RAPORT

Pogarda

Niemcy to nie UE. Najwyższy czas, by Joe Biden też to zrozumiał

Nord Stream 2 ma być przedmiotem rozmów z europejskimi przywódcami, a także Władimirem Putinem podczas podróży Joe Bidena po Europie (fot. Joe Giddens/WPA Pool/Getty Images)
Nord Stream 2 ma być przedmiotem rozmów z europejskimi przywódcami, a także Władimirem Putinem podczas podróży Joe Bidena po Europie (fot. Joe Giddens/WPA Pool/Getty Images)

Najnowsze

Popularne

Administracja Joe Bidena przekonuje, że Nord Stream 2 będzie przedmiotem rozmów z europejskimi przywódcami, a także Władimirem Putinem podczas podróży amerykańskiego prezydenta po Starym Kontynencie. Nic jednak nie wskazuje, by Demokratę udało się przekonać do tego, że UE nie mówił wcale jednym - niemieckim głosem, a próba pozyskania Berlina, poprzez wyrażenie zgody na powstanie NS2, do konfrontacji z Chinami, jest z góry skazana na porażkę.

Petrović: To nie krytyka Izraela, to nienawiść do Żydów. Antysemici w Niemczech zwierają szeregi

Niemieccy antysemici to nie tylko członkowie środowisk neonazistowskich. Nienawiść do Żydów łączy ich i z radykałami islamskimi i z częścią...

zobacz więcej

Joe Biden i jego ludzie przekonują, że USA wcale nie „odpuściły” sprawy Nord Stream 2 i zapewniają, że jeśli tylko pojawią się „czynniki” zagrażające bezpieczeństwu europejskiemu, z użyciem tego właśnie gazociągu, to wtedy USA zareagują.

Wczoraj rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price przekonywał, że restrykcje są tylko jednym z narzędzi, by zapewnić, że nie będzie on wykorzystywany przez Moskwę jako „broń geopolityczna”. I, uwaga, ujawnił, co jest drugim – dyplomacja.

Gdyby nie chodziło o Rosję, to można by uznać tę odpowiedź za słuszną, jednak w stosunku do Kremla, doświadczenie uczy, że rozumie on jedynie „dyplomację siły”.

Czy takie odpowiedzi zadowolą przywódców państw Europy Środkowo-Wschodniej, czy też przedstawicieli obu amerykańskich partii, którzy krytykowali administrację prezydenta za ugodową postawę w tej kwestii wobec Putina? Szczerze wątpię.

Wcześniej szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken, podczas przesłuchania w Senacie USA tłumaczył, że kolejne sankcje wcale nie zablokowałyby budowy NS2, gdyż był on już w większości wybudowany, gdy Biden objął stanowisko, a mogłyby jedynie „zatruć” relacje Stanów Zjednoczonych z Niemcami i zniechęcić Berlin do działań minimalizujących zagrożenia związane ze „złym” wykorzystywaniem gazociągu przez Rosję.

Zachód liczy na sukces spotkania Bidena z Putinem. Oby się nie przeliczył

Wciąż nie wiadomo, kiedy i gdzie dojdzie do spotkania Joego Bidena z Władimirem Putinem. Państwa zachodnie wiążą ze szczytem ogromne nadzieje i...

zobacz więcej

Zaznaczył przy tym, że wstrzymanie przez USA sankcji wobec firmy Nord Stream 2 AG i jej prezesa może w każdej chwili zostać wycofane.

O tym, jakie rzeczywiście zagrożenie płynie ze zgody na budowę NS2, mogli się przekonać czytelnicy amerykańskiego magazynu „Newsweek”, w którym to premier Mateusz Morawiecki zwracał uwagę, że decyzja Joe Bidena w sprawie gazociągu oznacza zwrot amerykańskiej polityki o 180 stopni i że w ten sposób Rosja uzyska dodatkową broń przeciwko Ukrainie.

- Cóż, Niemcy nie są Unią Europejską. Niemcy to Niemcy i mają swoje interesy i tak się złożyło, że ich interesy są dość zbieżne z interesami rosyjskimi. Ale nie jest to zbieżne z interesami transatlantyckimi - powiedział premier.

