Gdy zapadał zmrok, Paul Ogorzow urządzał w Berlinie krwawe łowy na młode kobiety. Sprzyjały mu działania wojenne prowadzone przez Trzecią Rzeszę. Z obawy przed bombardowaniami władze zarządziły nocne zaciemnienie miasta, dlatego żadna osoba, która zdołała wymknąć się mordercy, nie była w stanie podać jego dokładnego rysopisu.
Po upływie 51 lat udało się rozszyfrować kolejną wiadomość od Zodiaka, jednak jego tożsamość wciąż pozostaje nieznana. Poszukiwania jednego z...
zobacz więcej
Na początku grudnia 1940 r. w pobliżu stacji w Rummelsburgu natrafiono na ciała dwóch młodych kobiet. Policja powiązała te morderstwa z atakami, które miały miejsce w poprzednich miesiącach. Chociaż funkcjonariusze nie dysponowali jeszcze żadnymi konkretnymi poszlakami, podejrzewali, że mają do czynienia z seryjnym zabójcą.
Pod datą 4 grudnia w policyjnym raporcie zanotowano: „Około północy 26-letnia pielęgniarka Elfriede Franke została znaleziona martwa między torami kolejowymi na stacji Karlshorst z poważnymi obrażeniami czaszki. Nie można było ustalić dalszych okoliczności, ale należało przyjąć, że sprawca był ten sam, co w poprzednich sprawach”. W toku śledztwa ustalono, że kobieta została wypchnięta z pędzącego pociągu.
Około 500 metrów od pielęgniarki leżała bez ruchu 19-letnia Irmgard Frese. Sprawca uderzył ją w głowę tępym narzędziem, a następnie dopuścił się na niej gwałtu. Okazało się, że napastnik zaatakował ją niecałą godzinę po zabiciu 26-latki. Frese jeszcze żyła, gdy ją znaleziono. Nieprzytomna została przewieziona do szpitala, gdzie zmarła z powodu odniesionych obrażeń.
Wkrótce prasa brukowa okrzyknęła sprawcę podbnych zabójstw „mordercą z S-Bahn”, co było nawiązaniem do nazwy szybkiej kolejki miejskiej. Ze względu na miejsce zbrodni, jakim były okolice stacji kolejowych, policja kryminalna Kripo przyjęła, że zabójcą jest pracownik kolei lub pracownik przymusowy zatrudniony w zakładach Deutsche Bahn. Nie brakowało przy tym spekulacji i miejskich plotek, że za morderstwami kobiet w Berlinie może stać Żyd lub wrogie służby wywiadowcze.
79 lat temu, 29 września 1941 r. niemieckie komanda śmierci rozpoczęły masakrę ponad 33 tys. ludzi w wąwozie Babi Jar pod Kijowem. Była to jedna z...
zobacz więcej
Krwawa seria
Berlińska policja przyjęła właściwy trop –
tajemniczym „mordercą z S-Bahn” był pracownik Niemieckich Kolei Rzeszy, 28-letni Paul Ogorzow. Przyszły zbrodniarz był nieślubnym dzieckiem. Przyszedł na świat w 1912 r. w niewielkiej wsi Muntowen w Prusach Wschodnich. Gdy miał 12 lat, został adoptowany przez rolnika z Havelland w Brandenburgii, Johanna Ogorzowa.
Początkowo pracował w gospodarstwie swojego przybranego ojca w Nauen pod Berlinem. Potem przeniósł się do stolicy kraju, gdzie zatrudnił się w odlewni stali.
W wieku 18 lat zapisał się do NSDAP, a potem dołączył do jej oddziałów szturmowych. W międzyczasie stracił pracę. Zaczął kraść i trafił na 9 miesięcy do więzienia. Gdy w 1933 r. do władzy doszli naziści, wyszedł wcześniej na wolność na mocy ogłoszonej przez nich amnestii dla członków partii.
W 1934 r. Paul Ogorzow został zatrudniony przez państwową kolej. Awansował na pomocnika sygnalisty w zajezdni Rummelsburg. To właśnie na tym obszarze doszło potem do serii zabójstw młodych kobiet. Nic nie zapowiadało z początku, że Ogorzow dopuści się wkrótce makabrycznych zbrodni. W wieku 25 lat poślubił starszą od siebie o dwa lata ekspedientkę Gertrudę Ziegelmann. Para miała syna i córkę. Sprawiali wrażenie szczęśliwej rodziny.
Potem żona Ogorzowa zezna jednak, że jej mąż często bywał agresywny i oskarżał ją o zdradę.
Pierwszy raz zaatakował już w sierpniu 1939 r. Napadał na kobiety z nożem i próbował zgwałcić. Do lipca 1940 r. dźgnął trzy ofiary, ale wszystkim udało się przeżyć atak. Kolejną ofiarę uderzył tłuczkiem do mięsa i zgwałcił w pociągu. Jeszcze innej udało się przeżyć, mimo że Ogorzow próbował ją udusić, a potem – sądząc że nie żyje – wypchnął ją z jadącego pociągu.
