Według naukowców prawdopodobnie wirus krążył niewykryty przez około dwa miesiące. Da się ustalić, kiedy był pacjent zero COVID-19 nawet, jeśli dokumentacja medyczna nie istnieje lub nie jest udostępniona – tak przynajmniej twierdzą na łamach najnowszego „Science” amerykańscy uczeni. Ich obliczenia wskazują, że wirus SARS-CoV-2 prawdopodobnie krążył niewykryty przez około dwa miesiące, zanim pierwsze objawowe przypadki COVID-19 oficjalnie odnotowano u mieszkańców Wuhan pod koniec grudnia 2019 r. Zapytano mnie niedawno, jaki ma sens ta <b>misja WHO do Wuhan, skoro Chińczycy nie muszą mówić prawdy w tym śledztwie, bo przecież nikt dziś nie byłby w stanie wyciągnąć wobec nich żadnych, nawet symbolicznych konsekwencji. </b>Nauka jednak na ogół nie zajmuje się ewentualnym zyskiem politycznym swoich dociekań. Co nie znaczy, że jest bezcelowa, a co za tym idzie – niepotrzebna. Pytanie o pierwszy przypadek zachorowania na <b><a href="https://www.tvp.info/tag?tag=covid-19" target="_blank">COVID-19</a> </b> ma bowiem przede wszystkim za zadanie pokazać nam, jak dokładnie rodzą się pandemie. Gdzie, jak i kiedy być czujnym na przyszłość. A że potem te wyniki znów trafiają na biurka polityków, z czego może coś wynikać lub niekoniecznie, to już zupełnie inne zagadnienie. <br /><br /> I niekoniecznie chodzi o to, by nie tyle złapać króliczka, ile gonić go. <br /><br /> W <a href="https://www.tvp.info/52846110/koronawirus-magdalena-kawalec-segond-wirusologiczni-detektywi-i-pochodzenie-sars-cov-2" target="_blank"><b>niedawnym moim tekście na tych łamach</b></a> starałam się wyjaśnić, z czego wynika ewolucja wirusów (i organizmów) oraz jak można ją analizować – wręcz mierzyć. Wynika ze zmienności (mutacji w genach, które zachodzą przypadkowo) i selekcji, która o tyle ma kierunek, że jest dokonywana przez konkretne działające tu i teraz czynniki tzw. środowiskowe. Jeśli zmienność nie jest aż tak w danym momencie znacząca, by selekcja powiedziała „sprawdzam”, to z miną pokerzysty trwa przy stoliku życia, aż nazbiera karetę albo i pokera mutacji. Trzeba trafić w czas. <br /><br /> Jak genetycy są w stanie przeprowadzić quasi badanie kryminalne, proces poszlakowy, aby ustalić, jak przebiegała ewolucja wirusa? W mojej opowieść sprzed tygodnia chodziło o pytanie, czy wirus od roku krążący po świecie i uosabiający dla nas dziś mityczną Nemesis, musiał był „przeskoczyć” do organizmu ludzkiego z nietoperzy wykorzystując pośrednika – zwierzę innego gatunku. Czy też ów pośrednik jest w tej historii zbędny i spokojnie możemy go ściąć brzytwą Okhama. Odpowiedź udzielona przez uczonych brytyjskich i amerykańskich, pod kierunkiem Sergeia L. Kosakovskyego Pond i Davida L. Robertsona na łamach „PLOS Biology” wskazywała, że da się pominąć łuskowca, fretkę czy kota, a do „przeskoczenia” <a href="https://www.tvp.info/tag?tag=sars-cov-2" target="_blank"><b>SARS-CoV-2 </b></a>z nietoperza podkowcowatego na człowieka nadal dochodzi. Oczywiście w modelu. W matematycznym rozpracowaniu zjawiska opartym o analizę faktów i dowodów molekularnych, które dziś mamy w rękach. Jak to mówią w kryminalistyce, „sprawa jest rozwojowa, ale poszlaki są mocne”. <br /><br /> Dziś uczeni amerykańscy z University of California San Diego School of Medicine i University of Arizona na łamach znacznie bardziej prestiżowego „Science” i korzystając ze swoich instrumentów modelujących przebieg ewolucji SARS-CoV-2, na podstawie analizy mutacji zachodzących w nim i śledzonych przez nas od roku, są w stanie pokazać, że wirus ten próbował wywołać zakażenia u ludzi – co za tym idzie lokalne ognisko epidemiczne – co najmniej kilkukrotnie, zanim został odkryty w „pacjencie zero” wielkiej epidemii w Wuhan.Po co nam ta wiedza? Aby nie stanąć ponownie wobec kolejnej możliwej pandemii w pozycji dziecka we mgle. Nadzór pandemiczny nie był przygotowany na wirusa takiego jak SARS-CoV-2. Dlaczego? Bo monitorował pojawianie się wydajnych, szybkich zabójców, jak SARS, MERS czy ptasia grypa, a nie bardzo zakaźnych „średniaków” czy „maluchów”, jakim okazał się SARS-CoV-2. Nawet jednak „maluch” może przeczołgać światowe potęgi i cały glob, pod warunkiem, że będzie bardzo zakaźny. <br /><br /> Gdy zatem nie mamy pewności, że dokumentacja medyczna lub jej autorzy nie kłamią lub nie pozostają w stanie ignorancji, musimy analizować sekwencję RNA wirusa – ustalając dla niej tzw. „zegar molekularny”. <b>Tenże pozwala znaleźć „ostatniego wspólnego przodka” wszystkich dziś występujących wariantów SARS-CoV-2. Takowy miałby istnieć już w połowie listopada 2019 r. </b><br /><br /> Jak wyjaśnił na łamach „Medical Express” współautor badań Michael Worobey, profesor ekologii i biologii ewolucyjnej na Uniwersytecie Arizony: „<b>Przypadek indeksowy (pierwszy zakażony człowiek) może prawdopodobnie poprzedzać wspólnego przodka. Faktyczny pierwszy przypadek tej epidemii mógł mieć miejsce w dniach, tygodniach lub nawet wiele miesięcy przed szacowanym wspólnym przodkiem.