RAPORT

Pogarda

Relacja Polki, która leciała porwanym samolotem. „To było przerażające”

Najnowsze

Popularne

Gdy okazało się, że lecimy w stronę Mińska, większość pasażerów uważała, że ma to związek z awarią techniczną samolotu – opowiada rektor suwalskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej dr Marta Wiszniewska, która była jedną z pasażerek porwanego przez białoruskie władze samolotu Ryanair. – Pilot w manewrze nawrotu wykonywał gwałtowne ruchy, byłyśmy przekonane, że czeka nas katastrofa lotnicza – dodaje.

Porwanie samolotu na Białorusi. „Myślę, że tak to się skończy”

Myślę, że skończy się to tak, że to głównie polski rząd będzie protestował, a po jakimś czasie będą się przed nami opędzać, bo jednak ta polityczna...

zobacz więcej

W niedzielę pod pretekstem zagrożenia bombowego Białoruś zmusiła do lądowania na lotnisku w Mińsku zarejestrowany w Polsce samolot linii Ryanair, lecący z Aten do Wilna. Na pokładzie znajdowało się m.in. czworo Polaków.

Doszło wówczas do zatrzymania lecącego w nim opozycyjnego aktywisty Ramana Pratasiewicza, który żyje na emigracji. Jeden z autorów prowadzonego na Telegramie opozycyjnego kanału Nexta, którego działanie władze uznały za ekstremizm – poszukiwany był listem gończym przez białoruskie organy ścigania.

Relacja pasażerki samolotu Ryanair


Jedną z pasażerek samolotu była rektor suwalskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej dr Marta Wiszniewska. W rozmowie z TVP Info opowiedziała, jak wyglądał lot i co działo się na terminalu lotniczym w Mińsku.

Jak zaznacza, wszystko wyglądało bardzo poważnie już od samego początku, „od momentu, kiedy usłyszałyśmy od kapitana samolotu – tuż przed lądowaniem w Wilnie – że za chwilę musimy zawrócić i lądować na lotnisku w Mińsku z powodu bezpieczeństwa wszystkich pasażerów – mówi dodając, że to była jedyna informacja, jaką uzyskała tamtego dnia.

Krzyk rozpaczy białoruskich opozycjonistów. „Boję się o swoje życie”

Obawiamy się o swoje życie, ale musimy kontynuować walkę o wolną Białoruś – mówili na konferencji prasowej w Warszawie białoruscy opozycjoniści....

zobacz więcej

– Gdy okazało się, że lecimy w stronę Mińska, większość pasażerów uważała, że ma to związek z awarią techniczną samolotu, ponieważ załoga pośpiesznie kazała zapiąć pasy, do momentu lądowania samego lotu, który był też bardzo burzliwy, ponieważ pilot w manewrze nawrotu wykonywał gwałtowne ruchy. Byłyśmy przekonane, że czeka nas katastrofa lotnicza – powiedziała.

Kiedy samolot wylądował, na płycie byli żołnierze antyterroryści i milicja. – To był przerażający widok. Zaczęłyśmy pytać załogę, o co chodzi; któryś ze stewardów przekazał nam, że chodzi bombę. Kazano nam wysiadać po pięć osób, każdej piątce położyć w odpowiedniej odległości bagaż, który sprawdzały psy – relacjonuje Wiszniewska.

Po dwóch godzinach pasażerowie przejechali na terminal, gdzie ustawili się do szczegółowej kontroli. Tam kontrola trwała pięć godzin.

– Moje koleżanki widziały, jak w eskorcie czterech milicjantów został wyprowadzony pan Pratasiewicz, po cichu, bez ekscesów, bokiem – mówił.

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej