
- Gdzie są granice bezczelności Tomasza Grodzkiego? – próbowali kilka dni temu ustalić moi redakcyjni koledzy z tygodnika „Sieci”, w debacie przeprowadzonej na antenie rodzimej stacji internetowej TV Polska. Pytanie to w głównej mierze odnosiło się do blokady wniosku prokuratury o uchylenie immunitetu Tomasza Grodzkiego w związku z zarzutami o przyjmowaniu przez niego łapówek w czasie, kiedy był dyrektorem jednego ze szpitali szczecińskich. Gdybym miał jedynie dwa zdania do dyspozycji, aby wyrazić swoją opinię, brzmiałaby ona tak. Po pierwsze – nie ma granic bezczelności Tomasza Grodzkiego jako polityka i jako człowieka. Po wtóre – przesuwa te granice w nieskończoność, gdyż ma w tej sprawie wsparcie własnej partii - Platformy Obywatelskiej, która nie może sobie pozwolić na uchylenie jego immunitetu, ponieważ byłaby to jej klęska wizerunkowa, a tym samym prawdopodobnie największy uszczerbek polityczny, jakie mogłaby doznać w swej historii, ze względu na wyjątkowo bezduszne postępowanie jej polityka.
Decyzja o pozostawieniu bez rozpoznania wniosku o uchylenie immunitetu marszałkowi Senatu Tomaszowi Grodzkiemu jest bezpodstawna, ma na celu...
zobacz więcej
Senat nie zajmie się wnioskiem prokuratury o uchylenie immunitetu marszałka izby Tomasza Grodzkiego. Wicemarszałek Izby Bogdan Borusewicz...
zobacz więcej
I oto po pół roku, 19 października, czyli nie cały tydzień temu, wicemarszałek Izby Wyższej polskiego parlamentu Bogdan Borusewicz poinformował prokuraturę, że postanowił pozostawić wniosek bez biegu, ponieważ nie został on należycie poprawiony.
Mówiąc zwykłym językiem, Bogdan Borusewicz, czyli „Władze Senatu” uznał, że wniosek stracił jakąkolwiek moc urzędową. Może mieć co najwyżej wartość archiwalną, jako leżący w szufladzie jego biurka dokument, który dowodzi nieudolności prokuratury. W każdym razie coś blisko tego.
Od dwóch lat media informowały o mocnych zarzutach korupcyjnych, a od 200 dni prokuratura czekała na uchylenie immunitetu i możliwość postawienia...
zobacz więcej
Do momentu, w którym automatycznie zamieni się w kupkę żelastwa chroniąca go zbroja – jaką jest w tej chwili immunitet. Taką prognozę wysunęła zgodnie trójka uczestników debaty – obok wspomnianego już Marka Pyzy, Jacek Karnowski oraz Marcin Wikło w roli prowadzącego. Ich zdaniem, z którym trudno się nie zgodzić, sprawa zarzutów korupcyjnych, które nie ulegną przedawnieniu – nawet jeśli byłby to tylko jeden przypadek – podczas procesu sądowego uruchomi w tle obraz wieloletniej, bezlitosnej działalności Tomasza Grodzkiego jako dyrektora szpitala, ordynatora, jednocześnie uznanego, wybitnego chirurga. Taki portret , to raczej pewne, zrujnuje kompletnie jego karierę polityczną. Być może zamknie mu drogę do parlamentu, jeśli miałby odwagę startować, a PO przyjąć go na listę.
Niektóre rozwiązania zawarte w ustawie o budowie zabezpieczenia granicy budzą wątpliwości z punktu widzenia konstytucyjnych standardów ochrony praw...
zobacz więcej
Po wtóre, o wiele gorsze jednak jest co innego. Mianowicie fakt, że Bogdan Borusewicz - przecież nie mimowolnie, lecz z własnego wyboru - stał się strażnikiem wybiegów, kluczenia i kłamstw, jakie od początku pojawienia się sprawy stosuje Tomasz Grodzki. Trzecim wymiarem – utrwalanym każdego dnia – jest to, że Bogdan Borusewicz staje się już nie tylko sojusznikiem Tomasza Grodzkiego, ale wspólnikiem wyzutego ze współczucia ludzkiego drapieżnika materialnego, ogołacającego swoje ofiary - pacjentów i ich bliskich – nie rzadko z resztek przysłowiowych ostatnich groszy.
Najważniejszym wątkiem, który najbardziej mi doskwiera – może od niego powinienem zacząć – to fakt, że Bogdan Borusewicz niepotrzebnie, a zarazem lekką ręką, trwoni - bo nie chcę mówić niszczy - swój dorobek wieloletniej działalności w opozycji demokratycznej czasów PRL. Tym bardziej jest to bolesne, że robi to, by chronić tak marnego człowieka i miernego polityka o rozdętym do niebywałych wprost rozmiarów ego.
Gdybym pisał list, zakończyłbym go tak.
- To prawda, że polityka żyje aktualnym dniem. Czy jednak za kilka lat, nie będziesz pytał siebie z wyrzutem: - Bogdan, po co ci to było?