
„Skandal” – pisze prawnik Marcin Matczak i uderza w redakcję „Tygodnika Powszechnego”. W gazecie pojawił się bowiem krytyczny tekst na temat jego książki o relacji z synem – młodym raperem, którego teksty epatują agresją i wulgarnością. „Gdybyście kiedyś poprosili mnie państwo o jakiś tekst, odmówię” – zaznacza Matczak.
Naczelny ideolog opozycji antypisowskiej Marcin Matczak, akademik na Uniwersytecie Warszawskim, jest pewnie przekonany, że dokonał heroicznego...
zobacz więcej
Marcin Matczak to prawnik sympatyzujący z opozycją. Jako ekspert często zapraszany jest m.in. do TVN, gdzie ostro krytykuje rząd PiS.
Niedawno wydał z kolei książkę, w której jako główny bohater pojawia się jego syn – Mata. Chłopak znany jest bowiem wśród młodzieży. Nie zacytujemy jego piosenek, bo teksty są tak wulgarne, że nie nadają się do powielania w przestrzeni publicznej.
W „Tygodniku Powszechnym” pojawił się tekst o tym, że promocja książki jest wręcz nachalna. „Nie wiedziałem o istnieniu rapera Maty, dopóki jego ojciec nie zaczął w mojej lodówce opowiadać, że napisał o synu książkę, że powinienem ją przeczytać” – podkreślał autor.
Wskazywał, że syn prawnika bez szacunku wyraża się o mniejszościach narodowych w Polsce i osobach starszych.
Zobacz także: wPolityce.pl: będzie dochodzenie dyscyplinarne wobec radcy Matczaka
Zdaniem publicysty „Tygodnika” Matczak broni syna, naciągając rzeczywistość. Pisząc o jednej z piosenek prawnik sugeruje, że syn śpiewa tam o „zakochiwaniu się, patrzeniu na wodę albo w niebo”.
„Tatusiu, jak słodko kłamiesz, kiedy mi się podlizujesz!” – komentuje publicysta. „Że niby to patrzenia w wodę i miłości nam zabraniają, tak? Ale w utworze nie ma mowy o patrzeniu w wodę, jest za to o »stawianiu kloca«. Nie ma nic o zakochiwaniu się, chyba że tajemny związek z zakochaniem ma fraza »Ktoś się z kimś przelizał, ktoś się zrzygał«”.
Wicemarszałek Sejmu z PO Małgorzata Kidawa–Błońska oceniła, że Polska powinna szybko wygasić kopalnię w Turowie i zapłacić kary. – To stanowisko...
zobacz więcej
Marcin Matczak odniósł się do sprawy na swoim koncie na Facebooku. Ocenił, że skoro w „Tygodniku” ktoś pisał na jego temat, on powinien mieć możliwość odnieść się do tego w innej publikacji tego samego numeru.
„Uważam jednak za skandal, że nie podając powodu odmówili mi państwo opublikowania odpowiedzi na atakujący mnie personalnie tekst w numerach kolejnych. To już nie jest sprawa dotycząca wyłącznie mnie, ale sprawa wolności słowa, niecenzurowania krytyki i otwartości” – podkreślał.
Zobacz także: Kłamstwo Marcina Matczaka. Tym razem ofiarą padł Bronisław Wildstein
Sympatyzujący z opozycją prawnik stwierdził, że brak uzasadnienia odmowy „jest po prostu brakiem kultury i zwykłego szacunku”.
„Po tym, co się stało, nie sądzę, aby kiedyś poprosili mnie państwo o jakiś tekst, ale jeśli tak się stanie, odmówię. Nie chcę być częścią przedsięwzięcia, które powszechne jest tylko z nazwy” – zaznaczył Matczak.