
Pierwsza, żelazna reguła obowiązująca we wszelkiego rodzaju pojedynkach mówi, że z szulerem nie siada się do stołu. A Donald Tusk bez żadnej wątpliwości jest szulerem politycznym. I chyba nawet jemu samemu byłoby trudno temu zaprzeczyć (Ależ! Ja?) ze względu na zbyt obfity spis jego oszustw politycznych. Właśnie dlatego umyślił sobie, że dzięki swoim szulerskim umiejętnościom w publicznym pojedynku politycznym z Jarosławem Kaczyńskim mógłby być górą. Ceni sobie takie sytuacje, bo w nieuczciwej walce czuje się jak ryba w wodzie.
„Przepraszam, Jarku. A teraz datę i miejsce debaty poproszę. Z góry dziękuję” – napisał w mediach społecznościowych lider PO Donald Tusk. To cała...
zobacz więcej
Znając cynizm i bezwzględność Donalda Tuska w politycznych potyczkach, przed jego oczami przesuwa się długi ciąg najróżniejszych sposobów, jak na oczach setek tysięcy widzów okazać się zwycięzcą w werbalnym pojedynku z człowiekiem, dla którego liczy się jedynie wartość racjonalnego argumentu, popartego rzeczywistymi faktami.
Jestem niemal przekonany, że już na początku Donald Tusk spróbowałby wyprowadzić Jarosława Kaczyńskiego z równowagi, przygotowując sobie w ten sposób korzystny grunt pod dalsze etapy pojedynku. W równym stopniu taką pułapkę mógłby przygotować przez zaaranżowanie jakiejś sytuacji, pozornie niezależnej od niego, np. klakę swoich zwolenników w zorganizowanej pikiecie, której uczestnicy wykrzykiwaliby odpowiednio przygotowane obraźliwe hasła. Równie dobrze Donalda Tuska stać na zainscenizowanie prowokacji poprzez wypowiedzianą aluzję czy sugestię.
Zdaniem Rafała Trzaskowskiego epidemia „to nie czas na organizowanie wielkich demonstracji”. Czyżby chodziło o niedawny zlot miłośników Donalda...
zobacz więcej
Jest przesądzone, że podczas debaty zniekształcałby słowa, fałszował fakty. – Znamy całą masę wypowiedzi polityków PiS za wyjściem Polski z Unii Europejskiej. Przykłady można mnożyć. Marszałek Terlecki, poseł Suski, wasza sędzia Trybunału Konstytucyjnego Pawłowicz czy prezydent Duda – z pewnością Donald Tusk użyłby takich lub podobnych słów, gdzie „kilka” zamieniłby na „całą masę”. Bezpodstawnie wmontowałby je w mit o dążeniu PiS do polexitu, pomijając ważne konteksty każdej z tych przypominanych wypowiedzi oraz integralnie z nimi połączone inne fragmenty.
Próbkę swoich skłonności Donald Tusk pokazał w rzekomej akceptacji warunków, jakie wyznaczył Jarosław Kaczyński, aby do pojedynku mogło dojść.
Lider PiS zareagował w sposób dla siebie naturalny na pytanie dziennikarza, czy byłby gotów przyjąć wezwanie Donalda Tuska do publicznej debaty. Odparł mianowicie, że „gdyby Donald Tusk powiedział przepraszam, bo ma za co przepraszać, to oczywiście bym się zgodził”. Dodał, że debata miałaby sens, „gdyby Tusk wezwał do tego, żeby zaniechać »ośmiu gwiazdek« czy brzydkich słów i powiedział, że byliśmy w błędzie, trzeba wrócić do normalnych relacji w życiu publicznym”.
Zdecydowanie więcej badanych uważa, że Donald Tusk bardziej szkodzi niż pomaga opozycji parlamentarnej – tak wynika z nowego sondażu pracowni...
zobacz więcej
W odpowiedzi na warunki przedłożone przez Jarosława Kaczyńskiego Donalda Tuska stać jedynie na arogancję, będącą na granicy dobrego wychowania. „Przepraszam, Jarku. A teraz datę i miejsce debaty poproszę. Z góry dziękuję”. Oczywiście nie jest to wypowiedź przypadkowa. Jak zwykle u Donalda Tuska, każda uszczypliwość, drwina, złośliwość – a rzekoma akceptacja warunków debaty zawiera wszystkie te cechy – jest sprawą przemyślaną. Donald Tusk nie potrafi już inaczej traktować swoich przeciwników politycznych, jak wyłącznie z góry i z pogardą. Zwykle u tego typu ludzi taka postawa idzie w parze z wyjątkową umiejętnością umizgiwania się w najtańszym stylu i w najgorszym smaku wobec tych, dzięki którym mogą oni odnieść korzyści, a nawet ze zdolnością płaszczenia się wobec nich.
Z tych kilku wymienionych tu powodów, debata Jarosław Kaczyński – Donald Tusk jest pozbawiona racji.
Jeśli chodzi o pojedynki, lepiej gdyby Donald Tusk pozostał przy tych, które do tej pory uprawiał. Do haratania w gałę w znanym sobie towarzystwie polityków Platformy Obywatelskiej, którzy służbowo zobowiązani są podawać swojemu liderowi gały, żeby mógł w geście triumfu oznajmić zwycięstwo.