„Poszliśmy tropem prokuratorskich śledztw, policzyliśmy rzekomo odzyskane pieniądze, jakimi chwali się władza” – jedno zdanie i dwa kłamstwa. Tak zaczyna się materiał „Superwizjera” TVN na temat mafii podatkowych. Jak ustalił portal tvp.info, autorzy Ewa Galica i Jakub Stachowiak nie zweryfikowali podstawowych faktów, a informacje otrzymane od prokuratury, które nie pasowały im do politycznej tezy, po prostu pominęli. Kłamstw i manipulacji w materiale – w którym wybiela się podejrzanych o wyłudzenia naszych podatków, a atakuje rządzących – jest więcej.
– Moim zdaniem kilka przyczyn się na to nałożyło. Jest intensyfikacja tych kołowrotków VAT-owskich i oni trochę to przespali. Według naszych analiz...
zobacz więcej
Materiał TVN zatytułowany „Kłamstwo vatowskie” skupia się przede wszystkim na propagandzie, wdrukowaniu widzom konkretnej politycznej tezy: rządzący w kampanii 2015 r. ogłosili walkę z przestępstwami podatkowymi oraz sukcesy, które pozwalają finansować politykę społeczną rządu, a to nieprawda, bo odsetek odzyskanych od przestępców pieniędzy jest niewielki. Autorzy położyli nacisk na narrację, emocje i muzykę, przekręcając przy tym fakty, a niektóre prawdopodobnie świadomie przemilczając.
I tak na przykład widz „Superwizjera” TVN nie zostaje poinformowany co do szczegółów postępowania, takich jak np. data wszczęcia postępowania i jego dalsze losy. Mowa o jednym postępowaniu, a nie żadnym chodzeniu „tropem prokuratorskich śledztw”, jak słyszy widz na początku nagrania.
Jak ustalił portal tvp.info, postępowanie wszczęto postanowieniem Prokuratury Rejonowej w Szamotułach 10 grudnia 2014 roku,
a w lipcu 2016 r. śledztwo zostało przejęte do dalszego prowadzenia przez Prokuraturę Regionalną w Poznaniu. Przedmiotem postępowania jest działalność zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się nielegalnym obrotem paliwami, dokonywanym z pominięciem opłat podatkowych w postaci podatku VAT. Przestępcy działali w Poznaniu, Wronkach, Wrocławiu, Wieleniu, Krakowie oraz innych miejscowościach na terenie całego kraju. Uzyskane nielegalnie środki były przez nich „prane”. Do nielegalnej działalności wykorzystywano szereg spółek, w tym podmioty zarejestrowane w Niemczech i na Litwie. Spółki te miały charakter „znikających podatników”.
Portal tvp.info dotarł do nagrania z września 2013 r., na którym Paweł Graś z kolegami rozmawiają o wzroście przestępstw podatkowych w Polsce....
zobacz więcej
Podejrzani o współudział w kilkusetmilionowych wyłudzeniach na szkodę państwa i wszystkich obywateli, w materiale TVN zostają przedstawieni jako pokrzywdzeni.
Trudno powiedzieć dlaczego w tym kontekście jako winna wskazywana jest obecna władza, skoro postępowanie wszczęto w 2014 r., a największa luka VAT przypadała właśnie na okres rządu PO-PSL, którego rzecznik, Paweł Graś mówił, że produkcja faktur „opłaca się bardziej od produkcji narkotyków”.
