
Podpisanie przez prezydenta Josepha Bidena dekretu zapobiegającego dyskryminacji w miejscu pracy, ze względu na orientację seksualną lub tożsamość płciową, grozi naruszeniem praw osób, które uznają prawdę o odmienności seksualnej lub stoją na straży instytucji dozgonnego małżeństwa między jednym mężczyzną i jedną kobietą – stwierdzili biskupi USA. Prezydencki dekret nie uwzględnia przy tym specyfiki instytucji religijnych.
Prezydent elekt USA Joe Biden przedstawił nominację transpłciowej kobiety dr Rachel Levine na stanowisko asystenta sekretarza zdrowia. Jeśli tę...
zobacz więcej
W oświadczeniu przewodniczący kilku komisji amerykańskiego episkopatu, w tym kard. Timothy M. Dolan z Nowego Jorku, zaznaczyli, że każda osoba ma prawo do pracy zarobkowej, edukacji oraz podstawowych usług ludzkich i nie może być poddawana jakiekolwiek dyskryminacji. Jednakże, nie można ignorować integralności dwóch uzupełniających się płci, męskiej i żeńskiej stworzonych przez Boga, poprzez rozumowanie, które traktowałoby je jako pozbawione znaczenia.
W przekonaniu biskupów dekret prezydenta Bidena grozi naruszeniem praw osób, które uznają prawdę o odmienności seksualnej lub stoją na straży instytucji dozgonnego małżeństwa między jednym mężczyzną i jedną kobietą. Może się to przejawiać w nakazach, które np. ograniczają prawa sumienia w służbie zdrowia lub potrzebne i uświęcone tradycją przestrzenie i działania charakterystyczne dla danej płci. Ponadto prezydencki dekret nie uwzględnia specyfiki instytucji religijnych.
Biskupi wyrażają uznanie dla działań nowej administracji w sprawie imigracji i klimatu, jak również za działania wymierzone w rasizm. Jednak ich zdaniem „godnym ubolewania jest fakt, że cel równości rasowej jest częściowo łączony z narzucaniem nowych postaw i fałszywych teorii na temat ludzkiej seksualności, które mogą przynieść szkody społeczne” – czytamy w oświadczeniu katolickich biskupów USA.
Czytaj także: Niemiecki klub w tęczowych barwach w rocznicę wyzwolenia Auschwitz