
Dwóch prominentnych członków amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk (National Academy of Sciences) może zostać usuniętych z jej elitarnych szeregów ze względu na udowodnione im molestowanie seksualne w miejscu pracy. To ostatni na liście czynów niedopuszczalnych (po plagiacie i znęcaniu się fizycznym lub psychicznym nad podwładnymi lub współpracownikami) dodanych do regulaminu NAS w zeszłym roku. Pozwala to trwale usuwać członków NAS z Akademii, choć dawniej przynależność do niej była dożywotnia.
Studentki i studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie oskarżyli wykładowcę Macieja M., związanego także z telewizją, o nadużycia, w tym...
zobacz więcej
Przez Polskę przetoczyła się niedawno fala tekstów dotyczących szkół artystycznych i – ujmę to – poziomu zachowań kadry profesorskiej wobec studentów (aby nie używać w każdym akapicie modnych pojęć, jak molestowanie czy znęcanie się psychiczne). Oczywiście, pojawiły się głosy, że jednak uczelnie artystyczne mają szczególne metody „wychowawcze”, tak jak sztuka i matematyka mają różne metody badawcze, a można być profesorem tytularnym sztuk (sztuki piękne, teatr, prawo) i nauk – ścisłych przyrodniczych czy humanistycznych.
Szok i niedowierzanie związane z opublikowanymi w mediach społecznościowych świadectwami studentów i absolwentów był nieco tłumiony właśnie przez to powszechne dostrzeganie różnicy, między, mówiąc przysłowiowo, fizyką cząstek elementarnych a aktorstwem filmowym. Choć nie wszyscy znamy bon mot nieodżałowanego Kazimierza Rudzkiego, że „ja tylko po to jestem profesorem, żeby Łazuka mógł być magistrem”, podskórnie czujemy, że zawiera on w sobie mądrość na temat różnicy między nauką i sztuką. Od naukowców zatem oczekiwalibyśmy na polu osobistej moralności znacznie więcej niż od artystów, choć tytuły profesorskie ich jednoczą. Gdy jednak światło dziennie ujrzały podobne świadectwa studentów i absolwentów renomowanych uczelni medycznych w Polsce, powyższe wyobrażenia uległy – jak by to ujęła nauka – falsyfikacji.
Przetaczająca się od dwóch lat w środowisku naukowym USA debata dotycząca m.in molestowania seksualnego (i innych poważnych win, jako plagiaty czy znęcanie się psychiczne i fizyczne nad studentami i podwładnymi) pokazuje jednak, że wyższa szkoła nie musi być filmowa, a profesor może być wielce szanowanym za swą wiedzę i osiągnięcia naukowe uczonym, a nie gwiazdą sceny i ekranu, by nad takimi historiami pochyliły się tabloidy.
Studentka Uniwersytetu Warszawskiego twierdzi, że została zgwałcona przez doktoranta z tej uczelni. – Koleżanki ostrzegały mnie przed nim. Wszyscy...
zobacz więcej
Czasem jednak kino przychodzi do laboratorium i instytutu właśnie dlatego, byśmy zobaczyli, co się tam naprawdę dzieje. W czerwcu ubiegłego roku wszedł na bardzo ograniczone pandemią ekrany dokument „Picture Scientist” (ang. wyobraź sobie uczonego) autorstwa Sharon Shattuck i Iana Cheney. Film dotyczy wprawdzie wyłącznie sytuacji, gdy ów uczony, który ma przewagę i ją wykorzystuje do naprawdę niecnych działań, jest mężczyzną i jednocześnie przełożonym, co jest niekonieczne, ale warto go obejrzeć.
Pokazuje on dobitnie, że jawne seksualne „awanse” czy zaloty to tylko jedna z form molestowania kobiet w naukach ścisłych. Większość przestępstw składa się z cichych aktów dyskryminacji i zastraszania. To relacje takich nadużyć i złego traktowania kobiet przez wybitnych badaczy mężczyzn – od skalistych pól Antarktydy po laboratoria genetyczne Harvardu.
Historia dziejąca się dziś na naszych oczach w NAS to rozstrzygnięcie skarg na astronoma Geoffreya Marcy'ego i biologa ewolucyjnego Francisco Ayali. Wyrok wewnętrznego „sądu koleżeńskiego” ma doprowadzić do orzeczenia, czy mają oni zostać pozbawieni dożywotniego tytułu członka, a mówiąc wprost – wyrzuceni (aczkolwiek teoretycznie możliwe są też mniejsze sankcje).
Nadal mamy tylko jedną broń – szczepionkę. Nie obywa się bez problemów z aprowizacją. Uczeni tymczasem badają zjawisko niezwykle rzadkich,...
zobacz więcej
Wyklucza on, jeśli zostaną udowodnione „jakiekolwiek formy dyskryminacji, nękania i zastraszania”, a także plagiat i inne przestępstwa. Mijał czas i mimo że prasa i czasopisma naukowe ujawniały (zresztą już od 2015 r. z rosnącą częstością) kolejne skandale tego typu, nikt nie zgłosił do NAS molestowania seksualnego.