- To, co właśnie się wydarzyło jest ze szkodą dla głębszej transatlantyckiej jedności. Teraz Rosja dostanie w swoje ręce silny instrument do dalszego dzielenia interesów transatlantyckich i użycia swojej broni wobec Ukrainy i Białorusi, zarówno jawnie, jak i potajemnie. Nic ich nie powstrzyma [Rosji] w marszu w głąb Ukrainy, ponieważ ich system gazociągów – mam na myśli ukraiński – stanie się zbędny wkrótce po ukończeniu i uruchomieniu Nord Stream 2 - ocenił Mateusz Morawiecki .

Prześladują opozycję, likwidują media, zastraszają historyków. W Rosji trwają przygotowania do wyborów

Rosyjskim władzom udało się osłabić, za pomocą brutalnej siły, zatrzymań i grzywien, antykremlowską opozycję. W szybkim tempie ogranicza ona też...

zobacz więcej

O tym, że NS2 zanim jeszcze powstał i popłynął nim gaz, już jest wykorzystywany przez Putina do naciskania Ukrainy - pisał niedawno Mathias Brueggmann w komentarzu w niemieckim dzienniku gospodarczym „Handelsblatt”.

Zwrócił on uwagę na znamienne słowa wypowiedziane przez Władimira Putina na niedawnym forum gospodarczym w Petersburgu, gdy rosyjski prezydent tłumaczył, że dzięki NS2 nie będzie opłat tranzytowych i „ryzyka związanego z danym krajem”.

Nie wyjaśnił jednak, co ma na myśli mówiąc o ryzyku – czy chodziło mu o to, że z powodu obecnego przesyłania gazu przez Ukrainę, Rosja nie może sobie pozwolić na „ryzyko” zaatakowania tego kraju na całej linii?

Zamiast wyjaśnić tę kwestię Putin pozwolił sobie na chwilę szczerości i wytłumaczył, że to z winy Ukrainy za transfer tego surowca na Zachód otrzymuje ona „tylko 1,5 mld USD zamiast 3-4 mld USD rocznie”. Podkreślił on również, że Kijów zarabia na tym mniej, gdyż nie ma „normalnych” relacji z Moskwą. Normalnych - jak nie szukając dalej – Mińsk.

Zobacz także: Rosyjskie media niezależne: Za próbą otrucia pisarza Bykowa stoją oficerowie FSB

Dla Putina NS2 jest „narzędziem wychowawczym” wobec Ukrainy - ocenia Mathias Brueggmann - i ma ją „ponownie zbliżyć do środka ciężkości polityki mocarstwowej – Kremla”.

Z tą szczerością Putina Niemcy mają jednak problem. Władca Kreml nie ukrywa, że rola Ukrainy jako kraju tranzytowego nie jest po zakończeniu budowy gazociągu NS2 pewna i zapowiada, że Kijów musi w tej kwestii „wykazać się dobrą wolą”.

Dlatego też rzecznik rządu Steffen Seibert wysyła Moskwie jasny komunikat – Berlin liczy, że Ukraina w dalszym ciągu pozostanie krajem tranzytowym dla rosyjskiego gazu.

Komunikat komunikatem, liczenie liczeniem, ale należy sobie w tym miejscu zadać pytanie - dlaczego Kreml miałby się do tego dostosować? Kto go do tego zmusi? Berlin? Berlin, który wciąż powtarza, że polityka sankcji do niczego nie prowadzi i że należy oddzielić biznes od polityki?

Biden szuka w Europie sojuszników do konfrontacji z Chinami. Rośnie groźba resetu z Rosją

Joe Biden przylatuje w środę do Europy i przez najbliższy tydzień będzie brał udział w cyklu spotkań, mających na celu podkreślenie zaangażowania...

zobacz więcej

Umowa o przesyłaniu rosyjskiego gazu przez Ukrainę na Zachód wygasa w 2024 roku. Co prawda może zostać przedłużona, ale Moskwa chciałaby zapewne, żeby Kijów zniżył się w rozmowach z nią do poziomu… Mińska. Czy Berlin i Waszyngton zdają sobie z tego sprawę?