Kazimierz Bugaj
Źródło: TVN24
Pierwszy bohater materiału TVN. – Miał pan świadomość, że jak pan podpisywał wtedy te dokumenty, to właśnie został pan prezesem spółki? – pyta Ewa Galica, siedząc z mężczyzną prawdopodobnie w jego domu, w pokoju, gdzie uderza bieda. – Tak, bo mi pokazali. Mówi: od dziś jesteś prezesem – odpowiada Bugaj i dodaje później: „Popodpisywałem jakieś tam dokumenty, już nie wiem co, no. Wcześniej ja nie znałem tych ludzi, ani nic, do dzisiaj nie wiem, jak kto się nazywał, ani nic”. Jednym zdaniem: był nieświadomy procederu, w którym wziął udział, czemu reporterka TVN daje wiarę. W lansowaniu tej tezy w żaden sposób nie przeszkadzają jej fakty, o których wspomina sam mężczyzna: „Miałem firmę parkieciarską, cykliniarską, miałem ludzi, miałem siedem samochodów”.
Jak to się ma do sugestii, że Bugaj został prezesem nie do końca świadomie, a już na pewno nie ponosi odpowiedzialność za działania spółki, której prezesem zgodził się zostać? Tego pytania w materiale TVN nie usłyszymy. Dowiadujemy się za to z TVN, że mężczyzna jest pokrzywdzony, bo w wyniku ciężkiego wypadku i związanych z tym kosztów stracił mnóstwo pieniędzy, a
„jego trudną sytuację wykorzystali przestępcy” – jak mówi lektor z offu. Sama reporterka wypowiada się w podobnym tonie. „Może być jeszcze gorzej, bo może być wyrok na pana” – mówi.
Źródło: TVN24
Tomasz G.
Były kryminalista, który kilkanaście lat spędził w więzieniu – podejrzany we wspomnianej sprawie, to kolejny z bohaterów materiału TVN, który występuje z zamazaną twarzą i zmienionym głosem. „Dziecko mi się miało rodzić, kobieta była na rozwiązaniu, miałem czynsz do wynajęcia” – mówi G., przekonując, że on jedynie szukał szybkiego zarobku, a że „na Kleparzu szukają tam, stoją, czekają aż ktoś podjedzie pracę zaoferować komuś, na czarno”, to on poszedł.
– Zaoferowali pieniądze, a ja byłem... potrzebowałem czynsz zapłacić, kobieta na rozwiązaniu była, kurde. No i ja chciałem zapłacić, żeby nas z mieszkania nie wy***przyli, nie? – kontynuuje mężczyzna, a na końcu stwierdza, że tak naprawdę to on nawet za wzięcie funkcji prezesa w spółce nie otrzymał żadnych pieniędzy. – Wszystko legal. Tysiąc pięćset złotych. Tylko, że ja te tysiąc pięćset złotych nie dostałem w ogóle. Nic nie dostałem, a co pan? Przecież ja o tym nic nie wiedziałem i nie wiem, co się tu kurde, w ogóle dzieje– zapewnia Tomasz G.
Ruszył projekt „stopVATcarousel.pl”. Ma on wyjaśnić, jak Polska rozprawia się z karuzelami VAT-owskimi, stając się wzorem dla całej Europy. Właśnie...
zobacz więcej
Kim są występujący w materiale TVN w roli ofiar mężczyźni?
Osoby pokazane w reportażu pełniły funkcje prezesów w spółkach-krzakach. Godziły się na zakładanie takich podmiotów oraz ich rachunków bankowych. Wbrew temu, co mogą dziś twierdzić, czerpały w tego tytuły korzyści majątkowe – zwykle w postaci wypłat gotówki. Godziły się również na podpisywanie przedkładanej im dokumentacji, która następnie była niezgodnie z prawem wykorzystywana. Choć osoby te świadomie zakupiły udziały w ww. spółkach, nie interesowały się ich dalszym losem, w szczególności kwestią rozliczeń ze Skarbem Państwa.
Jak ustalił portal tvp.info, tok postępowania oraz obowiązujące przepisy nie pozostawiają wątpliwości: bohaterom TVN prokuratura musiała postawić zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz udzielenia pomocnictwa do posłużenia się poświadczającymi nieprawdę fakturami VAT, które następnie posłużyły do wyłudzeń podatkowych.
