Włosi po rzutach karnych pokonali Anglików i po raz drugi w historii zostali piłkarskimi mistrzami Europy. Radość tym większa, że dokonali tego na słynnym Wembley, na oczach kilkudziesięciu tysięcy wrogo nastawionych kibiców. – Nie będę ukrywał, że wielką przyjemność sprawiło mi patrzenie, jak opuszczają stadion – mówił po meczu jeden z bohaterów spotkania, Leonardo Bonucci.
Bonucci dał po meczu prawdziwy koncert. Tuż po ostatnim karnym, przestrzelonym przez Bukayo Sakę, chwycił za jedną z kamer, wykrzykując po angielsku „It’s coming to Rome” – nawiązując w ten sposób do ukochanego hasła Anglików („it’s coming home”), którzy za dom futbolu uważają właśnie za ojczyznę, a którzy od 1966 roku nie mogą się doczekać sukcesu na arenie międzynarodowej. I tym razem się nie udało...
To jednak nie koniec popisów Bonucciego. Kilka minut później, odpowiadając na pytania jednego z włoskich reporterów, cieszył się z „niebywałego osiągnięcia” i „historycznego wyczynu” dokonanego przez niego i kolegów. Nie zabrakło też jednak kilku szpilek.
– Przykro mi z powodu angielskich fanów, ale nie będę ukrywał, że wielką przyjemność sprawiło mi patrzenie, jak opuszczają stadion. Wszyscy myśleli, że futbol wraca do domu, ale zamiast tego jedzie do Rzymu – mówił.
Kilka chwil wcześniej kamery przyłapały Bonucciego, który krzyczał w stronę angielskich kibiców, że... „muszą jeść więcej makaronu”. To popularny włoski zwrot, oznaczający, że ktoś „musi dawać z siebie więcej”. Czy Anglicy wezmą rady do siebie? Na pewno obrońca Juventusu przez jakiś czas nie będzie na Wyspach mile widziany...