Wyrok za strzelaninę na warszawskiej Woli w 2009 r., przemyt narkotyków i torturowanie dilera. „Desperado”, „gorąca głowa”, nieobliczalny – taką opinię ma w stołecznym półświatku Damian U., który właśnie został skazany na 14 lat więzienia m.in. za postrzelenie w 2009 r. „Pieprza”, jednego z watażków tzw. grupy ożarowskiej, oraz „Kopacza”, który towarzyszył bossowi. Zamach był odpowiedzią U. na próby zmuszenia go do podporządkowania się „ożarowskim”. „Gibalak”, czyli okolice ul. Edwarda Gibalskiego na warszawskiej Woli, cieszy się raczej nie najlepszą opinią. <strong>To właśnie tam 29 grudnia 2009 r. niemal w samo południe doszło do zamachu na Michała D. ps. „Pieprzu”</strong>. <Br><Br> W owym czasie był on uważany za jednego z ważniejszych watażków gangu ożarowskiego. Grupa ta uchodziła zaś za jedną z najsilniejszych w stolicy, kontrolując dużą część rynku narkotykowego. <br><br> Nie wiadomo, co tego dnia boss i dwaj bracia „Kopacze” robili w okolicy. Pewne jest, że „Pieprzu” stał z jednym z braci, gdy drugi czekał na nich w samochodzie. <br><Br> <span style="color: #CC0033"><b></span><a href="https://www.tvp.info/aplikacja" target="_blank">Pobierz aplikację mobilną i oglądaj TVP INFO na żywo</a></b> <br><Br> W pewnym momencie <strong>do gangsterów podszedł jakiś mężczyzna i zaczął do nich strzelać</strong>. Ożarowscy gangsterzy rzucili się do ucieczki; zamachowiec – za nimi, co chwila pociągając za spust. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> Udało mu się trafić obu gangsterów w nogi. Co ciekawe (i niezwykle rzadkie w warszawskim podziemiu kryminalnym), gdy napastnik zobaczył, że ranił mężczyzn, <strong>przestał do nich strzelać i uciekł</strong>. To był wyraźny znak, że zamachowiec nie chciał zabić swoich ofiar, a tylko „porządnie przestraszyć”.Zarówno „Pieprzu”, jak i bracia „Kopacze” odmówili jakiejkolwiek współpracy z policją. 40-letni wówczas „Pieprzu” miał powiedzieć, że <strong>„sam załatwi tę sprawę”</strong>. <br><Br> <h2>Nie chciał płacić</h2> <br> Przed 12 laty wydawało się, że sprawa jest poważna. Strzelaniny między warszawskimi gangami nie były już tak częste, jak w drugiej połowie lat 90. i pierwszych latach XXI wieku, kiedy to trup ścielił się gęsto. Dlatego śledczy z mazowieckich „pezetów” byli mocno zaskoczeni, kiedy okazało się, że <b>przeciwko grupie ożarowskiej wystąpił jeden człowiek, niezwiązany z żadną z kryminalnych band stolicy. </b> <br><br> Zamachowcem, był według prokuratury Damian U. Ten handlarz narkotyków nie miał stałej ekipy ani nie „opłacał” się czołowym gangom. <strong>Miał opinię nieobliczalnego, „desperado”, „gorącej głowy”</strong>. Gdy ktoś nadepnął mu na odcisk, był gotów wydać mu wojnę, nie bacząc, kim jest przeciwnik. <br><br> Ponoć<strong> gangsterzy z Ożarowa uznali, że to niedopuszczalne, aby ktoś działający m.in. na ich terenie „nie opłacał się” grupie i „opodatkowali” handlarza</strong>. Jednak ich argumenty jakoś nie trafiały do U. Pomyśleli więc, że trzeba zrezygnować z siły argumentów na rzecz argumentów siły. I tak pewnej nocy spłonął samochód gangstera. <br><br> On sam twierdził, że musiał to być samozapłon. A niedługo potem z browningiem w ręku pojechał na „Gibalak”, aby dać „Pieprzowi” odpowiedź na działania „ożarowskich”.<h2>Narkotykowa emigracja</h2> <br> Damian U. może i był nieobliczalny, ale z pewnością nie głupi. Wiedział, że „Pieprzu” mu nie odpuści. I raczej nie należało się spodziewać, że gdyby watażce udało się dorwać zamachowca, będzie dla niego tak samo „litościwy”. <br><Br> Dlatego zniknął najpierw z ulic miasta, by <strong>wiosną 2010 r. rozpocząć nowy etap życia – przemytnika narkotyków do Wielkiej Brytanii</strong>. Tak przynajmniej wynika z ustaleń Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie. <br><br> Gangster zamieszkał w Londynie i szybko uruchomił kanał przerzutowy amfetaminy z Polski na Wyspy. Narkotyk przemycano w formie płynnej, a potem w wynajętym mieszkaniu przy pomocy kwasu zamieniano go w proszek. <br><Br> Śledczym udało się ustalić, że <strong>w czasie emigracji U. wprowadził do obrotu co najmniej 130 kg amfetaminy</strong>. Nie można jednak wykluczyć, że liczba ta jest mocno zaniżona, ponieważ o takich ilościach wiedział świadek prokuratury – skruszony przestępca robiący interesy z U. <br><br> Dwa lub trzy lata po wyjeździe z Polski gangster znów dał