Rosja wywołała kryzys energetyczny, by wymusić wyłączenie Nord Stream 2 spod prawa unijnego. Europie zagrażają niedobory gazu, a jego ceny osiągają rekordy. Odpowiedzialność za to spada na Rosję, która oskarżana jest o wstrzymywanie dostaw surowca. Głównym celem takiej polityki Kremla jest wymuszenie wyłączenia Nord Stream 2 spod prawa unijnego. Szantaż ten, niestety, wciąż nie budzi refleksji w Berlinie i Brukseli, które nie reagują na kolejne popisy agresji i arogancji Moskwy. <b>Rosnące ceny gazu to jeden z tematów najczęściej dyskutowanych, jak relacjonują korespondenci z Brukseli, na korytarzach unijnych instytucji.</b> Wciąż jednak nie widać, by był on przez unijne władze potraktowany tak, jak należy, a więc jako szantaż ze strony Rosji, która chce w ten sposób zmusić UE do wyłączenia NS2 spod unijnego trzeciego pakietu energetycznego. <br /><br /> Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen powstrzymuje się od nazywania sprawy po imieniu i szukając propozycji na rozwiązanie tego problemu, postuluje m.in. utworzenie strategicznej rezerwy. Innymi pomysłami KE są też wspólne zakupy surowca. Na 26 października w Luksenburgu zaplanowano nadzwyczajne spotkanie ministrów krajów unijnych, odpowiedzialnych za sprawy energii. <br /><br /> Wcześniej zaś temat ten będzie dyskutowany także na unijnym szczycie 21-22 października. Ma tam zostać, jak informują nieoficjalnie źródła dyplomatyczne w Brukseli, podniesione przez Polskę żądanie, aby KE przeprowadziła dochodzenia w sprawie manipulacji na rynku gazu ziemnego prowadzonych przez Gazprom. <br /><br /> <h2> Szczere współczucia Gazpromu </h2><br /> Gazprom tymczasem „szczerze współczuje wszystkim krajom, które dotknął szok cenowy na rynku gazu”. Wiceprezes Jelena Burmistrowa przekonywała, że rosyjska spółka nie ma z tym nic wspólnego i radziła, by podpisywać długoterminowe umowy na dostawy gazu. <br /><br /> Wicepremier Rosji Aleksandr Nowak poinformował z kolei, że <b>NS2 będzie gotów do uruchomienia w najbliższych dniach i że obecnie jest on zapełniany gazem w ramach procedur technologicznych. </b><b>W tym miejscu warto podkreślić, jak ogromne sumy już teraz zarabia Kreml na transporcie surowców i jak wzrosły one dzięki sztucznie wywołanemu przez siebie kryzysowi. </b><br /><br /> Agencja analityczna Fitch podała, że dochody budżetu Rosji z eksportu ropy i gazu w tym roku mogą wzrosnąć o prawie 70 procent w stosunku do poziomu z poprzedniego roku, czyli o 50 mld dolarów. <br /><br /> <h2> Na kłopoty NS2 </h2><br /> Jako znamienne należy też potraktować słowa rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, który uważa, że za obecną sytuację winę ponosi Europa, a zarzuty wobec jego kraju uważa za absurdalne. Co więcej, przekonywał on, że Rosja dostarczyła jej większą ilość surowców, podczas gdy inni producenci ograniczali dostawy. <br /><br /> Pytany zaś o NS2, Putin skarżył się, że projekt ten napotyka na bariery administracyjne, którymi w ten sposób określił unijny trzeci pakiet energetyczny. Wskazał w tym kontekście na unijny trzeci pakiet energetyczny. Powiedział również, że Rosja mogłaby zwiększyć dostawy gazu tą trasą i dzięki temu „napięcie na europejskim rynku energetycznym spadłoby znacznie”. <br /><br /> Odnosząc się do kwestii dalszego przesyłania gazu przez system ukraińskich rurociągów Putin powiedział, że ich stopień zużycia sięga 85 proc. i ocenił, że mogą one „trzasnąć”. Mówił również, że<b> jego kraj jest gotowy na tranzyt przez Ukrainę także po roku 2024, ale gdy „będą zapewnione warunki ekonomiczne i ekologiczne”. </b><br /><br /> W ten sposób kolejny już raz Putin daje do zrozumienia, że gdy tylko NS2 popłynie gaz, to Rosja zrezygnuje z jego transportu przez Ukrainę, a to będzie oznaczać nie tylko straty finansowe dla tego kraju, ale także zmniejszenie jego bezpieczeństwa. Taki stan rzeczy to kolejny dowód na słuszność głosów krytycznych pod adresem NS2.<h2> Nic niewarte obietnice </h2><br /> Wciąż nie biorą ich jednak pod uwagę władze niemieckie, które przekonują, że tranzyt przez Ukrainę będzie utrzymany i że NS2 jest przedsięwzięciem biznesowym, a nie politycznym. <br /><br /> Podczas szczytu Ukraina-UE przewodnicząca KE Ursula von der Leyen przekonywała, że Ukraina pozostaje i ma pozostawać państwem tranzytowym gazu. Poinformowała, że Komisja analizuje różne scenariusze zagwarantowania dostaw gazu do tego kraju. Powiedziała również, że trzeci pakiet energetyczny powinien w całości obejmować gazociąg NS2. <br /><br /> Co jednak z tego, że szefowa KE czy Berlin mówią w ten sposób, gdy Putin i jego ludzie nie ukrywają, że to oni, a nie Zachód, będą decydować o przyszłości tranzytu przez Ukrainę?<b> Biorąc pod uwagę słabą reakcję Berlina i Brukseli na obecny kryzys energetyczny, nie można mieć złudzeń, że w przypadku zakręcenia przez Rosję kurka Ukrainie wyrażą oni jedynie swoje „zaniepokojenie”. <br /></b><br /> Jak zwracała uwagę korespondentka Polskiego Radia w Brukseli Beata Płomecka, KE pytana przez nią o tę sprawę już kilkakrotnie niezmiennie odpowiada, że dostrzega problem wysokich cen energii, ale nie wiąże tego bezpośrednio z Gazpromem, lecz z pandemią, odbudową gospodarczą i rosnącym popytem na gaz. <br /><br /> Tymczasem Polska, podobnie jak Ukraina i kraje bałtyckie wciąż działają na arenie międzynarodowej przeciwko NS2, argumentując, że jest to ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa europejskiego. <b>Obecny kryzys gazowy jest potwierdzeniem tego, że głosy krytyczne pod tym projektem były słuszne. </b><h2> Strategiczny błąd </h2><br /> Podczas niedawnego Warsaw Security Forum prezydent Andrzej Duda przypominał, że gazociąg ten nie powinien był powstać –<b> „to błąd o znaczeniu strategicznym dla całej wspólnoty transatlantyckiej”. </b><br /><br /> „Nie chodzi tylko o możliwość odcięcia przez Rosję dopływu gazu dla Ukrainy, Słowacji czy ominięcie Polski. Chodzi o coś więcej: o danie Rosjanom możliwości strategicznego szantażu całej naszej wspólnoty, szantażu wykraczającego daleko poza kwestie energetyczne” - uzasadniał prezydent. <br /><br /> Jego zdaniem potrzebna jest dziś „refleksja w UE i NATO nad tym, jak sprostać zagrożeniom i wyzwaniom politycznym, energetycznym i wojskowym, które Nord Stream 2 może przynieść.” <br /><br /> Jak podkreśla w analizie Polski Instytut Ekonomiczny, polityka Gazpromu w sprawie dostaw do państw Unii jest w dużej mierze motywowana politycznie, a Kreml chce przez wzmocnienie problemów z podażą gazu zwiększyć presję w UE na szybkie uruchomienie NS2. <br /><br /><b> Gazprom nie zwiększył dostaw powyżej zakontraktowanych w umowach długoterminowych poziomów, uzasadniając to m.in. koniecznością uzupełnienia krajowych magazynów. <br /></b><br /> Eksperci wskazują, że mamy również do czynienia z najniższym od 2013 r. zapełnieniem europejskich magazynów gazu. Co więcej, magazyny gazu w UE, których właścicielem lub dzierżawcą jest Gazprom, są zapełnione w niższym stopniu niż inne na terenie całej Unii.