
Ja się tylko przywitałem, nic złego nie zrobiłem, ale na ostrą krytykę zasługuję, a tak poza tym to PiS jest zły. Tak w skrócie brzmi samokrytyka, jaką złożył publicznie Tomasz Siemoniak, przypominając młodym ludziom, jak takie rzeczy załatwiało się w PZPR, za głębokiego PRL-u. Dużo mniej niż sama impreza urodzinowa Roberta Mazurka mówi nam o sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, reakcja wierchuszki PO i jej wyborców, którzy przez moment zrozumieli, że nienawiść, którą żywią do innych, zasiali w ich sercach zwykli cynicy. Tusk jednak nie odpuszcza i za wszelką cenę próbuje wskrzesić projekt „Polaryzacja”.
„To cały Tusk” – tak w nieoficjalnych wypowiedziach politycy PO komentują ostatnie wydarzenia, dotyczące Borysa Budki i Tomasza Siemoniaka....
zobacz więcej
Robert Mazurek to wieloletni dziennikarz, znany dziś głównie z dociskania polityków w wywiadach radiowych, ale wcześniej z gorących wywiadów dla magazynu „Plusa Minus” i dzielenia się z czytelnikami ciekawymi politycznymi pogłoskami. Wystarczy wspomnieć, że od jednej z nich, autorstwa Mazurka i Zalewskiego, poniekąd zaczęła się afera Rywina.
Na początku września 2002 r. w rubryce „Z życia koalicji” napisali: „Mamy nieprawdopodobną historię! A dalej: - Do Wandy Rapaczyńskiej (…) przyszedł Rywin. Zaproponował jej, że załatwi, iż rząd zmięknie, ale w zamian on ma zostać szefem Polsatu, Agora kupi jego firmę producencką i sypnie groszem dla SLD, a »Wyborcza« nie będzie atakować rządu. Niezłe, nie? (…) Rapaczyńska wszystko spisała i poszła do Adama Michnika. Ten zadzwonił (…) do Millera”.
B
Teraz w środowisku dziennikarskim rozgorzała dyskusja na temat tego, czy wypadało mu z okazji 50. urodzin zaprosić na imprezę urodzinową polityków. Oczywiście najgłośniej protestują ci dziennikarze, którzy zapraszali polityków do studia, żeby z nimi kroić tort na rocznicę startu audycji radiowej czy organizowali wywiady w studiu, gdzie na wstępie odśpiewywano politykowi „Sto lat”.
Nie milkną echa ubiegłotygodniowej imprezy urodzinowej znanego dziennikarza Roberta Mazurka. Wśród zaproszonych gości znajdowali się politycy...
zobacz więcej
Reakcje świata mediów okazały się jednak dużo mniej ciekawe niż reakcje polityków Platformy Obywatelskiej i jej elektoratu w internecie i praktycznie brak oburzenia wyborców pozostałych partii. Politycy PO najpierw zaczęli się tłumaczyć, że pojawienie się na imprezie Mazurka obok polityków PiS to przypadek, oni tylko przyszli złożyć życzenia, nie pili z nimi wódki, a jeśli zamienili kilka zdań, to grzecznościowo.
Tak, zaczęli się tłumaczyć. Z normalnej, ludzkiej sytuacji. Przepraszać elektorat za to, że nie rzucili się do gardła Michałowi Dworczykowi ani nie przegryźli tętnicy Markowi Suskiemu.
Najbardziej zagorzali z wojujących wyborców opozycji totalnej byli wściekli, że oni tu na deszczu walczą z reżimem, „jeb** PiS”, każą Polakom o poglądach prawicowych „wypier***ać”, a ich bogowie na ziemi, nieskalani PiS-sowskim złem politycy PO tak zdradzili ich uczucia. Jakie to uczucia, mało kto chce wskazać, ale przecież to po prostu nienawiść, która teraz przerodziła się w złość. Wściekłość, która pojawiła się w związku z krótkim uświadomieniem sobie, że siewcy nienawiści robią to z cynicznego wyrachowania.
Pobierz aplikację mobilną i oglądaj TVP INFO na żywo
Czy wyborcy opozycji wyciągną z tego osobiste wnioski? Czy zrozumieją, że nienawiść to droga donikąd, a wojna polsko-polska jest kreowana przez ich politycznych idoli z czystego wyrachowania?
Donald Tusk jest wściekły na swoich polityków po tym, jak ujawniono ich zdjęcia na imprezie urodzinowej u dziennikarza Roberta Mazurka....
zobacz więcej
Szef klubu PO, który jeszcze niedawno kierował tą partią, spuścił pokornie głowę, schował się, żeby na chwilę pojawić się na Twitterze, ale tylko po to, żeby entuzjastycznie zaprosić na wideoczat z Donaldem Tuskiem. Nagranie, na którym Budka został publicznie zbesztany, a następnie łaskawie udzielono mu wybaczenia, „bo teściowa Tuska poprosiła”.
Ciężko sobie wyobrazić, jak Tusk mógłby go bardziej upokorzyć, ale widocznie to standard w PO, bo przecież żaden z polityków tej partii nie miał odwagi wstać i powiedzieć: Donald, uspokój się, mamy prawo się spotykać, z kim chcemy, a Polacy chcą uspokojenia nastrojów, nie ciągłego podsycania konfliktu.
Czy gdyby tak samo dyktatorsko postąpił Jarosław Kaczyński, miałby zapewniony co najmniej tydzień grillowania? Bez wątpienia, choć, jak wiadomo, „nie można porównywać”.
Drugi z bohaterów, którzy „oddali się do dyspozycji”, Tomasz Siemoniak, postanowił sam się dodatkowo upokorzyć i dokonał publicznej samokrytyki.