Na pewno zdaje sobie z tego sprawę Kijów, dlatego nie ma co się dziwić, że ukraińskie władze są niezwykle rozczarowane w tej sprawie postawą zarówno Berlina jak i Białego Domu.

Szef MSW Ukrainy Arsen Awakow ostrzegał przed kilkoma dniami, że po uruchomieniu gazociągu możliwe będą rosyjskie prowokacje i próby ataków terrorystycznych. Rosja będzie, w jego opinii, jeszcze tylko przez krótki czas transportować gaz przez ukraińskie terytorium, później zakręci kurek.

– Dlatego oczekujemy, że będą prowokacje, próby ataków terrorystycznych na naszym odcinku gazociągu i powiedzą wtedy: zobaczcie, widzicie, to dlatego puszczamy gaz przez Nord Stream 2 – wyjaśniał szef ukraińskiego MSW.

Zobacz także: Zieloni nie chcą Nord Stream 2. Jest szansa na zakończenie „dialogu” Berlina z Moskwą

Jego zdaniem na realność tego scenariusza wskazują też ćwiczenia, które odbyły się w graniczącym z Rosją obwodzie charkowskim, gdzie trenowano reakcję m.in. na napad na punkt kontrolny i wyciek niebezpiecznej substancji chemicznej. Dzień wcześniej podobne przeprowadzono w sąsiednim obwodzie – sumskim.

Ukraina, podobnie jak Polska, nie zamierza jednak poddawać się w swoim sprzeciwie wobec NS2.

Po rozmowie telefonicznej Bidena z prezydentem Wołodymyrem Zełeńskim , delegacja ukraińskiego Naftogazu udała się do Waszyngtonu, gdzie ma przekonywać senatorów do wprowadzenia nowych zmian legislacyjnych, które będą wymuszać wprowadzenie sankcji przeciwko operatorowi Nord Stream 2 AG oraz jego prezesowi.

Trwa „pełzająca aneksja” wschodniej Ukrainy. Kreml stosuje taktykę faktów dokonanych

Sprzeciw Zachodu wobec wspierania przez Rosję separatystów kontrolujących wschodnie tereny Ukrainy, na niewiele się zdaje. Kreml metodą faktów...

zobacz więcej

Jeśli Biden, odwiedzając Stary Kontynent, liczy, że „odpuszczając” sprawę NS2 załatwi kwestię zachodnioeuropejskiego poparcia dla rywalizacji USA z Chinami , to się grubo myli. Nie dość, że zrazi do siebie część sojuszników, to da do ręki wrogom Stanów Zjednoczonych kolejny argument do podważania dawanych przez nie gwarancji.

Berlin na pewno nie zaakceptuje też kosztów sojuszu z USA, wymierzonego w Państwo Środka.

Tym bardziej, że chiński parlament właśnie przyjął ustawę mającą przeciwdziałać „jednostronnym i dyskryminującym” restrykcjom nakładanym na podmioty z tego kraju przez Zachód.

Blady strach, i słusznie, padł na zagraniczne firmy, które mają podstawy obawiać się, że staną się w ten sposób ofiarami międzynarodowych sporów politycznych.

W ostatnich miesiącach USA, a także Unia Europejska, Wielka Brytania i Kanada nałożyły restrykcje na Pekin za łamanie praw człowieka m.in Ujgurów w regionie Sinciang. Czy Niemcy wykażą się w tej kwestii stanowczością? Nawe wtedy, kiedy w wyniku ewentualnej odpowiedzi Chin stracą na tym ich firmy, czy ich eksport?

Wątpliwe. Przykład NS2 najlepiej pokazuje, że nasi zachodni sąsiedzi myślą jedynie o własnym interesie i nie przejmują się obawami sojuszników. Dla osiągnięcia swoich celów gotowi są na bliską współpracę z Putinem, którego sam Biden uważa za „mordercę” i stają się adwokatem Rosji w UE.

Amerykańskiemu prezydentowi taka ocena władcy Kremla nie będzie przeszkadzać w spotkaniu się z nim 16 czerwca w Genewie i rozmowie o możliwym resecie, pomimo tego, że Moskwa w ostatnim czasie jedynie podnosi poziom politycznego sporu, zamiast dążyć do jego obniżenia.

Petar Petrović

Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej