„Czy kości znalezione na terenie kampusu Wolnego Uniwersytetu Berlina to szczątki ofiar doktora Mengele z obozu koncentracyjnego? Bardzo prawdopodobne. Władze uczelni blokują jednak dalsze wykopaliska” – pisze w niedzielę „Berliner Zeitung”. Rektor robi wszystko, aby ta sprawa szybko ucichła - przekonuje dziennik.
Chorwacki lekarz Antun Najžer prowadził podczas II wojny światowej pseudomedyczne eksperymenty na dzieciach. Jako komendant obozu koncentracyjnego...
zobacz więcej
1 lipca 2014 ro. robotnicy budowlani podczas prac na kampusie Wolnego Uniwersytetu Berlińskiego (FU) natknęli się na dół wypełniony po brzegi ludzkimi kośćmi. Śledczy z Instytutu Medycyny Sądowej kliniki Charite zbadali znalezisko i ustalili: „Jest to około 250 litrów fragmentów kości”, które znaleziono w siedmiu papierowych workach, „głównie pochodzenia ludzkiego", zarówno dzieci, jak i od dorosłych”.
Szczątki ofiar Auschwitz?
Znajdowały się w ziemi od kilkudziesięciu lat. Wśród kości znaleziono również „dziesięć okrągłych plastikowych etykiet w różnych kolorach” z odręcznie napisanymi numerami.
„Wszystko to przemawiało za strasznym tłem: Auschwitz” - pisze dziennik. Pracujący tam w latach 1943/44 lekarz Josef Mengele zaopatrywał bowiem znajdujący się wówczas na terenie FU Instytut Cesarza Wilhelma ds. Dziedziczności, Antropologii i Eugeniki (KWIA) w niezliczoną ilość ludzkich ciał. „Głównie żydowskich mężczyzn, kobiet i dzieci, których lekarz obozu koncentracyjnego badał żywych, a następnie mordował dla celów badawczych” - pisze gazeta.
Mengele i jego były szef, profesor Ottmar von Verschuer, który kierował KWIA,
nazywali kości, oczy, próbki krwi i organy zamordowanych, których setki wywieziono z Auschwitz do Berlina, zwłaszcza w 1944 roku, „materiałem naukowym”. Verschuer, Mengele i inni zajmowali się w tym czasie badaniami nad „anomaliami fizycznymi”.
„Wyzwaniem jest zrozumienie, że sprawcami nie były potwory, ale zwykli ludzie, którzy zaakceptowali ideologię nienawiści i podążali za nią oraz...
zobacz więcej
Rektor o wszystkim wiedział
Wiedział o tym rektor Wolnego Uniwersytetu Berlina w 2014 r., Peter-Andre Alt, i jego pracownicy, ale nie policja i eksperci kryminalistyczni. Kierownictwo Uniwersytetu „świadomie, półświadomie lub przez zaniedbanie” nie poinformowało zaangażowanych służb i opinii publicznej o prawdopodobnym tle znaleziska. „
Jak podejrzewam, dążenie FU do uzyskania tytułu „uniwersytetu doskonałego” było w tamtym czasie ważniejsze niż wiele innych rzeczy. Słowa takie jak »Mengele«, »pomordowani Żydzi« czy »Auschwitz« uznano w tym kontekście za niestosowne” - pisze Götz Aly w „Berliner Zeitung”.
Biegli z zakresu medycyny sądowej (...) w swojej ekspertyzie doszli do jednoznacznych wniosków: „Znalezione etykiety przypominają oznaczenia dla okazów biologicznych/medycznych, więc biorąc pod uwagę umiejscowienie kości w glebie i niekompletność szkieletów, mogą to być pozostałości po nich”.
„
Najpóźniej w tym momencie władze uczelni powinny były zostać zaalarmowane i zarządzić dalsze dochodzenie” - czytamy w artykule. Zamiast tego „kości leżały miesiącami, aż 12 grudnia 2014 r. zostały po cichu zniszczone w krematorium w Ruhleben i złożone „anonimowo” w ziemi obok okienka piwnicznego krematorium. Znalezione gipsowe odlewy ludzkich kończyn również zniknęły bez śladu” - pisze dziennik.
źródło:

pap
#auschwitz
#josef mengele
#kości
#berlin
#niemcy
#ii wojna światowa