Awans sportowy, awans finansowy (Sousa miał tam zarabiać prawie dwa razy więcej niż w Polsce), ale też zachowanie bez klasy, pozostawianie reprezentacji na lodzie kilka miesięcy przed decydującymi o awansie na mundial meczami barażowymi – nic dziwnego, że decyzja Sousy rozpętała burzę, a wielu kibiców, dziennikarzy i samych piłkarzy odwróciło się od Portugalczyka. <Br><Br> Jak informował Cezary Kulesza, prezes PZPN, Sousa zgłosił się do niego z prośbą o polubowne rozwiązanie kontraktu. Kulesza się nie zgodził, tłumacząc, że panowie „umawiali się na coś innego” i że „czuje się oszukany”. Podobnie zareagował Jakub Kwiatkowski, rzecznik związku, a także Robert Lewandowski, który o odejściu Sousy dowiedział się tuż po lądowaniu w Dubaju... <br><br> Gdy wydawało się, że Sousa lada moment przeniesie się do Rio de Janeiro, z Portugalii napłynęły kolejne sensacyjne wieści. Jak się okazało, posadę trenera Benfiki może stracić Jorge Jesus. A Jesus to w Rio nazwisko cenione niezwykle: dwa lata temu zdobył z klubem mistrzostwo Brazylii, wygrał też Copa Libertadores (tamtejszy odpowiednik Ligi Mistrzów), po czym w chwale odszedł do Lizbony. Teraz – również w chwale – może wrócić. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej </span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> Sprawa jest o tyle poważna, że to Jesus był priorytetem władz Flamengo. Wobec jego kłopotów w Benfice długo przebąkiwano o tym, że lada moment może zmienić klub. Sygnałów jednak zabrakło, stąd poszukiwanie alternatyw. Jedną z nich był właśnie Sousa. <br><Br> – Nie mogłem już dłużej czekać na Jorge Jesusa. Nie dał nam żadnego sygnału, że chce podjąć pracę i wrócić do Brazylii. Gdyby powiedział mi, poczekaj do trzydziestego, zrobiłbym to. Tak się nie stało. Robiłem, co mogłem, ale się nie udało – mówił w ESPN Marcos Braz, wiceprezes Flamengo. <br><br> <a href="/twoje-info"><img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" alt="Twoje INFO - kontakt z TVP INFO" title="Twoje INFO - kontakt z TVP INFO" width="100%" /></a> <br> 67-letni szkoleniowiec miał we wtorek przekazać jednemu z brazylijskich dziennikarzy, że odchodzi z Lizbony. A skoro odchodzi, to otwiera się przed nim mnóstwo drzwi, zwłaszcza te w Rio. „Dogadany” Sousa, który czekał tylko na załatwienie formalności z PZPN, lada moment może nie mieć ani miłej posady we Flamengo, ani szansy na wprowadzenie Polski na mistrzostwa świata... <br><br> Sytuacja jest rozwojowa, a jej koniec – choć jeszcze w poniedziałek wydawało się, że wszystko przesądzone – wcale nie taki oczywisty.