Zdjęcia satelitarne ujawniły, że Ośrodek Badań Jądrowych w Jongbjon został ponownie uruchomiony przez północnokoreański reżim. Prowadzone tam były badania nad bronią nuklearną. Może to oznaczać, że Kim Dzong Un postanowił sprawdzić nowego prezydenta USA Joego Bidena i jego administrację. W co gra Pjongjang? Czy świat znów znajdzie się na skraju wojny nuklearnej, czy też Kim będzie próbował jedynie wywrzeć presję na Biały Dom, żeby ten cofnął sankcje?
Korea Północna to najbardziej odizolowany kraj na Ziemi. Przeniknięcie do niego jest sztuką, ucieczka zaś jeszcze większą. Nieliczni, którym się to...
zobacz więcej
Próba sił, prężenie muskułów nie są niczym nadzwyczajnym w dyplomacji. Zwykle mają miejsce, gdy jakieś państwo prowadzące zaczepną politykę zagraniczną chce wykonać kolejny krok i sprawdza reakcję oponenta. Chce wybadać siłę albo determinację przeciwnika. Model ten obserwujemy po zaprzysiężeniu Joego Bidena na prezydenta USA.
Po zmianie administracji w Waszyngtonie agresywne działania w stosunku do Tajwanu wzmogły Chiny. Pekin zintensyfikował naruszanie strefy identyfikacji obrony powietrznej (ADIZ) republiki. Ostrzeżono też Tajpej, że każde posunięcie w kierunku niepodległości „oznacza wojnę”. To wyraźne zaostrzenie dotychczasowej retoryki, ale też wyzwanie rzucone Ameryce, która jest sojusznikiem Tajwanu.
Waszyngton zareagował pokazem siły. Na Morze Południowochińskie wysłano grupę okrętów, w tym lotniskowiec USS Theodore Roosevelt. Jednym z pierwszych zadań Departamentu Obrony podczas kadencji Bidena było powołanie grupy zadaniowej, której celem jest opracowanie strategii USA wobec Chin.
USA kontra Chiny
–
Musimy stawić czoła rosnącym wyzwaniom stawianym przez Chiny, aby utrzymać pokój i bronić naszych interesów w rejonie Indo-Pacyfiku i na świecie – tłumaczył Biden. Eksperci wojskowi mają opracować raport przewidujący strategię Waszyngtonu i koncepcje operacyjne oraz porównać możliwości technologiczne i stan sił stron.
Rosja na razie pracuje nad sposobem, jak podejść Bidena. Skupia się na modelu „oblężonej twierdzy”, obronnym i nastawionym na odbiorcę wewnętrznego. Sprowadza się do dowodzenia, że USA prowadzą działania zaczepne wobec Moskwy, głównie w postaci sankcji na firmy budujące gazociąg Nord Stream 2 oraz przedstawicieli aparatu władzy po zamachu i uwięzieniu
Aleksieja Nawalnego.
Obłuda i hipokryzja często są podstawowym atrybutem władzy. W kraju powszechnej szczęśliwości, Korei Północnej, władza na wszelkie sposoby stara...
zobacz więcej
Ofensywną strategię przyjął natomiast Kim Dzong Un. Jej zapowiedzią były uroczystości z okazji 75. rocznicy założenia Partii Pracy Korei w październiku ubiegłego roku, a tego typu okazje zawsze należą do najważniejszych świąt reżimu. Owszem, dyktator pokajał się przed rodakami, co wcześniej nigdy nie miało miejsca.
– Nasi ludzie pokładali we mnie zaufanie tak wysoko jak niebo i tak głęboko jak morze, ale ja nie zawsze potrafiłem temu sprostać temu. Naprawdę mi z tego powodu przykro – mówił przywódca. Następnie teatralnym gestem zdjął okulary, otarł łzy i dalej perorował. – Powierzono mi ważną misję przewodzenia temu krajowi (...), moje wysiłki i szczerość nie były wystarczające, aby uwolnić naszych ludzi od trudności w ich życiu – mówił Kim Dzong Un.
Pokaz siły
Ten nadzwyczajny gest nie zasłonił prawdziwych intencji reżimu jeżeli chodzi o politykę zagraniczną. Kluczowym elementem była parada wojskowa i pokaz broni, w tym nowych typów uzbrojenia.
Trudno nie pokusić się o stwierdzenie, że ponurą ironią jest fakt, iż właśnie inwestowanie w uzbrojenie zamiast w infrastrukturę czy rolnictwo jest tym co wpędza Koreańczyków z Północy w rzeczone „trudności”.
Komunistyczny reżim tak tego nie postrzega. Najpierw trzeba zaspokoić potrzeby hydry wojskowej, dla zwykłych obywateli zostaną resztki. Kim argumentował, że „środki odstraszania służą wyłącznie obronności” i „nigdy, pod żadnym pozorem, nie zostaną nadużyte ani użyte jako pierwsze”. Zaznaczył przy tym, że w przypadku podważenia suwerenności jego kraju lub ataku odpowie, „używając najpotężniejszej dostępnej nam siły ofensywnej”.
