
„Gdy Joe Biden obejmuje urząd prezydenta USA, najwięcej uwagi skupia się na tym, jak różnorodna będzie jego administracja – z historycznie największym udziałem kobiet i liczną reprezentacją niebiałej Ameryki. Jednak nie mniej znaczące pytanie to skąd biorą się ci ludzie i co ich przeszłość mówi o zamiarach Bidena?” – pisze w artykule „Wszyscy ludzie Zuckerberga. Oto jak Dolina Krzemowa instaluje się na Kapitolu” na portalu spidersweb.pl Jakub Dymek, publicysta i kulturoznawca. I podaje przykłady członków ekipy nowego prezydenta, którzy – jak przekonuje – „mają niebezpiecznie bliskie związki z Doliną Krzemową”.
Coraz większe kontrowersje wokół cenzury w mediach społecznościowych. Serwis Twitter, powołując się na wewnętrzny regulamin, usunął wpis jednego z...
zobacz więcej
Na wstępie swojego artykułu Dymek przypomniał, jak przed 60 laty, 17 stycznia 1961 r., kończący wówczas swoje urzędowanie prezydent Dwight Eisenhower przestrzegał przez zagrożeniem, jakie stwarza wpływ struktury, którą nazwał „kompleksem militarno-przemysłowym”.
Mimo swojej wojskowej przeszłości (był m.in. naczelnym wodzem wojsk USA w Europie w czasie drugiej wojny światowej), Eisenhower zwrócił uwagę narodu na ryzyko „skupienia władzy w rękach garstki korporacji i posłusznych im polityków”.
„Współczesny Eisenhower ostrzegałby przed tym samym zagrożeniem, ale ze strony innej branży. Przed kompleksem »algorytmiczno-krzemowym« albo »społeczno-inżynieryjnym«. Przed nadmiernym wpływem na rzeczywistość cyfrowych gigantów, miliarderów zameldowanych gdzieś w Cupertino i Palo Alto oraz tłumów ich lobbystów na hojnych kontraktach w Waszyngtonie. Mamy zresztą czasy innej zimnej wojny, tym razem cyfrowej. Z innym czerwonym przeciwnikiem ze wschodu – tym razem nie Moskwą, a Pekinem. Dziś więc, chcąc patrzeć władzy na ręce, należy śledzić, kto i jakie ma relacje z Doliną Krzemową” – przekonuje publicysta.
Dymek zwraca uwagę, że już w czasie kampanii „New York Times” ostrzegał, że Joe Biden wprawdzie głośno krytykował „Big Tech, sztorcował Facebooka i mówił, że koncerny internetowe powinny utracić specjalne przywileje. Ale jego sztab – kontynuuje autor – po kryjomu otwierał szeroko drzwi dla ludzi pracujących dla cyfrowych gigantów, którzy zgłaszali się do pracy przy kampanii lub w grupach doradzających Bidenowi. To zaś wywołało obawy krytyków branży cyfrowej, przestrzegających przed próbą przeciągnięcia administracji nowego prezydenta na stronę Doliny Krzemowej”.
Na fasadzie budynku Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego w Poznaniu pojawiła się ekspozycja poświęcona prezydentowi-elektowi USA Joe...
zobacz więcej
Kolejną osobą wymienioną przez publicystę jest nowy sekretarz stanu (odpowiednik szefa MSZ) Antony Blinken, współpracownik Bidena od dwudziestu lat, a jednocześnie współzałożyciel firmy doradczej WestExec, dla której także zresztą pracowała Haines.
„Firma ta – która wzięła swoją nazwę od jednego z korytarzy prowadzących do prezydenckich gabinetów w Waszyngtonie – była tak pełna urzędników i polityków, że niektórzy nazywali ją »rządem Bidena w blokach startowych«. WestExec nie ujawnia, jakich konkretnie miało klientów z branży technologicznej i na ile opiewały kontrakty. Ale wiadomo, że wśród firm, dla jakich świadczył usługi WestExec, był Facebook. Sprawa byłaby może mniej kontrowersyjna, gdyby firma konsultingowa sama nie budowała swojej marki na bliskości z polityką i skojarzeniami z (dosłownie!) dostępem do korytarzy władzy. Teraz, gdy WestExec rzeczywiście służy za ławkę rezerwowych dla administracji w Waszyngtonie, pytania o to, dla kogo i za ile pracowali dzisiejsi urzędnicy, stają się bardzo uzasadnione” – wskazuje Jakub Dymek.
Poważne wątpliwości, jego zdaniem, budzi również osoba szefa wydziału antymonopolowego w Departamencie Sprawiedliwości. Miałaby nim zostać Renata Hesse, prawniczka, „która w przeszłości występowała w imieniu m.in Google i doradzała Amazonowi”. Tymczasem, jak czytamy w artykule, „w tej kadencji ekipa Bidena odziedziczy kilka istotnych postępowań, m.in przeciwko Google i innym wielkim firmom z Doliny Krzemowej, którymi zajmować się będzie zarówno Departament Sprawiedliwości, jak i FCC, czyli Federalna Komisja Łączności”.