RAPORT

Pogarda

Niezbyt piękna katastrofa. Tylko dwa jasne punkty w Budapeszcie [OCENY]

Reprezentacja Polski zagrała z Węgrami zwyczajnie słabo (fot. Laszlo Szirtesi - UEFA/UEFA via Getty Images)
Reprezentacja Polski zagrała z Węgrami zwyczajnie słabo (fot. Laszlo Szirtesi - UEFA/UEFA via Getty Images)

Najnowsze

Popularne

Miała być rewolucja, nowa jakość i powiew „Zachodu”. Zachód był, ale – zwłaszcza w defensywie – bliżej Liechtensteinu i Andory niż Francji czy Niemiec. To, że Arkadiusz Milik został na boisku prawie do ostatniego gwizdka, trzeba uznać za próbę sabotażu. W zremisowanym starciu z Węgrami (3:3) było też jednak, na szczęście, kilka pozytywów. Plusy i minusy skrzętnie odnotowaliśmy.

Thriller w Budapeszcie. Słodko-gorzki remis z Węgrami

Fatalna pierwsza połowa, słaby początek drugiej, świetnie zmiany i pół godziny, które dało nadzieję, że stać nas na wiele. Po remisie z niżej...

zobacz więcej

Na wstępie trzeba odnotować, że Węgry są europejskim średniakiem. Polacy, z Zielińskim czy Lewandowskim w składzie, choć też żadna z nas potęga, powinni przylatywać do Budapesztu na gościnne wykłady i pokazywać, dlaczego jedni grają w Honvedzie Budapeszt i Dunajskiej Stredzie, a drudzy w Bayernie, Juventusie czy Napoli.

Nie pokazali. Choć wynik ostatecznie nie jest taki zły, o naszej grze nie można napisać wiele dobrego. Odzwierciedlenie złych nastrojów w ocenach.

Wojciech Szczęsny – 2/10
„Elektryczny”, niepewny, nie miał wielu okazji do wykazania się, ale gdy już jakieś dostawał – koncertowo psuł. Przy pierwszym golu rozczarował szczególnie: najpierw nieporadnym powrotem do bramki, potem fatalnym ustawieniem, a na końcu – spóźnioną reakcją na strzał. U Sousy został, po raz pierwszy od dawna, niemal natychmiast mianowany „jedynką”. Występ na „dwóję” i „dwójką” też w sumie mógłby być. Reprezentacja raczej nie ucierpi.

Bartosz Bereszyński – 3/10
Zaliczył asystę przy trafieniu Lewandowskiego na 3:3, raz czy dwa, dzięki dobremu ustawieniu, przerwał ofensywną akcję Węgrów, raz dobrze podał do Milika, ale... to tyle. 90 minut na boisku, sporo ofensywnych zadań, odpowiedzialna rola, a „Bereś” nie dość, że z przodu dawał stosunkowo niewiele, to i z tyłu zdawał się zagubiony. Można oczywiście – jak zwykle – tłumaczyć go „nie swoją” pozycją, bo jak nie na lewej obronie, to jako prawy w trójce środkowych, ale graliśmy przecież z Węgrami, a nie Brazylią... Przy golu na 2:3 dla Węgrów zdawał się nie do końca wiedzieć, po co jest na boisku. Niefrasobliwe przyjęcie, strata, a chwilę później pozostało mu już tylko spuścić głowę...

Jan Bednarek – 2/10
Raz na jakiś czas ktoś wpada na szalony pomysł, by uznać, że Jan Bednarek to już obrońca na tyle dojrzały, doświadczony, że można powierzyć mu kierowanie defensywą reprezentacji Polski. Talent ma, wszelkie predyspozycje również, ale na lidera się (jeszcze?) nie nadaje. Bez mapy, bez charyzmy, bez pojęcia. Można się na nim znęcać za pierwszego gola, ale wszyscy widzieli, jak jednym dotknięciem piłki ograł go nie najszybszy przecież Roland Sallai. Glika warto i trzeba wystawiać choćby po to, żeby mówił Bednarkowi, gdzie ma biec i co robić.

Michał Helik – 3/10
W Barnsley zaczął od czerwonej kartki, niewykluczone, że i przygodę z reprezentacją zacząłby w ten sam sposób, ale „uratował” go zmianą Paulo Sousa. Przy golu na 0:1 bezsensownie stał z Bereszyńskim przy jednym napastniku, ale akurat krycie Sallaia nie należało do jego obowiązków. Przy trafieniu na 0:2 minął się z piłką, niepewnie wybijał... Zawiódł. Nie tak ewidentnie jak Bednarek, bo i oczekiwania znacznie mniejsze, ale na pewno nie dał powodów, by zapomnieć o Gliku.

Arkadiusz Reca – 1/10
Nie jest to piłkarz na poziom reprezentacyjny i bardzo możliwe, że nigdy nim nie będzie. Można było rozumieć, że zafascynowany był nim Jerzy Brzęczek: znali się z Płocka, tam miewał przebłyski, ale tu czapką nakrywał go nawet Gergo Lovrencsics. Ponoć wygrał „sportową” rywalizację na treningach z Maciejem Rybusem, ale nie tyle o nim świadczy to dobrze, co o Rybusie – bardzo źle.

Piłkę ma TVP. Pokażemy wszystkie mecze reprezentacji Polski

Reprezentacja Polski gra z Telewizją Polską. TVP pokaże wszystkie mecze Polaków do 2028 roku. Najbliższe spotkanie już w czwartek. Biało-Czerwoni...

zobacz więcej

Grzegorz Krychowiak – 4/10
W pierwszej połowie był jednym z nielicznych jasnych punktów naszego zespołu. Może jedynym. Posłał dwie niezłe piłki, walczył, próbował, trudno mu cokolwiek zarzucić. W drugiej części spotkania, szczególnie po zejściu Modera, gdy stał się „ochroniarzem” Zielińskiego, miał znacznie więcej zadań defensywnych, ale wywiązywał się z nich poprawnie. Bez blasku, bez iskry, ale w całej tej mizerii akurat do Krychowiaka trudno się przyczepić.

