Rosja gromadzi kolejnych żołnierzy przy granicy z Ukrainą. Rosja w dalszym ciągu robi groźne miny. Apele i ostrzeżenia Zachodu nie przynoszą rezultatów. Ukraina apeluje wciąż do państw członkowskich NATO o możliwość zakupu broni. To jednak jest od miesięcy sabotowane przez Niemcy. Te same Niemcy, które deklarują się jako sojusznicy władz w Kijowie, a w rzeczywistości dążą jedynie do jak najkorzystniejszej współpracy gospodarczej z Kremlem. Mogłoby się wydawać, że po wywołaniu kryzysu energetycznego w Europie, wspieraniu Alaksandra Łukaszenki, także w jego hybrydowych atakach na granice Polski i krajów bałtyckich i grożeniu Ukrainie inwazją –<b> Kreml spuści z tonu i przyjmie propozycję Zachodu rozpoczęcia negocjacji. </b><br /><br /> Niestety, reżim Władimira Putina rozumie jedynie politykę siły. A że nie znajduje zdecydowanych przeciwników ani wśród przedstawicieli UE, ani w najbardziej wpływowych europejskich stolicach, ani w Białym Domu - stara się z obecnej sytuacji wyciągnąć, ile się da. <br /><br /> Tym bardziej, że Kreml czuje, że może zagrać o wysoką stawkę, więc w dalszym ciągu marszczy groźnie brwi i sugeruje, że jest gotowy na wszystko. <br /><br /> <h2> Oskarżenia wyssane z palca </h2><br /> Dlatego Władimir Putin podczas wtorkowego spotkania ze swoimi generałami zapowiadał, że jeśli Zachód zagrozi Rosji, to ona odpowie na to „militarnie i technicznie”. Wyraził przy tym zaniepokojenie rozlokowywaniem elementów systemu amerykańskiej obrony przeciwrakietowej przy rosyjskich granicach i ewentualnym pojawieniem się ich na terytorium Ukrainy. <br /><br /> Minister obrony Siergiej Szojgu poszedł jeszcze dalej, oskarżając Waszyngton, że szykuje prowokację na Ukrainie przy pomocy „substancji chemicznych” poprzez działanie w obwodzie donieckim 120 najemników z prywatnych firm wojskowych.<b> Mają oni także, jak przekonuje Szojgu, przeszkolić „w akcjach bojowych ukraińskich żołnierzy z formacji specjalnych i grup radykałów”. </b> <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej </span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> Co z tego, że jest to typowe rosyjskie kłamstwo i dezinformacja, szyte naprawdę grubymi nićmi; co z tego, że zarówno Pentagon jak i Kijów określiły te zarzuty jako fałsz – skoro przekaz idzie w świat i będzie służył do pogarszania i tak złej sytuacji w regionie?Jak powiedział portalowi Ukraińska Prawda rzecznik MSZ w Kijowie Ołeh Nikołenko, ich celem jest przygotowywanie zasłony informacyjnej dla kolejnych rosyjskich prowokacji. Wcześniej mieliśmy m.in oskarżenia ukraińskiej armii o zrywanie rozejmu na linii rozgraniczenia w Donbasie i informacje o zatrzymaniach rzekomych ukraińskich szpiegów, terrorystów czy wreszcie neonazistów. <br /><br /> <h2> Coraz więcej rosyjskich żołnierzy </h2><br /> Tymczasem w środę sekretarz Rady Narodowego Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy powiedział, że przy granicy kraju zostało rozmieszczonych 122 tys. rosyjskich żołnierzy, którzy przebywają w odległości do 200 km od niej, a w promieniu do 400 km od granicy jest ich ponad 143 tys. <br /><br /> Z kolei wywiad ukraińskiego ministerstwa obrony poinformował, że w kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów Donbasie stacjonuje na stałe 600-800 rosyjskich oficerów i generałów i zajmują oni m.in. stanowiska dowódcze w 1. i 2. Korpusie Armijnym „rosyjskich wojsk okupacyjnych”. Co więcej, otrzymują oni odznaczenia państwowe i awansują w rosyjskiej armii. <br /><br /> Rosja wciąż utrzymuje jednak, że na terenie wschodniej Ukrainy nie ma jej żołnierzy i że nie jest ona w żaden sposób zaangażowany w tamtejszy konflikt, który w rzeczywistości w 2014 r. wywołała i który wciąż podtrzymuje. <b>Obecny stan – rozejmu, przez cały czas przerywanego przez separatystów – może w każdym momencie zamienić się znów w regularną wojnę, co jest formą nacisku na Kijów i Zachód. </b> <br /><br /> Słowa rosyjskiego cara i jego przybocznego są też kontynuacją opublikowanych w piątek przez tamtejszą dyplomację propozycji dotyczących tzw. gwarancji bezpieczeństwa, których domaga się Moskwa od Zachodu.<h2> Rosyjski test </h2><br /> Jakby rzeczywistością, a nie wymysłem propagandy, było zagrożenie Rosji ze strony USA i NATO, a także Ukrainy, które to o niczym innym nie myślą, jak tylko o tym, by ją zaatakować. <br /><br /> Bogu ducha winne władze w Moskwie apelują zaś o pokojowe rozwiązania, o rozmowę, dialog, chcą tylko w spokoju dostarczać Europie gaz. Cóż w tym złego? Przecież jest zimno, Europa ma go coraz mniej, jego cena rośnie, wystarczy tylko szybko uruchomić Nord Stream 2 i wszystko będzie po staremu. <br /><br /> Oczywiście – jak zapewniał Putin, pytany wcześniej o to, czy w takim wypadku Gazprom dalej będzie przesyłał ten surowiec przez Ukrainę – jest to możliwe, ale – jest jeden warunek – Kijów musi zmienić postawę wobec Moskwy. <br /><br /> Co to oznacza? Wiadomo. Musi być tak, jak było po staremu. Tak jak przed Majdanem. Żadnych rojeń o UE i NATO, reform, odchodzenia od postsowieckich realiów.