
Rok temu na ulice polskich miast wyszły protesty zwolenników ułatwienia dostępu do aborcji i przeciwników wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Obok innych haseł, nadających się do cytowania lub nie, karierę zrobiło bojowe zawołanie „To jest wojna!”. Komunikat obecny był na bannerach, pojawiał się na niszczonych fasadach biur poselskich i kościołów. Okazuje się, że wojny nie można jednak przywoływać bez konsekwencji jako figury retorycznej - właśnie pojawiła się ona na naszym progu. Paradoksalnie ci, którzy wówczas wznosili ten okrzyk, dziś nie widzą zagrożenia. Wojna lepiej wygląda na transparentach niż gdzieś daleko, pod granicą z Białorusią.
Grupa uchodźców przebywa po stronie białoruskiej; my, jako Straż Graniczna, jesteśmy od obrony integralności granic naszego kraju – przekazała w...
zobacz więcej
Już późną wiosną analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich informowali o zwiększonej presji imigracyjnej ze strony Białorusi, mającej być zemstą za wsparcie dla tamtejszej opozycji po sfałszowanych wyborach. Początkowo głównym celem ataku stała się Litwa, choć już wówczas mowa była również o Polsce. Łotwa w pierwszej chwili nie została jeszcze zaatakowana, co OSW tłumaczyło postrzeganiem przez Mińsk tego państwa jako bardziej neutralnego.
Sytuacja zmieniła się jednak dość szybko, dość szybko też, przy konsensusie wszystkich sił politycznych dwa państwa bałtyckie zdecydowały się na wprowadzenie stanu wyjątkowego. Strumień imigrantów uderzył więc w kierunku Polski, gdzie jednak białoruska, a de facto białorusko-rosyjska operacja spotkała się z inną reakcją. Niestety bowiem większa część opozycji uznała, że trafia jej się właśnie znakomita okazja do uderzenia w rząd. Gdy z granicy docierać zaczęły dramatyczne obrazy, zapewne częściowo autentyczne, lecz w olbrzymim stopniu inscenizowane, media i politycy zaczęli przedstawiać polskie służby jako bandytów, a władze jako wspólników Łukaszenki i Putina w zbrodni przeciw oszukanym i marznącym uchodźcom.
Wszyscy pamiętamy gorszące sceny podczas debat parlamentarnych czy zachowania posłów opozycji, próbujących prowadzić na granicy swoją kampanię wyborczą. Wszystko to doskonale widoczne było również z wrogich Polsce, Unii Europejskiej i NATO wschodnich stolic. Oś Moskwy, Mińska i bliskowschodnich przestępców – przemytników ludzi, znalazła wdzięcznych sojuszników. Litwa i Łotwa mogły złapać oddech, ponieważ główny napór ruszył tam, gdzie w granicy znalazło się najwięcej wyrw. I nie chodzi tu o faktyczne zaniedbania pograniczników i służb, a o przemówienia, protesty, wpisy internetowe.
Tysiąc pakietów Helps Pack, zawierających ogrzewacz do rąk, batony energetyczne, koc termiczny i wodę dostarczy do diecezjalnych oddziałów Caritasu...
zobacz więcej
Jak pomóc ludziom, którzy przecież nie chcą pozostać w Polsce? Wpuścić ich i skazać na kolejne miesiące tułaczki, tym razem pod granicą Niemiec? Równocześnie przyjmując następnych i następnych, skuszonych „sukcesem” poprzedników? Poseł Sterczewski mówi „Krytyce Politycznej„, że możemy przyjąć milion uchodźców. Inni stawiają znicze i malują kredą chodniki przy siedzibach oddziałów Straży Granicznej. Opłakują dzieci, nie chcąc dostrzec, kto naprawdę skazuje je na ten los. I tego, że sami być może wydają właśnie wyrok na kolejne rodziny, które już wabią handlarze ludźmi z kontrolowanych przez służby Łukaszenki „biur turystycznych”.
Realną pomoc można okazywać przez sprawdzone i mające doświadczenie organizacje, jak choćby prowadzącą zbiórkę na rzecz uchodźców Caritas (zapewne ktoś niechętny organizacji, związanej z Kościołem znajdzie alternatywę), i ja do takiej pomocy namawiam. Natomiast wszelkie ataki na państwo polskie i robienie zbrodniarzy z jego funkcjonariuszy, wykonujących swoje obowiązki, przy równoczesnym ignorowaniu przestępczego tła dramatu na granicy, nie są żadną pomocą. A już na pewno nie dla tych, którzy pomocy potrzebują.
Bardzo trudno uwierzyć, że większość elektoratu Platformy Obywatelskiej jest zadowolona z tego, co wyprawiają ludzie kojarzeni z tą formacją w...
zobacz więcej
Tymczasem wciąż pojawiają się w sferze medialnej ataki na polskie służby, a informacje o napaściach są kwestionowane i wyśmiewane. Wojna psychologiczna trwa więc już na całego i zbiera swoje żniwo, również wśród celebrytów, o czym świadczy przypadek pani Kurdej-Szatan, która na swoim Instagramie poczęstowała wiązanką przekleństw najpierw strażników, broniących granic, a później zwykłych komentatorów, którzy pozwolili sobie na inne niż jej zdanie w tej sprawie.