pokaz swojej nieobliczalności. Tym razem podpadł mu Krzysztof K. (inicjały zmienione), jego wspólnik w interesach na Wyspach. U. umówił się z nim na imprezę w mieszkaniu zamienionym na magazyn narkotyków.Gdy K. pojawił się w lokalu, okazało się, że wpadł w pułapkę. U. miał do niego pretensje o rozliczenia pewnych transakcji i szybko dał temu wyraz. <strong>Krzysztof K. został obezwładniony, po czym rozebrany i zaczęła się jego męka. Miał być bity, kopany, a nawet przypalany prowizorycznym miotaczem ognia, zrobionym z dezodorantu i zapalniczki</strong>. <br><Br> W pewnym momencie torturowany nie był w stanie znieść więcej cierpienia i w akcie desperacji rzucił się na okno. Przebił szyby i wypadł na zewnątrz, po czym uciekł. <br><Br> <h2>Szybki proces</h2> <br> Jakiś czas później za Damianem U. wydano Europejski Nakaz Aresztowania, na podstawie którego został zatrzymany i w 2015 r. odesłany „lotem skazańców” do Polski. W ojczyźnie odsiedział krótki wyrok za dawne grzechy. <strong>Na wolności zdążył jeszcze brutalnie pobić przypadkowego mężczyznę na jednym z parkingów. Poszło o jakąś drobną sprawę, ale U. uznał, że oponent musi dostać nauczkę za swoje zachowanie</strong>. <br><br> Wreszcie w 2019 r. usłyszał <strong>zarzuty za strzelaninę na „Gibalaku”, przemyt i handel narkotykami na Wyspach oraz torturowanie wspólnika</strong>. Gangster trafił na obserwację psychiatryczną, która trwała w sumie osiem miesięcy. Wszystko za sprawą dokumentów ze starych procesów, z których wynikało, że może cierpieć na poważną chorobę psychiczną. <br><Br> Biegli, powołani przez „pezety” stwierdzili, że <strong>U. jest w pełni poczytalny, a wcześniej mógł symulować wspomnianą chorobę</strong>.Damian U. został dość szybko osądzony, choć jego proces był przerwany na jakiś czas za sprawą koronawirusa w składzie sędziowskim. Od początku podsądny do niczego się nie przyznawał, przekonując, że jest niewinny. <br><br> Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Damian U. nie zamierzał zabić swoich ofiar, ale sam fakt ranienia dwóch osób wystarczy, aby skazać go za ten czyn na 10 lat więzienia. Sąd uznał, że <strong>wystarczającą karą łączną dla U. będzie 14 lat odsiadki</strong>. Wyrok nie jest prawomocny. <Br><Br> <h2> Osławiony gang </h2> <br /> <strong>„Ożarów” pojawił się na mapie polskiego półświatka już w latach 80. za sprawą jego charyzmatycznego lidera Andrzeja Kolikowskiego ps. „Pershing”</strong>. Grupa z podwarszawskiego Ożarowa <strong>zaczynała od włamań do sklepów i rozbojów, by w latach 90. zająć się napadami na hurtownie i transporty z przemycanym spirytusem</strong>. <br /><br /> Gang szybko rósł w siłę i w pierwszej połowie lat 90. połączył się z gangiem pruszkowskim. W ramach jednej grupy „ożarowscy” cieszyli się dużą autonomią, ale musieli oddawać część zysków do wspólnej kasy „Pruszkowa”. Jednak już pod koniec dekady doszło do rozdziału grupy ożarowskiej od silniejszego sojusznika. <br /><br /> <a href="/twoje-info"><img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" alt="Twoje INFO - kontakt z TVP INFO" title="Twoje INFO - kontakt z TVP INFO" width="100%" /></a> <br> W nowe stulecie gang wszedł mocno przetrzebiony i podzielony na kilka odłamów. Ograniczył się do utrzymania wpływów w części Warszawy. <strong>Przed kilku laty gang ożarowski przeniósł część swoich interesów do woj. lubelskiego, głównie do stolicy regionu</strong>. Bandyci stworzyli sieć handlarzy i przemytników narkotyków, uruchomili nawet kilka własnych laboratoriów amfetaminowych.Gang ożarowski współpracował także z półświatkiem na Dolnym Śląsku i Pomorzu. W Warszawie robił interesy z grupą mokotowską, która teraz powoli odzyskuje swoje wpływy. <br /><br /> Od kilku lat, mimo uwięzienia większości osób z kierownictwa grupy, <strong>„Ożarów” jest uważany za wiodący gang w stołecznym podziemiu kryminalnym</strong>. Specjalizuje się w dystrybucji amfetaminy produkowanej w laboratoriach gangu lub przez „niezależnych chemików”. <br><Br> Ostatni z liderów gangu <strong>Piotr S. odpowiada przed sądem za usiłowanie zabójstwa Krzysztofa M. ps. „Fama” w 1994 r., zlecenie morderstwa w Mariusza C. ps. „Student” w 2004 r. oraz podżeganie do zabójstwa „Famy” w 2005 r.</strong> Wraz z bossem, na ławie oskarżonych zasiada także Mariusz R.-S. ps. „Baton”, odpowiadający za zamordowanie „Studenta” w 2004 r.