Podczas trzech spotkań Kim Dzong Un i Donald Trump nie wypracowali drogi do denuklearyzacji (fot. White House/Shealah Craighead)
Tajemnicze zniknięcie Kim Dzong Una wywołało falę spekulacji. Umarł, nie umarł, dogorywa w stanie wegetatywnym? Takie pytania zadawało sobie wielu...
zobacz więcej
Inwestowanie w drogie zbrojenia i próby jądrowe doprowadziły Koreę Północną do kilku klęsk głodu, zaś świat niebezpiecznie zbliżyły do wojny jądrowej, także w ostatnich latach, już podczas panowania najmłodszego z dynastii Kimów. Udało się złapać oddech dzięki dyplomacji poprzedniego prezydenta USA Donalda Trumpa, ale po zmianie warty w Białym Domu widmo powraca.
W styczniu tego roku na zjeździe rządzącej Partii Pracy Korei Kim przekonywał, że jego kraj będzie w dalszym ciągu rozwijał arsenał jądrowy oraz budował – jak się wyraził – „najpotężniejszą siłę militarną”. Teraz, jak wynika ze zdjęć satelitarnych w Jongbjon, około 100 km na północ od Pjongjangu przypuszczalnie ponownie toczone są prace nad bronią nuklearną.
Dym na Jongbjon
Działalność ośrodka została wstrzymana około dwa lata temu, co było pochodną podpisania przez Kim Dzong Una i prezydenta Korei Południowej Mun Dze Ina porozumienia we wrześniu 2016 r. Od lutego z komina ciepłowni ogrzewającej
laboratorium radiochemiczne unosi się dym. Zdaniem ekspertów, trwają przygotowania do pozyskania plutonu potrzebnego do produkcji broni jądrowej.
Możliwe jest też inne wytłumaczenie. Mianowicie ośrodek w Jongbjon szykuje się do zajmowania się odpadami radioaktywnymi.
Think tank 38North, który specjalizuje się w sprawach północnokoreańskich, podkreśla, że na tym etapie nie można przesądzić, czy reżim faktycznie pozyskuje pluton.
Dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Rafael Mariano Grossi potwierdził, że część ośrodków jądrowych w Korei Północnej wciąż działa. – Działalność jądrowa KRLD nadal jest powodem do poważnego zaniepokojenia. Kontynuacja programu nuklearnego KRLD jest wyraźnym naruszeniem rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ i jest godna głębokiego ubolewania – oświadczył Grossi.
Najważniejszymi świętami w północnokoreańskim kalendarzu są te związane w rocznicami wydarzeń – prawdziwych i zmyślonych – z życia komunistycznych...
zobacz więcej
Słowa dyrektora MAEA nie mają żadnego przełożenia na politykę mocarstw i nie spowodują dalszych sankcji. Waszyngton sam doskonale zdaje sobie sprawę z zagrożenia ze strony Pjongjangu i podobnie jak w przypadku Chin, również musi przygotować strategię. Problemem są dostępne informacje i ich wiarygodność.
Tajne przez poufne
Program nuklearny Korei Północnej zawsze był ściśle tajny, swoją drogą prawie wszystko w tym kraju jest tajne.
Eksperci przyjmują, że reżim ma zdolność do produkcji broni jądrowej zarówno z plutonu, jak i uranu. Szacuje się, że wielkość arsenału to 20-60 głowic.
Wszystko, co jest związane z północnokoreańskim programem nuklearnym, jest bacznie śledzone przez CIA oraz wywiady Korei Południowej i Japonii, ale ustalenia rzadko są podawane do wiadomości publicznej. Celem jest przede wszystkim ochrona źródeł informacji oraz metod wywiadowczych.
My oczywiście możemy posiłkować się tylko wskazówkami, poszlakami oraz szukać odpowiedniej interpretacji słów i działań reżimu. Były więc słowa Kim Dzong Una o tym, że należy wywrzeć nacisk na administrację Bidena, jeżeli chodzi o sankcje. Oczywiście, podobne restrykcje wprowadziły też ONZ i Unia Europejska, ale w tym przypadku bezpośrednim impulsem dla działań Pjongjangu mogła być wymiana gospodarza w Białym Domu.
Pandemia COVID-19 ma negatywny wpływ na KRLD (fot. PAP/EPA/KCNA)
Próby traktowania Kim Dzong Una po ojcowsku przez prezydenta USA Donalda Trumpa nie przyniosły żadnego rezultatu. Można odnieść wrażenie, że...
zobacz więcej
Niewykluczone, że dym nad Jongbjon to sygnał dla społeczności międzynarodowej, żeby cofnąć sankcje wobec problemów Korei Północnej wywołanych przez pandemię COVID-19. Teoretycznie – jak zapewnia sam Kim – w kraju nie odnotowano dotąd żadnego przypadku zakażenia koronawirusem, ale jak w takim razie wytłumaczyć włamania północnokoreańskich hakerów na strony firm farmaceutycznych pracujących nad szczepionką?
