
Ach, ci wiecznie zadający niewygodne pytania dziennikarze. Nie dają żyć politykowi. A najgorsze, jak trafi się nadmiernie drążący temat prowadzący z teoretycznie bliskiej ideologicznie stacji. Prawdziwy cios w plecy. Z tego typu problemami musiał się w ostatnim tygodniu zmierzyć Rafał Trzaskowski, który w Radio TOK FM, należącym przecież do mentorów prezydenta Warszawy z Agory i „Polityki”, nadział się na trudne pytania Karoliny Lewickiej. Publicystka próbowała dowiedzieć się, co z szumnie zapowiadanym nowym ruchem Rafała Trzaskowskiego, w skład którego miał wchodzić związek zawodowy „Nowa Solidarność”. Okazało się, co jest tajemnicą poliszynela, że pracowitość nie jest najlepszą cechą włodarza stolicy.
Trzeba przyznać, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski jest konsekwentny w swoich kłamstwach ws. ulicy Lecha Kaczyńskiego; w mojej ocenie za jego...
zobacz więcej
– Tak sobie patrzę na wielki sukces, który pan odniósł w zeszłym roku i był to jeden z nielicznych sukcesów, które zanotowała na przestrzeni pięciu lat opozycja. To mogła być doskonała trampolina do budowania kapitału politycznego i społecznego i ja jako obserwator i analityk polskiej polityki uważam że to zostało koncertowo zmarnowane – usłyszał w zaprzyjaźnionym radiu wyraźnie zaskoczony polityk PO.
Prezydent Warszawy próbował się tłumaczyć mówiąc, „nie zapowiadał ani nowej partii, ani fajerwerków, tylko ciężką pracę, która przygotuje nas do wyborów.”
Gdyby to zależało od prawdomówności Rafała Trzaskowskiego, to jestem głębokim sceptykiem, że ulica Lecha Kaczyńskiego będzie za kadencji prezydenta...
zobacz więcej
Po pierwsze wszelkie parapartyjne ruchy społeczne mają sens wtedy, gdy rzeczywiście są w miarę oddolne, a na ich czele staje frontman będący polityczną nowalijką. Tu przykładem jest Ruch Kukiz'15 czy teraz Polska 2050 Szymona Hołowni. Oczywiście tego typu organizacje zawsze będą przyciągać starych politycznych wyjadaczy, ale nie mogą oni stanowić przewagi.
Nowe formacje mogą również powstawać w wyniku odrzucenia i silnej krytyki dotychczas istniejących partii – tu przykładem może być powstanie przed 20 laty Platformy Obywatelskiej. Dzisiaj mało kto pamięta, że PO zrodziła się w wyniku puczu części działaczy Unii Wolności, którzy byli niezadowoleni z przegranej Donalda Tuska z Bronisławem Geremkiem w walce o liderowanie Unią.
Co ciekawe nowa partia „trzech tenorów” na początku również usiłowała udawać, że nie jest standardową partią polityczną a „platformą”, właśnie czymś w rodzaju ruchu, również słowo „obywatelska” w nazwie miało rodzić skojarzenie z oddolnymi działaniami społecznymi.
A jak proces narodzin wyglądał w przypadku ruchu Trzaskowskiego? Groteskowo. Lider – partyjny, towarzystwo anty-PiS-owskich samorządowców – politycznie jednoznaczne. Cojones, do rzucenia rękawicy PO, tak jak zrobił 20 lat wstecz Tusk z Unią Wolności, też nie ma.
W trakcie przemówienia w Gdyni, gdy Trzaskowski informował o nowym ruchu, z jednej strony obiecywał działania pozapartyjne, a z drugiej sugerował zapisywanie się do partii politycznych i fraternizował się z mało popularnym szefem PO Borysem Budką. Wszystko odbywało się tuż po kampanii wyborczej i widać było, że chodzi o jakąkolwiek próbę skanalizowania dużego poparcia społecznego. Wyszło pomieszanie z poplątaniem, a teraz na dodatek próbują z tej czczej gadaniny rozliczać.
Czytaj także: Trzaskowski tłumaczy się po krytyce Schetyny. „W PO trwa wojna o dowodzenie” [WIDEO]
Szef radnych KO w Warszawie stwierdził, że póki rządzi PiS, w stolicy ulicy Lecha Kaczyńskiego nie będzie. – Rafał Trzaskowski i PO bardzo chcą się...
zobacz więcej