
W momencie, gdy pojawił się realny problem, groźba kryzysu uderzającego w Polskę i polskie społeczeństwo, Donald Tusk zrobił to, co zwykle – gdzieś się schował.
Posłowie Lewicy Anna Maria Żukowska oraz Krzysztof Śmiszek wyrazili w mediach społecznościowych swój sprzeciw wobec słów lidera PO Donalda Tuska...
zobacz więcej
25 sierpnia 2021 roku przejdzie do historii Platformy Obywatelskiej jako dzień poważnej politycznej porażki. Od wielu dni zniecierpliwieni zwolennicy liberalnej opozycji czekali na głos Donalda Tuska, by ruszyć do pełnego ataku na polski rząd w związku z kryzysem uchodźczym na polsko-białoruskiej granicy.
Musieli jednak zadowolić się aktywnością Franka Sterczewskiego, Klaudii Jachiry, posłów Szczerby i Jońskiego, Władysława Frasyniuka i Bartosza Kramka. A część sympatyków PO z niechęcią konstatowała, że symbolami profesjonalnego, chłodnego i merytorycznego podejścia do kryzysu uchodźczego są ludzie, którzy rzeczywiście za Polskę dziś odpowiadają: premier Morawiecki, minister Błaszczak, podległe im służby, tak obelżywie potraktowane właśnie przez część liberalnej opinii publicznej.
Pobierz aplikację mobilną i oglądaj TVP INFO na żywo
Wreszcie w środę rano Borys Budka zapowiedział w mediach, że jeszcze dziś Donald Tusk wystąpi na konferencji prasowej z „bardzo stanowczą wypowiedzią”. „Wczoraj to uzgadnialiśmy” - solennie zapewniał Budka. Tusk miał wystąpić z mocną mową około godziny 11.00. I nagle! - grom z jasnego nieba: w socjal mediach politycy Platformy ogłosili, że Tusk, którego jeszcze niedawno było wszędzie pełno, opublikuje w socjal mediach jedynie swoje oświadczenie.
Jest środa, wieczór, oświadczenie Tuska już znamy, wymęczone, wydeklamowane niezbyt pewnym głosem, oprócz apeli o zgodę narodową zawiera o wiele mniej ostre niż zwykle szpile pod adresem PiS. No i oczywiście zapewnienia, że Donald Tusk z kryzysami politycznymi radził sobie znacznie lepiej. Liberalne media nie kryją rozczarowania – wypowiedź Tuska została szybko schowana wśród wielu innych newsów. Nawet medialna retoryka dotycząca kryzysu uchodźczego zrobiła się o wiele bardziej stonowana – nikt już raczej nie wpuści Władysława Frasyniuka do paru liberalnych, opiniotwórczych studiów w najlepszym czasie antenowym.
Dziś będzie bardzo stanowcza wypowiedź Donalda Tuska, około godz. 11 – obiecał rano Borys Budka. Jak ustalił portal tvp.info, Donald Tusk wściekł...
zobacz więcej
Nad elektoratem Platformy Obywatelskiej znów zawisły ciemne chmury, strach, że to koniec medialno-politycznej ofensywy Tuska. Także dlatego, że za tydzień lub dwa, za miesiąc lub dwa, adwersarze chętnie przypomną opinii publicznej o sytuacji z ostatnich dni. Ludzie, którzy jeszcze niedawno przekonywali, że Donald Tusk ma niesamowitą energię, by pokonać PiS, widzą człowieka, który właściwie zniknął w momencie, gdy pojawił się realny, duży problem.
A przecież Tusk nie musiał podejmować żadnych realnych decyzji, musiał jedynie w porę zabrać głos. I z tym zwlekał, by w końcu zadowolić się oświadczeniem online. W tej sytuacji dość groteskowo brzmi jako polityk, który oskarża rząd o opieszałość w sprawach kryzysu uchodźczego, choć właściwie zabiera głos dobrych parę dni po jego rozpoczęciu.
Jeszcze niedawno Donald Tusk zapewniał, że odpowie na każde pytanie dziennikarzy na konferencji prasowej. Za czas jakiś będzie mógł twierdzić, że słowa dotrzymał – po prostu zniknął z medialnych celowników, gdy sytuacja zrobiła się nieciekawa, gdy groziły mu pytania nie tylko o kwestie międzynarodowe, ale także o to, co reprezentują sobą w czasie kryzysu uchodźczego politycy Koalicji Obywatelskiej przy polskiej granicy z Białorusią.
I jeszcze jedno: ta nieobecność Tuska nasuwa wielu skojarzenia z czasami, gdy jako premier III RP i lider PO zapewniał, że nigdy nie porzuci sterów władzy – w państwie i w partii. A później, gdy notowania PO były coraz gorsze i coraz silniej rosło rozwarstwienie i podziały między mniej i bardziej zamożnymi Polakami – ewakuował się z kraju na intratne unijne stanowisko. Co nie było dla Polek i Polaków aż tak złą wiadomością, bo przyspieszyło kryzys w samej Platformie, skazało ją na coraz mniej zdolnych liderów, a ostatecznie otwarło drogę do wyborów 2015 roku, podwójnie wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość. I umożliwiło rozpoczęcie wielu prospołecznych projektów, choćby w ramach polityki 500 Plus, które do dziś gwarantują tej formacji bardzo wysokie poparcie, szczególnie jak na realia drugiej kadencji i czas pandemii.
Czytaj także: Politycy PO zapadli się pod ziemię. Ilu skrytykowało skandal w TVN?
Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych komentując w TVP info zachowania opozycji w związku z sytuacją na granicy z Białorusią...
zobacz więcej
Wróćmy do starego / nowego lidera PO. Przynajmniej część komentatorów politycznych od dawna podkreśla, że cierpi on na coś w rodzaju politycznego borderline: przeskoków od momentów politycznej nadaktywności, retorycznej agresji i wściekłości wobec adwersarzy do momentów politycznej apatii, wycofania się i niepewności. W tej drugiej sytuacji Tusk po prostu nie jest w stanie niczym realnie kierować – nie tylko nabiera wody w usta, ale traci wpływ na sprawy.
Jest jeszcze jedna ciekawa rzecz. Kompletny brak profesjonalizmu zaplecza Donalda Tuska. Mówiąc kolokwialnym językiem, Budka wpuścił dziś swojego pryncypała w maliny. Poranna zapowiedź konferencji prasowej i „bardzo mocnej wypowiedzi” rozgrzała wszelkie redakcje. Szczególnie liberalna część opinii publicznej liczyła nie tylko na to, że Tusk przejedzie znów po PiS walcem, ale że wróci dziś do aktywnej polityki. Ale on ukrył się za oświadczeniem w socjal mediach.
Działa nie zagrzmiały – zdetonowano mokry kapiszon. Na Tuska nikt nie patrzy, „poseł-żółtodziób”, aktywista społeczny, czyli Franek Sterczewski, ukradł mu show. To z nim kojarzy się dziś opinii publicznej liberalna opozycja. Zamieszanie wywołane rano przez Budkę jeszcze potęguje to wrażenie.
Czytaj także: Zaskakujące informacje o Tusku. Przyznają to z rozczarowaniem