Jakub Moder – 3/10
Przebłyski, pojedyncze akcje, ale jak na przyszłość polskiego futbolu to dużo za mało. Gol na 0:1 padł m.in. przez to, że nie poradził sobie z przyjęciem prostej piłki wrzuconej z autu. Starał się, jak zwykle, bo przecież młody, ambitny, waleczny, ale nie wynikało z tego nic konstruktywnego.

Sebastian Szymański – 1/10
Katastrofalny występ. Miał grać na „wahadle”, ale ktoś zapomniał włączyć zasilanie. Wcześniej w reprezentacji znany głównie z tego, że – wystawiany na skrzydle – „dobrze pracował w defensywie”. Pracy w obronie nie było, więc nie było też Szymańskiego. Bezużyteczny, zszedł w 58. minucie, czyli jakieś 45 za późno. Oby występ Jóźwiaka wyleczył selekcjonera z pomysłu stawiania na byłego Legionistę.

Piotr Zieliński – 5/10
Zaczął słabo, ale w drugiej połowie był jednym z tych, którzy pchnęli naszą grę. Potrzebuje piłki jak najbliżej środka boiska, musi rozgrywać, musi być „mózgiem”, a gdy daje mu się ku temu okazję – zwykle nie zawodzi. Asysta przy golu na 2:2 godna pochwały. Pierwsza połowa na „trójkę”, druga na „siódemkę”, wychodzi „piątka” z małym plusem.

Arkadiusz Milik – 1/10
„Jedynka” to i tak za dużo. Bez udanego zagrania, bez pomysłu na swoją rolę na boisku, bez krzty inicjatywy. Gdy już jakimś cudem raz czy drugi znalazł się we względnie dobrym położeniu w polu karnym, odbijał głową tak, jakby był zaskoczony, że ktokolwiek ma ochotę ją w jego kierunku posłać. Tu trzeba się z jego tokiem rozumowania zgodzić: to szokujące, że Milik dostaje od kogokolwiek jakiekolwiek piłki. Mając tak wątpliwe umiejętności, każdy byłby zaskoczony. Oby to był jego ostatni występ w reprezentacji Polski – chyba że odbędzie w Marsylii jakiś przyspieszony kurs przyjmowania piłki i wykorzystywania dogodnych okazji. Na razie jedynym atutem zdają się być „wieczna młodość” i mityczna „lewa noga”.

Hejt na Lewandowskiego. „Dla mnie to zwykły kopacz gały”

Fala krytyki spadła na Roberta Lewandowskiego. Poszło o… odebranie od prezydenta Andrzeja Dudy odznaczenia państwowego.

zobacz więcej

Robert Lewandowski – 4/10
W pierwszej połowie fatalny. Tracił piłkę, szukał fauli (trzeba oddać: raz czy drugi Felix Brych gwizdnąć powinien), a jak już decydował się na jakieś podanie, to zwykle z gatunku tych „nie do zrobienia” (choć niektórzy powiedzieliby: „Brawa za próbę!”). Miał trudniej niż reszta, bo Węgrzy postanowili go bezpardonowo atakować, ale to permanentne podwajanie na pewno mógłby wykorzystać znacznie mądrzej. Może gdyby na boisku nie było Milika, może gdybyśmy nie grali przez 90 minut w dziesiątkę? Trudno powiedzieć. Błysnął geniuszem w końcówce, gdy wykorzystał podanie od Bereszyńskiego i strzelił lewą nogą w samo „okienko”. Poza tym: występ do zapomnienia.

REZERWOWI:

Kamil Jóźwiak – 7/10
Wszedł na boisko i zupełnie odmienił oblicze reprezentacji. Anemiczny Szymański przez 60 minut nie zrobił tyle, co Jóźwiak w 60 sekund. Asystował przy golu Piątka, potem sam strzelił, wykorzystując znakomite dogranie Zielińskiego. Szarpał, próbował – nie ma oczywiście gwarancji, że gdyby grał od początku, byłby równie efektywny, jest natomiast pewność, że byłby na „wahadle” lepszy od Szymańskiego. Bo gorzej się przecież zagrać nie dało. Trudno sobie wyobrazić, by Sousa kilka najbliższych meczów rozpoczynał bez niego.

Krzysztof Piątek – 6/10
Robił wszystko to, co powinien robić Arkadiusz Milik, ale prawdopodobnie nie chce lub nie potrafi. Chwilę po wejściu strzelił gola, a potem przez pół godziny walczył za trzech i robił co mógł, by uprzykrzyć Węgrom życie. Ambitny, waleczny, z charakterem. Dobra zmiana.

Kamil Glik – 3/10
Mocno ambiwalentne odczucia. Z jednej strony: trudno oprzeć się przekonaniu, że po prostu... dobrze go mieć na boisku. Koledzy jakby spokojniejsi, Węgrzy jakby mniej chętni do łamania nam nóg. Z drugiej: pada gol na 2:3, a Glik zachowuje się w polu karnym jak młodzieżowiec (wybaczcie, młodzieżowcy). Odpuszcza krycie, gubi rywala, zostawił powolnemu Szalaiowi tyle miejsca, jakby miał do czynienia z Kylianem Mbappe. Czego się bał? Dlaczego stał trzy metry od niego?

Kamil Grosicki i Maciej Rybus grali za krótko, by ocenić, choć warto wspomnieć, że nie zrobili na boisku niczego dobrego.

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej