
Gdy pod koniec października światło dzienne ujrzała informacja o śmierci ciężarnej kobiety w szpitalu Pszczynie, politycy opozycji i związane z nimi media w brutalnych słowach oskarżały o to polski rząd, prezydenta i Trybunał Konstytucyjny. Teraz, gdy na światło dzienne wychodzą nowe informacje wskazujące na winę lekarzy - oskarżyciele milczą. „Dlaczego nikt o tym nie mówi?” – pyta matka zmarłej Izabeli i przypomina, że córka nie chciała aborcji, a lekarze mogli uratować i ją, i jej synka Leosia.
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska poinformował w poniedziałek, że w szpitalu w Pszczynie jest prowadzona zarówno kontrola NFZ, jak i śledztwo...
zobacz więcej
30-letnia kobieta trafiła do pszczyńskiego szpitala w 22. tygodniu ciąży, kiedy odeszły jej wody płodowe. Jak donosiły media, u płodu wcześniej stwierdzono wady rozwojowe. Kobieta zmarła w wyniku wstrząsu septycznego.
Na początku grudnia NFZ przedstawił wyniki kontroli w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie. Potwierdziła ona liczne nieprawidłowości w organizacji, sposobie realizacji i w jakości świadczeń udzielonych pacjentce. Na szpital nałożono maksymalna karę w wysokości blisko 650 tys. zł.
„SE” rozmawiał z matką zmarłej kobiety. Pani Barbara jest przekonana, że jej córkę i wnuka można było uratować. „Oni mieli przede wszystkim ratować to dziecko. Co oni wymyślają o tej aborcji? Czy ona (Izabela – przyp. red.) poszła po aborcję do szpitala? Nie była przecież po wypadku, to była zdrowia dziewczyna. Odeszły wody płodowe. Mieli ratować to dziecko” – mówi kobieta.
Matka zmarłej przekonuje, że synek ciężarnej Leoś był zdrowy. „To dziecko miało 55 deka, tak wyszło po sekcji zwłok. Nie 485 gram, jak jej powiedzieli w szpitalu po USG. Takie dzieci żyją. Ja mam sekcję zwłok dziecka. Ono było zdrowe” – przekonuje mama Izy cytowana przez „SE”.