Jednocześnie uznał, że przekłamania to sprawa marginalna, a kluczowe jest coś innego. Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny w Warszawie potwierdziły, że Onet pisząc o „prostytutce” w jednej z delegatur CBA, dopuścił się kłamstw. Mimo to sędzia odrzuciła pozew o ochronę dóbr, wytoczony przez funkcjonariusza Biura uznając, że przekłamania to sprawa marginalna. – Rozważymy złożenie skargi kasacyjnej po otrzymaniu pisemnych motywów rozstrzygnięcia – komentuje mec. Filip Wołoszczak. W kwietniu 2018 r. w Onecie ukazał się tekst Mateusza Baczyńskiego <strong>„Prostytutka, wycieki i mobbing w CBA”</strong>. W publikacji pracownik należącego do RASP portalu pisał o rzekomej próbie „zniszczenia” Pawła D., byłego funkcjonariusza Centralnego Biura Antykorupcyjnego. <br><br> Według Baczyńskiego D. „prowadził sprawę dotyczącą wycieku tajnych informacji z CBA, w którą zamieszany był człowiek obecnego szefa służby Ernesta Bejdy” – jeden z funkcjonariuszy Biura. <br><br> W tekście czytamy, że w 2015 roku Zbigniew Stawarz, szef wrocławskiej delegatury CBA, miał zabezpieczyć nagrania z monitoringu w budynku delegatury. „<strong>Okazało się, że jeden z agentów w trakcie nocnego dyżuru zaprosił do budynku prostytutkę</strong>” – pisze autor publikacji. <br><br> Tym agentem – wynika z tekstu – miał być właśnie wspomniany funkcjonariusz. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div>Jak czytamy w tekście, ówczesny szef Biura Paweł Wojtunik, zlecił funkcjonariuszom Biura Kontroli i Spraw Wewnętrznych znalezienie „kreta”. <br><br> W ciągu miesiąca udało im się go namierzyć. Okazał się nim wymieniony wcześniej funkcjonariusz – pisze Baczyński. Sprawa rzekomego wycieku trafiła do prokuratury. <strong>„To Bejda jako adwokat miał go reprezentować” – pisał Onet. </strong> <br><br> W tekście pod adresem funkcjonariusza Biura padł też inny zarzut. „(…) jednemu ze swoich kolegów w CBA powiedział, że »zaczynamy akcję dożynki«. Stwierdził wprost, że zniszczy tych, którzy zajmowali się jego sprawą – opowiada nam jedna z osób świetnie znająca kulisy śledztwa”. <br><br> W związku z publikacją Onetu funkcjonariusz CBA złożył do sądu pozew o ochronę dóbr osobistych <strong>przeciwko Ringier Axel Springer Polska.</strong>W pierwszej instancji – 19 lutego 2021 r. – Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo funkcjonariusza (zrobiła to sędzia Ewa Uchman) lecz w uzasadnieniu wprost napisał, że <strong>Onet w kilku miejscach publikacji podał nieprawdę. </strong> <br><br> Chodzi m.in. o to, że wspomniana w publikacji kobieta nie była prostytutką i nie świadczyła odpłatnych usług seksualnych, że Ernest Bejda nie był pełnomocnikiem funkcjonariusza i że sam funkcjonariusz nie był „kretem”. <br><br> Sąd powyższe ustalił w toku procesu. Potem uznał, że autor tekstu „dochował staranności” przy jego tworzeniu. <br><br> <h2>Sąd: artykuł zawiera nieprawdę</h2> <br> „Odnosząc się do zarzutów powoda wywodzącego, że artykuł zawiera nieprawdziwe informacje, Sąd zważył, iż przeprowadzone w sprawie postępowanie dowodowe nie potwierdziło, że istotnie kobieta, którą powód wprowadził do budynku CBA, była prostytutką, że powód był „kretem” w CBA, nadto że Ernest Bejda reprezentował powoda przed sądem czy w prokuraturze oraz że wypowiedział słowa »zaczynamy akcję dożynki«. <strong>Niemniej w ocenie Sądu okoliczność ta nie ma istotnego znaczenia dla rozstrzygnięcia przedmiotowej sprawy”</strong> – czytamy w postanowieniu sądu pierwszej instancji.Apelację od takiej decyzji złożył pełnomocnik funkcjonariusza CBA. W czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie ponownie odrzucił pozew o ochronę dóbr i potwierdził, że w tekście Onetu pojawiły się nieprawdziwe informacje. <br><br> Dzisiejszy wyrok wydała <strong>sędzia Katarzyna Polańska-Farion</strong>, ta sama, która tak nakazała Jerzemu Owsiakowi „przeprosić” Krystynę Pawłowicz, że to Pawłowicz musiała płacić koszty procesu. <br><br> <h2>To nieprawda, ale to nie ma znaczenia </h2> <br> – Sąd argumentował, że np. kwestia związana z „prostytutką”, o czym mowa była w tytule publikacji, <strong>to kwestia marginalna</strong>, bo w ocenie sądu co innego było kluczowe. Najciekawsza jest konstatacja sądu pierwszej instancji wskazująca, że żaden z zarzutów, w tym ten o prostytutce, nie okazał się prawdziwy, ale nie ma to znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy – komentuje w rozmowie z portalem tvp.info pełnomocnik funkcjonariusza CBA mecenas Filip Wołoszczak. <br><br> Jak stwierdza, <strong>„coś w takim razie nie działa”</strong>. – Zarzuty podniesione w materiale nie zostały potwierdzone i osobie, wobec której taki materiał został stworzony, nie przysługuje żadna forma zadośćuczynienia: czy to przeprosiny, czy to odkłamanie nieprawdziwych informacji. Nie tak widzę sprawiedliwość. Nie składamy broni i rozważymy złożenie skargi kasacyjnej po otrzymaniu pisemnych motywów rozstrzygnięcia – zaznacza.