
Gdy Donald Tusk opowiada o miłości do małych ojczyzn, Tomasz Grodzki chce ludziom likwidować masowo szpitale w tych małych ojczyznach. Każdy sam może sobie odpowiedzieć na pytanie, co w tych opowieściach jest na serio.
Czy za kilka, najdalej kilkanaście lat katolicy w Polsce zejdą do katakumb, niczym wierni w pierwszych wiekach chrześcijaństwa? To nie żart. Ani...
zobacz więcej
Campus Polska Przyszłości zapowiadano jako wielkie polityczne wydarzenie, które – początkowo – miało przede wszystkim służyć Rafałowi Trzaskowskiemu pomóc nie tyle wzmocnić swoją pozycję w Platformie Obywatelskiej, co umożliwić stworzenie nowego projektu politycznego, bliższego raczej Polsce 2050 Szymona Hołowni. Piszą o tym otwartym tekstem także liberalne media – na czele z „Gazetą Wyborczą”.
To się jednak nie udało: choć Trzaskowski robi dobre miny do złej gry, musiał „podzielić się” Campusem Polska z nowym-starym liderem PO. Donald Tusk – w pierwszych, najważniejszych dniach – skupił na sobie uwagę mediów na Campusie. I choć do żadnej debaty między politykami nie doszło – a na trudniejsze pytania z sali obaj politycy odpowiadali bardzo ogólnie, jeśli nie ogólnikowo, to widać jednak było, że Tusk próbował wygrać olsztyńską publikę dla siebie. Choć nie do końca chyba mu się to udało. I to sądząc nie tylko po niezadowolonych minach i okrzykach młodzieży, gdy wdał się, ostrzejszym już nieco tonem, w sprzeczkę ze Ślązaczką, która pytała go o język śląski.
Zwrócę uwagę na inny, wymowny szczegół. Gdy chłopak z Kościana w Wielkopolsce zapytał Tuska i Trzaskowskiego o to, jak zmotywować młodych ludzi, by zostali w swoich rodzinnych stronach, w małych miejscowościach, Tusk zaczął opowiadać o miłości do małej ojczyzny i roli edukacji. A później oddał głos Trzaskowskiemu, stwierdzając, że on się właściwie nie zna na szczegółowych kwestiach dotyczących odpowiedzi na pytanie, co zrobić, żeby młodzi zostali w tych mniejszych ośrodkach.
Pobierz aplikację mobilną i oglądaj TVP INFO na żywo
Donald Tusk wrócił do polskiej polityki na początku lipca. Minęły więc prawie dwa miesiące od tego wydarzenia, na które niektórzy czekali kilka...
zobacz więcej
I ja naprawdę Donaldowi Tuskowi wierzę w tej sprawie. Były premier Polski, jak i cała jego formacja, na tym się nie zna. Dla nich Polska B, Polska mniejszych miejscowości, które dla milionów Polek i Polaków są małą ojczyzną, po prostu nigdy nie istniała. Nigdy nie była traktowana serio. Błyskawicznie na Campus Polska Przyszłości udowodnił to bardzo z siebie zadowolony marszałek Tomasz Grodzki, nie wiedzieć czemu nazywany często marszałkiem Copperfieldem. Ogłosił, że w Polsce mamy około 1000 szpitali, z czego blisko 870 nadaje się do likwidacji.
Jeśli debacie z Grodzkim przysłuchiwał się młody człowiek z Kościana, który wcześniej pytał Tuska o to, jak żyć w mniejszych miejscowościach, to najpewniej zdębiał. Bo w sumie w Kościanie jest co zamykać, jeśli chodzi o szpitale. Na czele ze słynną placówką psychiatryczną, do której komuniści swego czasu zesłali poetę Władysława Broniewskiego.
Platforma nie takie rzeczy likwidowała na prowincji przez lata swoich rządów, jak Polska długa i szeroka. Tych kilkaset szpitali, w większości powiatowych, też by zlikwidowali. Ile na takiej masie upadłościowej po likwidowanych sektorach można zarobić, to chyba nawet dziecko w Polsce wie. A z pewnością wiedzą to liberałowie, bo świetnie się na tym znają.