41-letni Michał
Źródło: TVN24
Kolejny bohater reportażu „Superwizjera”. – Na Wybrzeżu odszukaliśmy 41-letniego Michała, byłego pracownika dużego, komercyjnego banku. On także na papierze był prezesem dwóch spółek paliwowych – mówi lektor, a kamera towarzyszy mężczyźnie, pokazując zbliżenia Michała, jak zamyślony spaceruje kładką przy stacji SKM Stocznia Gdańsk. – Osobą, która namówiła naszego bohatera do kupna spółki, był jego przełożony z banku, Michał Laszczyk – słyszymy w materiale. Mężczyzna przekonuje, że gdy zaproponowano mu zostanie fikcyjnym prezesem spółki, „nie miał żadnych podejrzeń, absolutnie nie”. Po chwili lektor z rozżaleniem w głosie mówi, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w pierwszej kolejności zatrzymała prezesów-słupów”.
– Była to mało merytoryczna wypowiedź pana premiera. Bagatelizował poważny problem, problem zorganizowanej przestępczości w zakresie podatków –...
zobacz więcej
TVN24: Zła prokuratura, biedni podejrzani
Materiał „Superwizjera” sugeruje, że prokuratorzy wzięli się za „płotki”, nie interesując się „grubymi rybami”. W sumie w postępowaniu Prokuratury Regionalnej w Poznaniu przeprowadzono czynności procesowe z udziałem kilkunastu prezesów spółek-krzaków, z czego TVN24 pokazuje tylko kilku. Jak wynika z akt śledztwa, prokuratorzy od początku byli w pełni świadomi podrzędnej roli bohaterów TVN w grupie przestępczej. Jednak to właśnie m. in. czynności wykonane z podejrzanymi pozwoliły na ustalenie osób odpowiedzialnych za faktyczną realizację przestępczego procederu.
Z faktu, że osoby te nie pełniły w grupie przestępczej kierowniczych ról, nie wynika jednak, że są to osoby niewinne, a tym bardziej pokrzywdzone, a tak zostali oni przedstawieni przez reporterów TVN24. W materiale pada nawet oskarżenie, że ostatecznym rezultatem śledztw jest „oskarżanie niewinnych osób”.
Oskarżony kłamie, TVN podaje dalej
W materiale „Superwizjera” dziennikarze bezrefleksyjnie powielają wypowiedzi podejrzanych, przedstawiając je jako stan faktyczny. Jeden z podejrzanych – Tomasz G. – stwierdził, że zarzucono mu popełnienie przestępstw w czasie, w którym odbywał karę pozbawienia wolności.
Przecież ja byłem na Montelupich [areszt śledczy w Krakowie] i jak do matki dzwoniłem, kurde, bo mieliśmy tygodniowo sześć minut telefon, to ja proszę panią kurde dzwonię do matki, a matka do mnie mówi, że ABW przyszło na przesłuchanie, że ja jestem jakimś prezesem, jakiś kurde potentat rafinerii jakiejś, kurde, paliwowej – mówi w reportażu były kryminalista Tomasz G., a jedyny komentarz to słyszalne na nagraniu przytakiwanie reporterki. Ta historia jednak jest nieprawdziwa. Choć podejrzany rzeczywiście odbywał karę więzienia, to w chwili popełnienia przestępstwa przebywał na wolności.
W toku śledztwa ustalono dane osoby kierującej grupą przestępczą. Dominikowi K. ogłoszono zarzuty. Ponadto wobec Dominika K. inne jednostki prokuratury prowadzą postępowania, w których dokonano zabezpieczeń na mieniu podejrzanego. Mężczyzna wypowiada się dla TVN24, mówiąc, że „ma zadrę bardzo poważną” i „chętnie oczerniłby prokuraturę”, ale nie chce mówić zbyt wiele, bo „już siedział półtora roku za darmo”.
źródło:
portal tvp.info
#tvn
#mafie
#vat
#pieniadze
#superwizjer