Wpływ koronawirusa
Jedynym krajem, który utrzymywał oficjalną wymianę z KRLD, są Chiny, ale relacje zostały ostatnio mocno ograniczone. Bardzo ucierpiała na tym północnokoreańska gospodarka, natomiast zamknięcie granic przez ChRL sprawiło, że sytuacja reżimu stała się jeszcze trudniejsza.
Seul ocenia, że u północnych sąsiadów może mieć miejsce kryzys humanitarny spowodowany sankcjami, zamknięciem granic oraz będący skutkiem tajfunu Haishen, który jesienią ubiegłego roku nawiedził półwysep i w znacznym stopniu zniszczył uprawy.
Minister ds. Zjednoczenia Lee In-young uważa, że niedobory żywności są znaczące, choć nie powinny osiągnąć poziomu z połowy lat 90., gdy – jak się szacuje – z głodu mogło umrzeć nawet 2,5 mln osób. W rozmowie z „Financial Times” podkreślił, że społeczność międzynarodowa musi „zastanowić się nad dostawami żywności dla
Korei Północnej”.
Dla Kima najważniejsze pytanie brzmi teraz, czy delikatny nuklearny szantaż zmusi nową administrację w Waszyngtonie do wznowienia rozmów, działań. Odpowiedź wydaje się być raczej negatywna. Joe Biden rozpoczął prezydenturę od względnie bezpiecznych ruchów na arenie międzynarodowej i nie spieszy się z wkroczeniem na obszar trudniejszych wyzwań, w których można więcej stracić, choćby wizerunkowo.
Waszyngtonowi na razie wygodniej jest utrzymać obecne status quo z Koreą Północną, która jest stroną słabszą, a więc łatwiejszą do rozegrania. Lekcja wyciągnięta z trzech spotkań Trumpa z Kimem w Singapurze,
Wietnamie i Panmundżomie jest taka, że niezależnie od starań, komunistyczny dyktator jest na tyle nieobliczalny, że wszelkie wysiłki, by się z nim dogadać, mogą spełznąć na niczym. W polityce trzeba umieć czekać, a Biden na razie ma czas.
Ostatnia niespodziewana wizyta Kim Dzong Una w Pekinie daje realną perspektywę uspokojenia sytuacji na Półwyspie Koreańskim i obniżenia rosnącego...
zobacz więcej
Metoda Trumpa
Nowy prezydent USA musi się jednak wykazać pewną elastycznością, jeżeli chodzi o Koreę Północną. Trump chciał mieć wszystko tu i teraz, najlepiej jednokierunkowo. Najpierw denuklearyzacja, potem możemy rozmawiać o cofnięciu sankcji. Deal done. W dyplomacji skuteczniejsza jest metoda małych kroków.
Jeżeli denuklearyzacja półwyspu ma się dokonać, a świat na nią czeka, musi się to odbyć stopniowo. Do tego potrzebna jest dobra wola obu stron i cierpliwość. Wbrew pozorom, właśnie okres pandemii jest optymalny, by uruchomić dyplomatyczne tryby.
Reżim jest w potrzebie, sytuacja gospodarcza kraju jest dramatyczna, więc zasugerowanie zniesienia sankcji, szczególnie dotyczących żywności i innych podstawowych artykułów, może być dobrym wstępem do rozmów.
W tym przypadku więcej dobrej woli powinno dotyczyć drugiej strony. Kim powinien zdawać sobie sprawę, że groźby pod adresem
USA czy innych krajów do niczego korzystnego nie doprowadziły, a bez pomocy z zewnątrz jego kraj może doświadczyć kolejnej klęski głodu, o trudnych do przewidzenia konsekwencjach.
Poza tym Biden to nie Trump i z nim rozmowa będzie inna. Poprzedni prezydent nie był dyplomatą, działał nieszablonowo, co miewało dobre i złe konsekwencje. Biden to urzędnik i dyplomata bardziej trzymający się procedur. Nie włączy mu się jak Trumpowi „tryb ojca”, nie będzie wymiany „listów miłosnych”, a jeżeli przywódcy się spotkają, Biden nie zaproponuje Kimowi podwózki samolotem Air Force One do Pjongjangu, jak miał to zrobić Trump, panowie spotkali się w Hanoi.
źródło:
portal tvp.info
#korea północna
#kim dzong un
#broń nuklearna
#pjongjang
#jongbjon
#usa
#chiny
#joe biden
#waszyngton
#biały dom
#koronawirus
#covid-19
#donald trump