
Robert Lewandowski na długo zapamięta starcie z Andorą. Po jednym z pojedynków z obrońcami, kapitan reprezentacji Polski doznał urazu kolana. Początkowo mówiło się, że będzie gotowy do gry już w weekend i pomoże w hitowym starciu z RB Lipsk. Szczegółowe badania w Monachium wskazały jednak na znacznie dłuższą przerwę...
W poniedziałek okazało się jednak, że o grze z Synami Albionu nie ma mowy. Lewandowski wraca do Monachium, tam przejdzie kolejne badania, a wstępne diagnozy mówią o 4-5 dniach przerwy. Tu wkroczyli do akcji wielbiciele teorii spiskowych: że to wszystko było zaplanowane, że to oczywiste, bo przecież już w weekend „mecz sezonu” w Bundeslidze, czyli starcie Bayernu z RB Lipsk. Poza tym Lewandowski goni rekord Gerda Muellera, a z Anglikami „i tak przegramy”.
Nawet Zbigniew Boniek, prezes PZPN, bagatelizował sytuację: „gdyby to był mecz o mistrzostwo świata, Lewy by zagrał” - tłumaczył. Wtórował mu Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN, publicznie wyśmiewając Macieja Iwańskiego, dziennikarza TVP Sport, który poinformował w poniedziałek, że Lewandowskiego czeka dłuższa przerwa, „co najmniej około miesiąca”. - Nie rozsiewaj proszę nieprawdziwych informacji - pisał Kwiatkowski. - Ktoś cię wprowadził w błąd - dodał.
Jak się okazało: to prezes i rzecznik wprowadzali w błąd - czy świadomie czy nie, tego nie sposób teraz rozstrzygnąć. We wtorek po południu monachijscy lekarze ogłosili, że Bayern będzie musiał sobie radzić bez najlepszego piłkarza świata przez... co najmniej miesiąc. To oznacza, że Polak nie zagra z RB Lipsk, nie będzie go także podczas ćwierćfinałowych bojów z PSG w Lidze Mistrzów.
Robert Lewandowski has suffered sprained ligaments in his right knee. The striker will be out for around four weeks. pic.twitter.com/aK7lPgso3g
— 🏆🏆🏆FC Bayern English🏆🏆🏆 (@FCBayernEN) March 30, 2021