Bardzo trudno uwierzyć, że większość elektoratu Platformy Obywatelskiej jest zadowolona z tego, co wyprawiają ludzie kojarzeni z tą formacją w...
zobacz więcej
Jeśli nad Campusem czuwali jacyś specjaliści od marketingu politycznego, to po występie Tomasza Grodzkiego miernik żenady wybił im poza skalę. Ale przecież nie wydarzyło się nic niezwykłego – trzecia osoba w państwie otwartym tekstem powiedziała to, co myśli.
Tusk był nieco bardziej dyplomatyczny. Zatem w odpowiedzi na pytanie o Polskę B nie powiedział: młody człowieku, ty pewnie tego nie pamiętasz, ale myśmy mieli bardzo dobry pomysł na wyzwania związane z Polską B. Likwidowaliśmy źródła kłopotu: posterunki policji, ośrodki zdrowia, sądy, połączenia PKP i PKS, zamykaliśmy szkoły i biblioteki, nie inwestowaliśmy w przedszkola i żłobki.
Zresztą, widać było, że i dla Tuska, i Trzaskowskiego mała ojczyzna to są w gruncie rzeczy ich własne miasta i środowiska, ludzi zamożnych i usytuowanych. Zatem uraczyli młodzieńca z Kościana głodnymi kawałkami. A później było już tylko piękniej: że demokracja, tolerancja, związki partnerskie.
Najzabawniej się zrobiło, gdy Donald Tusk ogłosił, jak bardzo kocha osoby z niepełnosprawnościami. Gdyby Iwona Hartwich mogła sobie pozwolić na szczerość w tej sprawie, to i dziś chętnie by opowiedziała, jak Donald Tusk w czasach, gdy był premierem traktował środowisko osób z niepełnosprawnościami. Otóż znacznie gorzej niż PiS: bo PiS, choć powoli, choć z wizerunkowymi potknięciami, zwiększa przez lata swoich rządów przeróżne świadczenia dla opiekunów i osób z niepełnosprawnościami.
Tusk jako premier, jego ministrowie, mieli im do powiedzenia właściwie tylko jedno: „pieniędzy nie ma i nie będzie”. Zaiste, ten moment, gdy na Campus Polska lider PO opowiadał o swojej wielkiej miłości dla osób z niepełnosprawnościami, był jednym z lepszych dowodów jego aktorskiego kunsztu.
W momencie, gdy pojawił się realny problem, groźba kryzysu uderzającego w Polskę i polskie społeczeństwo, Donald Tusk zrobił to, co zwykle – gdzieś...
zobacz więcej
Campus Polska Przyszłość to najpewniej projekt powrotu do antyspołecznej polityki sprzed 2015 roku. Także dlatego, że całe mnóstwo zaproszonych gości, to są stare kadry z głębokiego zaplecza PO, w ostatnich latach mniej widoczne, bo trudno przecież wszystkim dopchać się do TVN.
I nie chodzi tylko o Elżbietę Bieńkowską, która otwartym tekstem mówi, że chce politycznej zemsty Unii na Polsce, ani o Sławomira Nitrasa, który zdecydowanie pomaga popchnąć Trzaskowskiemu Platformę w lewo. Nawet na debatę o Kościele zaproszono tak „młodzieżowych” dyskutantów jak ks. Kazimierz Sowa, mocno przez lata zaangażowanego w platformerski projekt Kościoła łagiewnickiego, o czym ani on sam, ani PO woli dziś nie pamiętać. I profesor Magdalenę Środę, której słuchając młoda lewica ziewa, bo strojąca się w lewicowe piórka myślicielka jest typową przedstawicielką bardzo z siebie zadowolonej liberalnej inteligencji à la III RP.
Można zrozumieć, że młodzież nie lubi PiS. To dla niej zwyczajowe, nie lubić władzy. Oni dorastali już w czasach 500 Plus i niskiego bezrobocia, a nie w czasach platformerskiej Polski dla bogatych.
Jeśli jednak są tak dobrymi obserwatorami, jak zwykło mówić się o młodych, to szybko spostrzegą, że ktoś im właśnie – w ładnym opakowaniu – wciska produkt drugiej, jeśli nie trzeciej świeżości. I to taki projekt, za sprawą którego emigracja za chlebem znów stanie się w Polsce koniecznością, tak jak było przed 2015 rokiem. Bo taka to Polska Przyszłości – mentalnie wypisz – wymaluj jak Polska Platformy.