
Ta uczta będzie go sporo kosztowała. 44-latek postanowił ukraść z przydomowej wędzarni boczek o wartości ponad 500 złotych. Kradzież jednak nie ujdzie mu na sucho; mężczyzna został zatrzymany przez policję. – Policjanci traktują poważnie każde zgłoszenie bez względu na wartość czy rodzaj przedmiotu kradzieży – podkreślił w piątek rzecznik bielskiej policji Roman Szybiak.
Niebezpieczna sytuacja w Bychawie (woj. lubelskie). Kierowca samochodu z dużą prędkością wjechał w ścianę jednego z domów. Jak się okazało był...
zobacz więcej
– 44-latek z podbielskiego Jaworza w czwartek wieczorem wykorzystał moment nieuwagi gospodarza i ukradł ponad 20 uwędzonych już boczków. Krótko potem policjanci, którzy zajęli się sprawą, nieopodal miejsca kradzieży spotkali mężczyznę z podejrzanym pakunkiem. Okazało się, że to poszukiwany przez nich sprawca kradzieży. W torbie miał skradzione mięso – zrelacjonował Szybiak.
Policjanci odzyskali boczek, którego wartość właściciel wycenił na ponad 500 zł. Niestety, jak się wyraził Szybiak, „z powodu niesanitarnego sposobu obchodzenia się z żywnością przez złodzieja”, mięso nie nadawało się do zjedzenia.
– Mężczyzna został zatrzymany i usłyszał zarzuty. Za kradzież grozi mu kara nawet 5 lat więzienia – powiedział rzecznik.
Roman Szybiak zaznaczył, że kradzież to jeden z najbardziej uciążliwych społecznie czynów zabronionych. – W opinii publicznej - nie wiadomo skąd - krąży pogląd, że policja nie ściga pewnych jej rodzajów z uwagi na tzw. niską szkodliwość społeczną czynu. W rzeczywistości stróże prawa przykładają dużo uwagi do każdego zgłoszenia, bez względu na wartość czy rodzaj przedmiotu kradzieży. Przekonał się o tym 44-letni jaworzanin, który wczoraj musiał obejść się smakiem – wyjaśnił policjant.
Czytaj także: Łódź. Złodziej wpadł, bo nie założył maseczki