Ofiary zeznawały, że sprawca miał na sobie uniform, ale policja z początku bagatelizowała ten szczegół . W końcu trwała wojna i wielu mężczyzn mogło być ubranych w mundury…
Ogorzow uderzył ponownie w październiku 1940 r., atakując głównie na odcinku pomiędzy stacjami Rummelsburg i Friedrichshagen. Swoich ofiar poszukiwał w wagonach, wykorzystując nocne zaciemnienie Berlina. Zaduszał je lub uderzał w głowę ciężkimi przedmiotami. Nieprzytomne gwałcił, a potem wyrzucał z pędzącego pojazdu. Znając dobrze rozkład kolei wiedział dokładnie, ile ma czasu na dokonanie zbrodni. Niektóre ofiary atakował na ulicy. Pierwszą – 20-letnią Gertrudę Ditter – zabił w jej własnym mieszkaniu.
Najwięcej napaści Ogorzow dokonał w grudniu 1940 r., doprowadzając do śmierci czterech kobiet.
„Wyzwaniem jest zrozumienie, że sprawcami nie były potwory, ale zwykli ludzie, którzy zaakceptowali ideologię nienawiści i podążali za nią oraz...
zobacz więcej
Nieudana prowokacja
Gdy policja nie miała już wątpliwości, że zbrodni dokonuje jeden człowiek,
kolejarze zaoferowali samotnym kobietom, że będą odprowadzali je nocą do pociągów. Nie powstrzymało to Ogorzowa, który wiedząc o tych poczynaniach, również proponował pomoc nieświadomym mieszkankom Berlina. Zabójca zaatakował ponownie w styczniu i lutym 1941 r.
W tym czasie szef wydziału zabójstw berlińskiej policji, SS-Hauptsturmführer Wilhelm Lüdtke był już niemal pewny, że zbrodniarz jest kolejarzem.
W toku śledztwa zarządził więc przesłuchania, które miały objąć ok. 5 tys. pracowników kolei. Prowadzono je do lipca 1941 r. Ogorzow – nie chcąc zapewne wzbudzać podejrzeń – nie dokonywał wówczas kolejnych zbrodni.
Tymczasem policjanci poszukiwali coraz wymyślniejszych sposobów na uchwycenie mordercy. Aby go sprowokować,
funkcjonariusze chodzili po mieście przebrani za kobiety. Potem do akcji wkroczyły policjantki, które podróżowały pociągami w specjalnych, wzmocnionych nakryciach głowy. Ogorzow był jednak o krok od służb i ani razu nie dał się nabrać na te sztuczki.
Działania śledczych były również utrudnione przez politykę niemieckich nazistów. Minister propagandy Joseph Goebbels nałożył cenzurę na informacje o seryjnym mordercy grasującym w okolicach stacji kolejowych, ponieważ uznał, że mogą one źle wpłynąć na morale berlińczyków.
Czytaj także: Akcja T4. Niemcy mordowali osoby chore i niepełnosprawne
Po aneksji Jugosławii okupanci stworzyli na tym terenie zależne od nich państwa satelickie. Jednym z nich była rządzona przez gen. Milana Nedicia...
zobacz więcej
„Wróg ludu”
Podczas przesłuchań kolejarzy policjanci sprawdzali godziny ich pracy. Wiedzieli, że zbrodnie są dokonywane pomiędzy północą a siódmą rano i w ten sposób starali się zacieśnić krąg podejrzanych.
Biurokracja na kolei pozostawiała jednak wówczas wiele do życzenia i w raportach nie odnotowywano np. zmian zachodzących w zespołach.
Szczęście w końcu opuściło Ogorzowa. Gdy 3 lipca 1941 r. zamordował 35-letnią Friedę Koziol,
zostawił na miejscu zbrodni odcisk swego buta. Policjanci zwrócili uwagę na Ogorzowa, gdy jeden z jego kolegów zeznał, że pewnego razu stwierdził on, iż nienawidzi kobiet.
12 lipca śledczy zapukali wreszcie do drzwi 29-letniego kolejarza. Zabezpieczono jego ubrania i wysłano do laboratorium.
Pod mikroskopem dostrzeżono ślady ludzkiej krwi na spodniach i marynarce Ogorzowa.
Z początku kolejarz zaprzeczał, aby był sprawcą zbrodni.
Przyznał się dopiero, kiedy pokazano mu czaszki zabitych przez niego kobiet. Wówczas Ogorzow zaczął tworzyć narrację, która pozwoliłaby go uznać za niepoczytalnego. Chciał w ten sposób uniknąć kary śmierci (informacje o prowadzonej przez niemieckich nazistów akcji T4, polegającej m.in. na eliminacji osób chorych umysłowo, nie były jeszcze wtedy powszechnie znane w społeczeństwie).
Ogorzow przyznał, że nienawidzi kobiet, ponieważ – jak przekonywał – stały się one przyczyną jego szaleństwa. Twierdził, że winę ponosi również żydowski lekarz, który nie wyleczył go z choroby wenerycznej. Liczył zapewne, że w ówczesnych warunkach politycznych taka retoryka pozwoli mu zyskać przychylność śledczych. Policjanci nie uwierzyli jednak w jego tłumaczenia.
24 lipca Ogorzow stanął przed sądem. Uznano go winnym ośmiu morderstw, 31 gwałtów i sześciu nieudanych prób zabójstwa. Przy okazji naziści zrezygnowali z cenzury, nagłaśniając sprawę „mordercy z S Bahn”.
Ogorzow został natychmiast wydalony z NSDAP, a reżim ogłosił go „wrogiem ludu” oraz „zarazą publiczną”. 26 lipca 1941 r. zabójca kobiet został ścięty na gilotynie w więzieniu Plötzensee.
źródło:
portal tvp.info
#paul ogorzow
#ii wojna światowa
#seryjny morderca
#niemcy
#iii rzesza
#morderca