
Brązowy w Pradze (2015), złoty w Belgradzie (2017), srebrny w Glasgow (2019) i... brązowy w Toruniu (2021). Piotr Lisek, czyli gwarancja medalu na halowych mistrzostwach Europy. Tym razem polskiemu tyczkarzowi do sukcesu wystarczył skok na 5,80 metrów.
Bez Justyny Święty-Ersetic, srebrnej medalistki z sobotniego finału 400 metrów, bez kontuzjowanych Anny Kiełbasińskiej i Igi Bamugart-Witan, ale...
zobacz więcej
Medal Lisek zapewnił sobie w dość dramatycznych okolicznościach. Po bezproblemowym zaliczeniu wysokości 5,70 metra, dwie pierwsze próby na 5,80 Polak spalił. Gdyby nie udało mu się skoczyć za trzecim razem, musiałby zapomnieć o podium. Na całe szczęście - udało się, dzięki czemu rzutem na taśmę wyprzedził Niemca Olega Zernikela.
Poza zasięgiem rywali, znów, był rekordzista świata, być może najwybitniejszy tyczkarz wszech czasów - Szwed Armand Duplantis, który zakończył konkurs wynikiem 6,05 i trzema nieudanymi próbami na szaloną wysokość 6,19. Drugie miejsce zajął Lavillenie, ale nie Renauld, lecz jego brat - Valentin. Drugi z Polaków, Robert Sobera, był siódmy. Paweł Wojciechowski odpadł w eliminacjach.