
W Izraelu podaje się, i to szybko, trzecią dawkę szczepionki RNA, dokładnie tej, która była tam zastosowana masowo od początku. Z wstępnych, jeszcze niezrecenzowanych badań naukowych wynika, że ma to pozytywny wpływ na wypłaszczanie krzywej hospitalizacji i zgonów. Stanowi też źródło nieporozumień i lęków w przestrzeni publicznej. Faktem zaś jest, że już w styczniu skończy się „paszport covidowy” pierwszym osobom z grupy „0”, szczepionej w pierwszej kolejności. I co wtedy?
Według niemieckiego wirusologa Christiana Drostena większość osób zaszczepionych przeciw koronawirusowi nie będzie potrzebować jesienią szczepienia...
zobacz więcej
Najchętniej zacznę od pytania, czy już jest jakiś oficjalny pomysł na to, co dalej z osobami, które szczepiły się w grupie „0” (medycy, służby, niektórzy pacjenci) w kontekście certyfikatu UCC?
Otóż osobom z grupy „0” już w styczniu 2022 (więc za 4 miesiące) upływa termin ważności certyfikatu. Czy wtedy (i na jakiej NAUKOWEJ podstawie) te osoby będą po prostu traktowane tak, jak niezaszczepione, czy też może będą miały priorytet dla trzeciej dawki, która przedłuży im ważność certyfikatu? A jakim preparatem ową trzecia dawkę się poda – w końcu niebawem rejestrację uzyska, bo dobrze się spisał w badaniach – preparat Novavax, zatem może nim, zwłaszcza, że będzie produkowany w Polsce? A może poczekamy na nową szczepionkę przeciwko kolejnemu epidemicznie zwycięskiemu wariantowi SARS-CoV-2, znaczy nową wstawkę genu Spike do szczepionki RNA czy DNA, przecież jest jasne, że takie badania trwają tak w kwestii wariantu Beta, jak i Delta…?
Nie mam przekonania, że jeśli nie wiemy tego dziś, to za 4 miesiące będziemy zwarci w blokach i gotowi do stosownej akcji. Choć jest też jasne, że trzecią dawkę grupie „0” podaje się powolutku i na spokojnie także w Polsce (grupie 0 właśnie) czy Francji i USA, a nie tylko w Izraelu.
Jak mówiłam pół roku temu, oczy pogrążonego w pandemii świata będą od teraz zwrócone bardzo uważnie na Izrael, choć to mały kraj. Jak zatem donosi właśnie magazyn „Science” na podstawie niezrecenzowanej jeszcze pracy naukowej badaczy z Maccabi (KSM) Research & Innovation Center w Tel Avivie oraz Amerykanów z Uniwersytetu Yale, tamtejsza ogólnokrajowa kampania masowego podania trzeciej dawki szczepionek przeciw COVID-19 wydaje się przynosić korzyści odbiorcom. Trzecia dawka szczepionki Pfizer-BioNTech znacznie obniża ryzyko infekcji.
We Francji od początku września osoby powyżej 65. roku życia oraz cierpiący na choroby współistniejące będą mogli się zapisywać na przyjęcie...
zobacz więcej
Zespół izraelsko-amerykański przeanalizował wyniki 182 076 testów reakcji RT-PCR na koronawirusa przeprowadzonych u 153 753 osób w wieku powyżej 40 lat w ciągu pierwszych 3 tygodni sierpnia ze swej bazy danych medycznych i genetycznych (obejmuje ona niemal jedną czwartą populacji Izraela). Porównywano tych, którzy mieli wynik negatywny, z tymi, którzy mieli wynik pozytywny testu PCR. Analiza wykazała, że między 7. a 13. dniem po podaniu trzeciej dawki przypominającej, szansa na pozytywny wynik testu spadła o 48 proc. w porównaniu do osób, które otrzymały tylko dwie dawki szczepionki. Od 14 do 21 dni po podaniu preparatu szansa ta spadła o 70 proc. Badanie nie dotyczyło ciężkiej choroby, a jedynie nowych infekcji.
Co niepomiernie cieszy „proepidemiczne internety” (jak to mawiało się w przedszkolu, „nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku”), liczba przypadków i hospitalizacji w Izraelu wciąż rośnie wraz z rozprzestrzenianiem się wariantu Delta. 6 września odnotowano 10 947 nowych przypadków infekcji, więcej niż w jakimkolwiek innym dniu od początku pandemii. Jednak liczba przypadków u osób w wieku 60 lat i starszych zaczęła spadać w tygodniach po 31 lipca, kiedy zaoferowano im trzecią dawkę szczepionki RNA Pfizer/BioNTech. 29 sierpnia Izrael ogłosił, że rozszerzy program przypominający na wszystkich powyżej 12. roku życia, którym druga dawka została podana co najmniej 5 miesięcy wcześniej.
