
Nie słabną emocje po wczorajszym sejmowym głosowaniu nad Funduszem Odbudowy. Wszyscy coś na nim wygrali, poza Platformą Obywatelską. Nawet Zjednoczona Prawica, to paradoks sytuacji, wyszła z głosowania wygrana, choć z mocno zaznaczonymi różnicami w koalicyjnym gronie. Patrząc na poszczególne tworzące ją ugrupowania: Prawo i Sprawiedliwość pokazało, że nadal potrafi wygrywać w Sejmie ważne głosowania, Porozumienie przedstawiło się jako przewidywalny polityczny partner (wizerunkowo jest im to potrzebne), a Solidarna Polska wysłała jasny sygnał do eurosceptycznego elektoratu, że może on na nią liczyć w przyszłości.
Mam poparcie swojego ugrupowania, jestem spokojny o klub KO – zapewnił lider PO Borys Budka pytany o tę kwestię dzień po głosowaniu za ratyfikacją...
zobacz więcej
W przypadku formacji opozycyjnych: Lewica od wczoraj chętnie mówi o sobie jako opozycji racjonalnej, a nie totalnej. I z radością odcina kupony od konsekwentnych decyzji ostatnich dni. Tym bardziej, że wygrała podwójnie: nie tylko z Platformą Obywatelską, ale i z presją liberalno-lewicowych mediów, które nie szczędziły w ostatnich dniach hejtu lewicowym liderom, posłom i posłankom.
W polityczno-medialnych kuluarach słychać głosy, że dla wielu demiurgów, ludzi establishmentu III RP to właśnie jest najboleśniejsze i najbardziej niebezpieczne w „niesubordynacji” lewicy. Bardzo liczono na to, że lewicowe ławy sejmowe nie wyjdą poza swoją rolę politycznej paprotki w opozycyjnym układzie sił i zareagują popłochem na medialne połajanki.
Swoje osiągnęły także koło poselskie Polska 2050, Koalicja Polska-PSL czy Konfederacja – każda z tych sił pokazała we wczorajszym głosowaniu, co właściwie ma do zaoferowania swoim wyborcom. I jak się pozycjonuje nie tylko w polityce krajowej, ale także na arenie europejskiej. Nie oglądając się na Platformę ani jej polityczne kalkulacje, każde z tych ugrupowań pokazało, że najgłupsze, co można w tym momencie robić w polityce, to oglądać się na to, czego chce, a czego nie chce podkręcona przez liberalne media partia Borysa Budki.
Wczoraj ostatecznie upadły dwa mity dotyczące Platformy Obywatelskiej. Pierwszy głosił, że ma ona nie tylko prawo, ale i dostatecznie dużą liczbę politycznych szabel i nie tylko parlamentarnych wpływów, by narzucać swoje racje innym opozycyjnym graczom.
Już koalicja 276 był niezgorszym humbugiem, politycznym blefem, który sprawiał wrażenie wiarygodnego tylko dlatego, że grały nim liberalne media. Pomogło na moment i to, że mocno rozgrzane jesienno-zimowym konfliktem z PiS opozycyjne partie chciały uwiarygodnić się przed ulicą.
Grzegorz Schetyna stwierdził, że PO jako partia europejska nie może głosować przeciwko pieniądzom europejskim. To krytyka linii obranej przez...
zobacz więcej
Tyle że Marcie Lempart w międzyczasie udało się roztrwonić i przepaplać na łamach „Gazety Wyborczej” potencjał Strajku Kobiet. A w ostatnim czasie, startując z kolejnymi groteskowymi „ultimatum” wobec Lewicy, nawet w licznym gronie młodych goszystów, Strajk Kobiet dorobił się miana „KOD-u bis”, czyli kolejnej przystawki do Platformy Obywatelskiej.
Tego mitu, swojej władzy nad całą opozycją, Platforma już nie odbuduje. Zarówno Polska 2050, jak i Lewica dobrze widzą, że nie opłaca im się wizerunkowo grać w platformerską grę. Ta gra już nie bawi coraz bardziej zmęczonego, coraz bardziej rozczarowanego postplatformerskiego elektoratu.
To elektorat, który bardzo nie lubi PiS. Ale jeszcze bardziej nie lubi niejasnych gier liberalnych i lewicowych polityków z Unią Europejską. Bo w znacznej mierze jest to elektorat, który nie wyobraża sobie III RP poza unijnymi strukturami, poza unijnymi zależnościami i poza unijnym systemem finansowego wsparcia. Trzeba to mocno podkreślić – mówimy o elektoracie, dla którego wejście Polski do Unii to jeden z najważniejszych metapolitycznych symboli, a może wręcz fetysz czy dogmat świeckiej wiary. Nie piszę tego z drwiną, stwierdzam jedynie, że euroentuzjazm jest niesamowicie silnym spoiwem lewicowo-liberalnego światopoglądu. I to nie tylko dla ich politycznych elit, ale znakomitej większości elektoratu.
Tak oto Platforma zanegowała wczoraj drugi ze swoich politycznych mitów. Głosił on, że jest racjonalną, proeuropejską partią. Na tym micie PO budowała swój wizerunek od swoich początków, od czasu trzech tenorów, czyli Andrzeja Olechowskiego, Macieja Płażyńskiego i Donalda Tuska. W czasach wszechwładzy Tuska, w czasach dominacji Grzegorza Schetyny i partyjnego rozkładu krótkiej epoki Borysa Budki, także była postrzegana i sama się przedstawiała jako zdecydowanie proeuropejska siła.
Czytaj także: Jachowicz: Platforma rozpoczęła pilne poszukiwania „kół ratunkowych”
Głosowanie ws. 770 mld zł dla Polski było nie tylko głosowaniem ws. pieniędzy, ale dotyczyło również relacji z Unią Europejską. „PO zaprezentowała...
zobacz więcej
Wczoraj, po wielu bezskutecznych próbach złamania woli Lewicy, po wielu dniach pełnych politycznej histerii panów Michała Szczerby i Cezarego Tomczyka, po pełnych donkiszoterii zapowiedziach, że nawet kosztem Funduszu Odbudowy, utrąci władzę PiS, Platforma przestraszyła się własnej postawy – i ostatecznie wstrzymała się od głosowania przeciw FO. Chciała być straszna i groźna, a okazała się jedynie śmieszna. Chciała pokazać polityczną siłę, a nie odważyła się nawet być konsekwentną we własnych zapowiedziach.
Ten groteskowy obrazek zostanie w głowach wyborców na długo. I to nie tylko w głowach wyborców lewicowo-liberalnych formacji, ale i tych, którzy w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zaczęli wahać się, czy nadal popierać PiS. Oni zobaczyli, że rządząca formacja jest wciąż przewidywalna i konsekwentna. Nawet jeśli nie jest wobec Unii Europejskiej bezkrytyczna, to w sprawach dla Polski i Europy najważniejszych, zachowuje się pragmatycznie.
Na tym nie koniec: przez lata przekonywano Polaków, że upadek PiS będzie nieuchronnie prowadził do upadku PO. I odwrotnie – że bez PO rozpadnie się również PiS. Ale wizja „duopolu” była niewiele warta. PiS nie potrzebuje Platformy, by wdrażać swój program popandemicznej odbudowy Polski, nie potrzebuje słabnącej, skłóconej PO nawet jako negatywnego punktu odniesienia. I PiS, i Polska, doskonale sobie bez Platformy poradzą.
To dlatego strach w polskiej polityce ma dziś jedynie Budki oczy.
Czytaj także: Młody poseł ostro do Budki. „Pan już pogrzebał Platformę, to samo ma być z Polską?” [WIDEO]