Od śmierci dziennikarki „Głosu Wielkopolskiego” minął rok, ale sprawę wciąż otacza wiele niejasności. Anna Karbowniczak jechała rowerem, gdy potrącił ją kierowca busa; uciekł z miejsca tragedii. Teraz zespół śledczy redakcji, w której pracowała Karbowniczak, opisuje nowe fakty ws. wypadku, kwestionujące stanowisko prokuratury. Wynika z nich, że to nie kobieta doprowadziła do tragedii, ale kierowca busa zjechał ze swojego pasa ruchu i uderzył w nią z dużą prędkością. „To wygląda prawie jak polowanie na nią…” – komentuje biegły w badaniu wypadków samochodowych z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem.
25-letni mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia – przekazał rzecznik wielkopolskiej...
zobacz więcej
Do zdarzenia doszło w czwartek 3 września 2020 r. po godzinie 14, w miejscowości Brzekiniec pod Budzyniem. Anna Karbowniczak jechała rowerem. Zginęła na miejscu, potrącona przez kierowcę busa, który uciekł z miejsca zdarzenia. Samochód znaleziono kolejnego dnia; był ukryty.
Dziennikarka dostawała pogróżki
W sprawie zatrzymano 26-letniego kierowcę. Marcin N. miał dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Gdy namierzyła go policja, był pod wpływem amfetaminy i z kolegami usuwał ślady wypadku z pojazdu.
Konkluzje trwającego kilka miesięcy śledztwa dla wielu były zaskakujące: to dziennikarka spowodowała kolizję – uznała prokuratura, opierając się na opinii biegłego z zakresu wypadków samochodowych.
Sprawą zajął się zespół śledczy „Głosu Wielkopolskiego” i „NaszeMiasto” przy współpracy z portalem Onet. Jak przypominają, dziennikarka na krótko przed śmiercią opisywała zaniedbania służb w sprawie dwulatka uduszonego przez pijaną matkę. Po publikacji dostawała pogróżki.
Dziennikarka Anna Karbowniczak z Chodzieży ponosi zdaniem śledczych winę za wypadek, w wyniku którego poniosła śmierć. Kierowca busa, który...
zobacz więcej
W śledztwie prokuratury zbadano m.in. hamulce pojazdu 26-latka – były sprawne. Jedynie policja nie udokumentowała śladów hamowania, które mogły odpowiadać oponom zabezpieczonego opla vivaro.
Marcin N. w prokuraturze zeznawał, że nie jechał szybko. Po wypadku nie zgłosił się sam na policję, bo bał się, że pójdzie do więzienia, w dodatku miał odebrane prawo jazdy. Także jeden z pasażerów twierdził, że prędkość, z jaką jechali, mogła wynosić około 60 km/h.
Biegły zatrudniony przez prokuraturę uznał, opierając się na teoretycznych założeniach, że kierowca mógłby wyhamować jedynie, gdyby jechał nie więcej niż 33 km/godz. „Wniosek? Dla (biegłego inżyniera Adama) Pachołka to Anna Karbowniczak była winną wypadku” – opisują dziennikarze „Głosu Wielkopolskiego”. Dziwią się, że ekspert oparł się głównie na zeznaniach podejrzewanego kierowcy, którego celem może być przecież wybielenie swoich działań.
Dziennikarze podważają opinię biegłego
„Najbardziej wstrząsający w tej sprawie jest jednak inny pominięty w opinii Pachołka dowód. To szkło ze zbitego zewnętrznego prawego lusterka opla. Także udokumentowane w policyjnym protokole. Znaleziono je w odległości ok. 3,8 m od krawędzi drogi nr 1690 – czyli tej głównej, na której doszło do potrącenia. Cała ta droga o nawierzchni asfaltowej ma szerokość 5,6 m. Zatem ciało Anny Karbowniczak uderzyło w to lusterko na drugiej połowie tej drogi - rowerzystka, jak ustalił biegły Hyżorek, zdążyła więc wjechać na właściwy pas” – czytamy w analizie zespołu dziennikarzy.
Swoje wnioski konfrontują też z doświadczonym biegłym Jerzym Hyżorkiem, który badaniem spraw wypadków zajmuje się od 1980 r. Ekspert z dziennikarzami przyglądał się miejscu wypadku i badał materiały zgromadzone przez prokuraturę.
Nie żyje Anna Szulc, dziennikarka związana od lat z tygodnikiem „Newsweek Polska”. O jej śmierci poinformowała szefowa działu Społeczeństwo gazety....
zobacz więcej
Także na miejscu wypadku dziennikarze przeprowadzili eksperyment.
„Przyjmując wersję, której trzymają się oskarżeni – że kierowca jechał z prędkością około 50 km/h – rozpędziliśmy auto do tej prędkości. Chcieliśmy sprawdzić, jak zachowa się samochód i w którym miejscu zatrzyma się przy próbie hamowania. Okazało się, że nasz kierowca przy takiej prędkości nie miał żadnych problemów z wyhamowaniem, gdyby na drodze pojawiła się »przeszkoda«” – opisują.
Prokuratura wycofuje część zarzutów. Sąd zaskakuje
Prokuratura postawiła zarzuty pięciu osobom. Kierowca Maciej N., jego troje pasażerów: Oliwia P. i Mateusz Cz. oraz Tomasz P. i Krystian N. usłyszeli zarzuty nieudzielenia pomocy umierającej dziennikarce.
Ostatecznie w czerwcu tego roku prokuratura skierowała akt oskarżenia tylko wobec pierwszej trójki z wymienionych za nieudzielenie pomocy dziennikarce. Maciej N. nie został oskarżony o spowodowanie wypadku.
Kierowca i pasażerka przyznali się do nieudzielenia pomocy Annie Karbowniczak i wyrazili chęć dobrowolnego poddania się karze.
26-latkowi prokuratura proponuje rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na trzy lata.
Zaskakujące są przy tym działania sądu, który na pierwszej rozprawie postanowił zlecić dodatkową opinię biegłych z medycyny sądowej: czy gdyby dziennikarce udzielono pierwszej pomocy, byłyby szanse na przeżycie. „Co ma na celu takie działanie sądu? Czy może zmierzać to do uniewinnienia oskarżonych?” – zastanawiają się dziennikarze „Głosu Wielkopolskiego”.
Kim była Anna Karbowniczak?
Ania Karbowniczak w chwili śmierci miała 35 lat. Od 10 lat pracowała w redakcji „Chodzieżanina”, „Głosu Wielkopolskiego” i portalu NaszeMiasto.pl. Była wielką fanką jazdy sportowym rowerem, tamtego roku przejechała 16 tys. km.
W czwartek 3 września, w dzień swojej śmierci, dziennikarka miała wolne. Regularnie jeździła w okolicach Chodzieży, gdzie została śmiertelnie potrącona.
Zobacz także: Śmierć słynnej aktorki. To kolejna rodzinna tragedia
źródło:
gloswielkopolski.pl
#dziennikarka
#anna karbowniczak
#prokuratura
#śmierć
#marcin n.
#śledztwo
#biegły
#wypadek