Zobacz także: Jest zgoda na trzecią dawkę szczepionki w Polsce
Zespół ekspertów przy izraelskim ministerstwie zdrowia zatwierdził podawanie trzeciej dawki szczepionki przeciwko COVID-19 osobom powyżej 40. roku...
zobacz więcej
To, że boostery mogą zmniejszyć infekcje, nie jest niespodzianką. To jest tak, że po szczepieniu układ odporności najpierw szaleje i buduje tak wielką liczbę specyficznych przeciwciał, jak i znacznie trudniejszą do określenia prostym i dostępnym testem diagnostycznym, odporność komórkową oraz pamięć immunologiczną. W budowaniu wysokich mian specyficznych przeciwciał przeciw SARS-CoV-2 w wariancie tak Alfa jak Delta okazała się wg badań szczepionka firmy Moderna. Jest jednak równie oczywistym, ze z czasem liczba krążących we krwi specyficznych przeciwciał spada po 3-6 miesiącach, często do dość minimalnego poziomu.
Czy to coś złego? Bynajmniej, dzieje się tak szybciej lub wolniej po każdym zakażeniu i każdej szczepionce w zasadzie. Ważne jest, czy powstała pamięć immunologiczna, czyli takie limfocyty „strażnicy”, którzy jeszcze długo, długo będą rozpoznawać pandemicznego koronawirusa i będą zdolni się gwałtownie namnożyć w kontakcie z nim oraz wyprodukować szybciutko górę świeżych przeciwciał. Gdyby nie pamięć immunologiczna, szczepienia miałyby znacznie mniejszy sens. Dziś wiemy, że ona powstaje, a co najmniej dają się zaobserwować w szpiku kostnym zaszczepionych preparatem Pfizer/BioNTech komórki ową pamięć warunkujące.
Jest oczywistym, że z czasem, jak na filmie „Było sobie życie” komórki układu odporności „zasypiają sobie na krzesełku”, są utylizowane lub giną pod wpływem rozlicznych stresów. Trzeba zatem wpaść i potrząsnąć tym krzesełkiem, aby się obudziły z letargu i zaczęły robić, co do nich należy. Tym właśnie jest dawka przypominająca, czyli tzw. booster. Specjaliści jednak ostrzegają również, że ponieważ badania obejmują tylko krótki okres po szczepieniu przypominającym, nie jest jasne, jak długo potrwa niesione przez nie zwiększenie ochrony.
Światowa Organizacja Zdrowia apeluje o wstrzymanie się z podawaniem trzeciej dawki szczepionki na koronawirusa co najmniej do końca września. Szef...
zobacz więcej
Wg magazynu „Science”, naukowcy z izraelskiego Ministerstwa Zdrowia i kilku uniwersytetów przeanalizowali informacje o ponad 1,1 miliona Izraelczyków w wieku powyżej 60 lat w bazie danych ministerstwa, korelując diagnozy COVID-19 między 30 lipca a 22 sierpnia z tym, czy i kiedy ludzie otrzymali dawkę przypominającą. Odkryli, że dwanaście dni po otrzymaniu trzeciej dawki, ryzyko infekcji zmniejszyło się ponad 10-krotnie. Mimo zatem królowania znacznie bardziej zakaźnego wariantu Delta, bez zmiany preparatu szczepionkowego przywrócona zostaje ochrona do 95 proc. zakresu widocznego wkrótce po drugiej dawce wobec ówcześnie panujących wariantów Alfa i Beta SARS-CoV-2. Ryzyko hospitalizacji spadło 15-krotnie, ale autorzy tej analizy ostrzegają, że niewielka liczba pacjentów z ciężką chorobą i krótki czas trwania badania oznaczają, że wynik jest obarczony dużą niepewnością.
Czy zastrzyk przypominający zapewnia znaczący wzrost długoterminowej odporności na miesiące i lata? A jeśli tak, to jaki jest właściwy odstęp czasowy na wykonanie szczepień przypominających?”. Odpowiedzi na te kluczowe pytania są nadal „całkowicie nieznane”. Nie mamy jednak specjalnie innego wyjścia, tylko je poznać. Oraz z jakimś stosownym wyprzedzeniem zdecydować, co z ludźmi szczepionymi w grupach 0 i 1. Myślenie proepidemiczne jest groźne, ale myślenie ślepo pro-szczepionkowe jest życzeniowe.
Zobacz także: UE wyda zalecenia ws. trzeciej dawki szczepionki