<h2> Potrzeba śledztwa </h2><br /> Z kolei redaktor naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik w analizie dla „Rzeczpospolitej”, pisał, że Rosjanie celowo ograniczają podaż w Europie, ograniczając użycie szlaku białoruskiego i ukraińskiego, a także sprzedaż na giełdzie wbrew oczywistej przesłance rynkowej, że należy sprzedawać jak najwięcej, kiedy cena jest wysoka. <br /><br /> Jego zdaniem jest to temat do nowego śledztwa antymonopolowego KE. Wyraził on przy tym nadzieję, że jeśli do niego nawet dojdzie, <b>to nie zakończy się ono jak to przeciwko Gazpromowi przed trzema laty, gdy skończyło się łagodną ugodą, która nie przyniosła zmiany postępowania spółki. </b><br /><br /> Zaznaczył on przy tym, że najwyższy już czas, „by po raz kolejny w historii Europejczycy przypomnieli sobie, że energetyka to domena twardego bezpieczeństwa, szczególnie w tak nieprzyjaznym sąsiedztwie Federacji Rosyjskiej, używającej gazu do polityki zgodnie z doktryną Falina-Kwicińskiego, która każe z jego pomocą niczym dawniej z użyciem czołgów sowieckich manifestować wpływy w Europie Środkowo-Wschodniej.” <br /><br /> <h2> Uzależnienie od Rosji </h2><br /> Na taką postawę Rosji zwraca też uwagę część niemieckich mediów. Ostatnio „Die Welt” ocenił, że Moskwa w ten sposób daje coraz wyraźniej do zrozumienia, że może rozwiązać problemy Europy z gazem, jeśli Bruksela zmieni swoją politykę wobec Rosji.<b> „To jest właśnie ten rodzaj szantażu, przed którym zawsze ostrzegali krytycy gazociągu NS2” </b>– zwraca uwagę Clemens Wergin.„UE lubi marzyć o byciu siłą porządkującą, przynajmniej we własnym środowisku. Zamiast tego jesteśmy świadkami tego, jak Moskwa nadal rażąco łamie prawo międzynarodowe i zagraża porządkowi pokojowemu w Europie.<b> Jednocześnie na krótko przed rozpoczęciem zimy (Rosja) pokazuje nam naszą własną bezsilność i zależność od rosyjskich dostaw energii” </b>– zaznacza niemiecki publicysta. <br /><br /> U naszych zachodnich sąsiadów trwają rozmowy w sprawie budowy koalicji rządzącej. Największe szanse na przejęcie władzy ma koalicja zbudowana przez SPD, Zielonych i liberalną FDP. W tej pierwszej partii, która wygrała niemieckie wybory, znajduje się najwięcej, obok postkomunistycznej Lewicy, rzeczników zbliżenia z Moskwą. W przeciwieństwie do nich, Zieloni i FDP krytycznie oceniają Putina. <br /><br /> Jak jednak donosi piątkowy „Der Spiegel” dla SPD NS2 jest „projektem prestiżowym” i chociaż FDP i Zieloni krytycznie oceniają rurociąg, to spór o niego w gronie potencjalnych koalicjantów może zostać wyłączony z negocjacji. <b>Jeśli okaże się to prawdą, zniknie w ten sposób ostatnia szansa na powstrzymanie NS2 w Niemczech. </b><br /><br /> Jednak walka z NS2 i agresywną polityką Rosji będzie na arenie międzynarodowej trwać. Polska zapowiada, że będzie pilnowała przestrzegania prawa unijnego wobec niemiecko-rosyjskiego gazociągu i apelowała o twardszą postawę Brukseli wobec Moskwy w kwestii obecnego kryzysu energetycznego. <br /><br /><i> Petar Petrović <br /><br /> Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia </i><br /><br />