<b> Ukraina to cześć Rosji i basta. Jeden naród, jednak słowiańska brać. </b><br /><br /> Jak na razie wszystko wskazuje, że agresywna polityka Moskwy przynosi rezultaty. Pomimo tego, że Waszyngton zapowiada, że większość z propozycji Kremla jest nie do zaakceptowania i podkreśla, że żaden kraj nie będzie decydował o decyzjach podejmowanych przez inny, to wyraził już chęć zorganizowania spotkania. Dojdzie do niego prawdopodobnie już w styczniu.<h2> Nie lekceważą zagrożenia </h2><br /> Ostatnie wypowiedzi amerykańskich władz sugerują, że są one bardzo zaniepokojone obecną sytuacją na rosyjsko-ukraińskiej granicy i nie traktują jej jedynie jako straszaka, ale rzeczywistą groźbę inwazji. <br><Br> <b>Na początku tygodnia Pentagon poinformował, że przedstawiciele amerykańskiego resortu obrony odbyli niedawno wizytę w tym kraju, by zbadać jakie są jego potrzeby w sferze obrony powietrznej. <br /></b><br /> W ostatnim czasie amerykańskie media podawały, że Ukraina prosiła Stany Zjednoczone przede wszystkim o systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej m.in. zestawy Patriot i Żelazna Kopuła. <br /><br /> Przed kilkoma dniami minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow podczas konferencji prasowej zaapelował do zachodnich partnerów o przekazanie jego krajowi pomocy w postaci broni defensywnej i ofensywnej. <br><Br> - Na Kremlu są ludzie bardzo pragmatyczni, którzy bardzo dobrze liczą pieniądze. Jeśli będą wiedzieć, że cena tego ataku, tej agresji dla niech będzie niewspółmierna, nie zdecydują się na to – dodał. <br /><br /> <h2> Hamulcowa Merkel </h2><br /> Głównym hamowniczym zachodniej pomocy wojskowej dla Ukrainy, także broni defensywnej, były dotychczas Niemcy rządzone przez kanclerze Angelę Merkel. Wetowała ona zakupy z krajów członkowskich NATO, wykorzystując zasadę, że aby je przesłać krajowi nie należącemu do Sojuszu, potrzebna jest jednogłośność.- Niemcy cały czas budują gazociąg Nord Stream 2 i jednocześnie blokują zakupy broni defensywnej; to bardzo nie w porządku - oceniał Ołeksij Reznikow w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika „Financial Times”. Jego słowa potwierdził m.in. niemiecki dziennik „Bild”. <br /><br /> Przypomnijmy – mówimy o kraju, który wciąż podkreśla, że jest sojusznikiem Ukrainy, jest jednym z członków formatu normandzkiego, który ma rozwiązać konflikt w Donbasie, <b>a przy tym dąży do jak najbliższych relacji gospodarczych z Moskwą i podważa solidarność europejską i bezpieczeństwo całego kontynentu, chcąc uruchomić Nord Stream 2. </b> <br><Br> <b>Na szczęście nie wszystko zależy od Berlina. <br /></b><br /> Podczas prezydentury Donalda Trumpa USA wspierały Ukrainę militarnie i pomagały jej unowocześnić swoją armię. <br /><br /> <a href="/twoje-info"><img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" alt="Twoje INFO - kontakt z TVP INFO" title="Twoje INFO - kontakt z TVP INFO" width="100%" /></a> <br> Za prezydentury Joego Bidena nie widać tak wielkiej determinacji, by, w obliczu możliwego rosyjskiego ataku wzmocnić ten kraj, ale rozmowy na temat wsparcia militarnego trwają. Pamiętajmy również, że na Biały Dom wciąż wywierane są naciski senatorów obu partii, którzy uważają, że USA powinny wesprzeć władzę w Kijowie, zanim dojdzie do rosyjskiej ofensywy. <br /><br /> <h2> Cyberzagrożenie </h2><br /> Dlatego też w ostatnim czasie Stany Zjednoczone i Wielka Brytania wysłały na Ukrainę w ekspertów do obrony przed rosyjskimi cyberatakami, do których nasilenia doszło w ciągu ostatniego miesiąca.Jak donosi „New York Times”, Biały Dom obawia się, że do ewentualnego zmasowanego ataku może dojść po prawosławnym Bożym Narodzeniu, czyli w pierwszej połowie stycznia. Rosja atakowała już ukraińską sieć energetyczna w przeszłości. Teraz jej ofiarą mogą paść jej instytucje państwowe, systemy bankowe, a także krytyczne elementy gospodarki i rządu. <br /><br /> Jak ocenia gazeta, powołując się na ekspertów, celem Moskwy jest doprowadzenie na Ukrainie do sytuacji, w której jej prezydent Wołodymyr Zełenski będzie sprawiał wrażenie nieudolnego i bezbronnego – co ma stać się jednym z pretekstów do inwazji. <br /><br /> Departament Stanu ostrzegł również na początku tygodnia Amerykanów, by nie podróżowali na Ukrainę ze względu na „zwiększone zagrożenie ze strony Rosji”, a sytuacja na jej granicach jest nieprzewidywalna i może ulec szybkiemu pogorszeniu. <br /><br /><i> Petar Petrović<br /><br /> Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia</i><br /><br />