Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz zapewnił, że rurociąg Baltic Pipe nie jest zagrożony. W tym miesiącu Dania wstrzymała decyzję środowiskową dla jednego z odcinków inwestycji, jednak – jak wskazał wiceminister – chodzi wyłącznie o formalności.
Komisja Europejska jest gotowa zaangażować się w znalezienie rozwiązania po decyzji Danii w sprawie zawieszenia pozwolenia środowiskowego dla...
zobacz więcej
Marcin Przydacz powiedział w Programie 1 Polskiego Radia, że decyzja środowiskowa dotyczyła jedynie rozbudowy infrastruktury na terenie Danii.
Jak zapewniał wiceszef MSZ, są to sprawy wyłącznie formalne, a cały projekt Baltic Pipe nie jest zagrożony.
Rurociągiem Baltic Pipe gaz ma popłynąć z Norwegii przez Danię, po dnie Morza Bałtyckiego do Polski. Ukończenie inwestycji planowano na przyszły rok.
Baltic Pipe ma transportować 10 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie do Polski oraz 3 mld m sześc. z Polski do Danii. Inwestorami są operatorzy przesyłowi: duński Energinet i polski Gaz-System.
W czerwcu duński operator systemu przesyłowego Energinet informował, że Duńska Komisja Odwoławcza ds. Środowiska i Żywności cofnęła pozwolenie środowiskowe dla rurociągu Baltic Pipe, którym ma płynąć gaz z Norwegii przez Danię do Polski. Sprawa została przekazana do ponownego rozpatrzenia przez ten urząd.
Decyzja ta oznacza, że Duńska Agencja Ochrony Środowiska musi przeprowadzić dodatkowe badania konieczne do oceny, czy inwestycja może zniszczyć lub uszkodzić tereny rozrodu lub odpoczynku wskazanych gatunków zwierząt. Chodzi o niektóre gatunki myszy i nietoperzy występujące na obszarze lądowej części planowanego gazociągu, który ma przebiegać przez Jutlandię oraz wyspy Fionia i Zelandia.
CZYTAJ TAKŻE: To poślizg, a nie dramat. W sprawie Baltic Pipe trzeba zachować spokój
źródło:
IAR, PAP
#baltic pipe
#rurociąg
#gaz
#decyzja środowiskowa
#msz
#marcin przydacz