</b> Określenie długości tego „filogenetycznego lontu” było sednem naszych badań ”.Dokładnie tak. Wyobraźmy sobie bowiem sytuację: ewolucja koronawirusa zachodzi w nietoperzu. Akumuluje on mutacje predysponujące go do zakażania i przenoszenia się pomiędzy ludźmi, ale na razie nie ma to znaczenia, bo siedzi w nietoperzach, gdzie mu to nie przeszkadza – czyli nie osłabia jego możności przetrwania w gospodarzu. Dodajmy: gospodarzu, który ze względu na tego wirusa już od dawien dawna nie choruje objawowo – jest po prostu jego mniej lub bardziej przytulnym domem. Taki wirus, jeśli w wyniku niekorzystnego splotu zdarzeń, przedostanie się do organizmu człowieka, może, ale nie musi wywołać zakażenie, a co za tym idzie może, ale nie musi zakazić kolejnego człowieka. <br /><br /> Z symulacji uczonych amerykańskich wynika, że średnia (a dokładnie rzekłszy mediana) liczby osób zakażonych SARS-CoV-2 w Chinach wynosiła mniej niż jeden do 4 listopada 2019 r. Trzynaście dni później były to cztery osoby, a 1 grudnia 2019 r. zaledwie dziewięć osób. Pierwsze hospitalizacje w<b> <a href="https://www.tvp.info/tag?tag=wuhan" target="_blank">Wuhan </a></b>ze schorzeniem zidentyfikowanym później jako COVID-19 miały miejsce w połowie grudnia. Oto jak długo wirus mógł krążyć, zanim wywołał obserwowaną różnorodność genetyczną, która pozwoliła mu na inwazję. Nie krążył zatem wariant będący wspólnym przodkiem wszystkich wariantów obserwowanych dziś. <b>Krążyły różne warianty. Aczkolwiek jedne z nich wreszcie okazał się skuteczny, a dziś jest doskonale już do nas przystosowany. Jego zaś genetyczna różnorodność spada, bo dochodzi do zwycięstwa najlepszego, pozostawiającego najwięcej potomstwa wariantu. </b><br /><br /> Czy mogliśmy temu zapobiec? Prawdopodobnie tak, jeszcze do stycznia, może lutego 2020. Później już było coraz trudniej. Właśnie dlatego, że im więcej przypadków, tym więcej szans na niezależna ewolucję i optymalizację. Im większe geograficzne rozprzestrzenienie, tym trudniej wprowadzić kordon sanitarny.Zastosowane w tym badaniu narzędzia obejmowały, poza analizą sekwencji samego wirusa i jego wariantów oraz czasu ich pojawiania się, symulacje epidemii oparte na znanej biologii wirusa (zdolność do przenoszenia się konkretnych wariantów etc.). W mniej niż 30 proc. przeprowadzonych przez uczonych symulacji komputerowych wirus był w stanie wywołać samopodtrzymujące się epidemię. W pozostałych 70 proc. wirus zainfekował stosunkowo niewiele osób przed „wymarciem”. Czyli sytuacją, gdy dany wariant wirusa nie miał wystarczającej zakaźności lub/i zdolności przetrwania w środowisku, aby zakazić kolejną osobę. <b>Czynnikiem istotnym była tu też gęstość populacji, jaką założymy dla miejsca krążenia danego wariantu. Im bardziej są to obszary „daleko od szosy”, tym wyraźniej spada prawdopodobieństwo, że ognisko epidemiczne wybuchnie i będzie się rozszerzać jako pożar. </b>Średnia nieudana epidemia kończyła się zaledwie osiem dni po wystąpieniu pierwszego ludzkiego przypadku. <br /><br /> Oznacza to, że gdybyśmy mogli cofnąć się w czasie i powtórzyć rok 2019 sto razy, dwa na trzy razy, epidemia COVID-19 wygasłaby sama, nie wywołując pandemii. Odkrycie to potwierdza pogląd, że ludzie są nieustannie bombardowani patogenami odzwierzęcymi. Dlatego trzeba tu wdrożyć ostrzejsze procedury monitoringu, gdy uda nam się wyjść z obecnej pandemii. Praktyczny wniosek z tych badań jest też taki, że skoro w <b><a href="https://www.tvp.info/tag?tag=chiny" target="_blank">Chinach</a> </b>w październiku, listopadzie i na początku grudnia przypadki zakażeń były jednostkowe (tak mówi analiza wirusa!), to twierdzenia o infekcjach w Europie i USA w tym samym czasie należy włożyć między bajki. Które, jak to bajki, bywają chętnie opowiadane, zwłaszcza, że w bajkach się zdarza, iż wilk bardzo chce udawać kozę i pobiela sobie łapy. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%" />