Zdecydował się na to dopiero we wrześniu 2020 r. po tekście w „Nature” informującym, że nikt nie zgłosił przypadków, François-Xavier Coudert, chemik z Francuskiej Akademii Nauk. Na podstawie doniesień prasowych zarzucił on molestowanie seksualne czterem członkom NAS: wspomnianym profesorom Ayala i Marcy oraz Sergio Verdú, teoretykowi informacji, dawniej na Uniwersytecie Princeton; także Inder Vermie, biologowi zajmującemu się badaniami nad rakiem, dawniej pracującemu w Salk Institute for Biological Studies.
Jak widać, we wszystkich tych przypadkach wcześniejsze procesy wewnętrzne doprowadziły już do ich zwolnienia z macierzystych instytucji naukowych; obecna procedura ma ich pozbawić ostatniego honoru: członkostwa w NAS.
Uniwersytet Południowej Kalifornii w Los Angeles zawarł wartą 852 milionów dolarów ugodę z 710 kobietami, które oskarżyły byłego ginekologa z...
zobacz więcej
Podczas tego śledztwa stwierdzono, że Marcy jest winny molestowania seksualnego, w tym całowania i „obmacywania” studentów. Naukowiec wielokrotnie przepraszał za to, że jest „źródłem niepokoju” dla kobiet, ale nie zgodził się z niektórymi z ich skarg.
Ayala został zwolniony z UC Irvine w 2018 r. po tym, jak dochodzenie w sprawie o naruszenie Tytułu IX wykazało, że molestował seksualnie koleżanki, w tym robił sugestywne komentarze seksualne i zapraszał asystentkę, aby usiadła mu na kolanach. Ayala „zdecydowanie” zaprzecza zarzutom.
Czytaj także: Szczepionki na celowniku
W Szkole Filmowej w Łodzi niedopuszczalne są zachowania, które noszą znamiona molestowania czy przemocowego traktowania studentów i studentek, i...
zobacz więcej
Wielkie uniwersytety, wielcy uczeni, a jakbyśmy czytali „Los Angeles Times” w czasie wybuchu afery Harveya Weinsteina, czyż nie? Ciągnęła się ona latami, aż wreszcie się rozlała na Hollywood jak pęknięty wrzód. Tu nie ma w obiegu ani takiej sławy (dziś nawet nobliści na ogół nie są celebrytami i tzw. publiczność ich nie kojarzy), ani takie pieniądze na stole nie leżą, ani takie możliwości „zwodzenia” i mataczenia, ani takie kancelarie adwokackie nie reprezentują słynne ale… Aż dziw, że to się wydarzyło.
Jak twierdzą specjaliści, główny wpływ nowych przepisów NAS może mieć charakter wyprzedzający. Członkowie Akademii będą zmuszeni brać pod uwagę znacznie baczniej postępowanie czy nawet moralność w pracy kolegów i koleżanek, zanim zgłoszą ich kandydatury do członkostwa w tym najbardziej elitarnym z naukowych ciał.
Czasy, w których „jak byłeś wielkim naukowcem, to ci było wszystko wolno, a otoczenie zniosło wszystko”, należą już w USA do przeszłości, jak stwierdziła w rozmowie z „Science” Nancy Hopkins, amerykańska biolog molekularna, profesor emeritus w Massachusetts Institute of Technology, członkini NAS, od lat zaangażowana także na rzecz równości szans kobiet naukowców w środowisku akademickim.
Zobacz także: Nie da się mówić, że nic się nie dzieje
Uniwersytet Południowej Kalifornii w Los Angeles zawarł wartą 852 milionów dolarów ugodę z 710 kobietami, które oskarżyły byłego ginekologa z...
zobacz więcej
W ocenie wiodących czasopism naukowych zajmujących się też kwestiami samego środowiska naukowego i polityki naukowej (jak „Science” czy „Nature”) w środowisku akademickim USA jest mnóstwo molestowania seksualnego. Wiemy o tym z raportu z 2018 r. opublikowanego przez „National Academies of Sciences, Engineering and Medicine”. I niestety dotychczasowe strategie walki z tym zjawiskiem niekoniecznie uznaje się za skuteczne.
Z raportu tego wynika, iż choć „środowisko akademickie powinno przewodzić i inspirować zmiany w innych organizacjach, to zamiast tego mamy najwyższy wskaźnik molestowania seksualnego po wojsku”. Z drugiej strony, na ponad 2 tys. członków NAS, postępowań jest kilka. Może to świadczyć o różnych rzeczach, nie da się jednak wykluczyć, że zjawisko na samych szczytach akademickiego Olimpu jest jednak rzadkie.
Czy uczony powinien być równie nieskazitelny, jak jest wykształcony? Myślę, że takie jest społeczne oczekiwanie, bo ukształtowani jesteśmy w naszym kręgu kulturowym przez ideał, w którym mądrość idzie w parze z prawością, z dobrymi czynami. Problem z niektórymi naukowcami taki, że to, co jest sprawdzane w toku ich akademickiego żywota, to nie tyle mądrość, co wiedza, a to nie to samo.