Przez trzy miesiące, niezauważony przez służby bezpieczeństwa i ochronę, mieszkał w zabezpieczonej strefie międzynarodowego lotniska w Chicago. 36-letni Aditya Singh – bo o nim mowa – został aresztowany w sobotę. Jak twierdzi prokuratura, „bał się wrócić do domu z powodu epidemii koronawirusa”.
Mandatem w wysokości 500 zł i utratą zagranicznych wakacji zakończył się „żart” 40-letniego turysty, który podczas odprawy na lotnisku w...
zobacz więcej
Sprawę opisuje BBC i podaje, że 36-letni zatrzymany mężczyzna wpadł, gdy personel linii lotniczych poprosił go o okazanie dokumentu tożsamości. Wtedy Aditya Singh wskazał na odznakę. Manewr się jednak nie powiódł – należała ona do jednego z pracowników portu, który zgłosił jej zaginięcie w październiku tamtego roku.
Lokator na gapę
To wówczas: 19 października 2020 roku – jak wynika z ustaleń śledczych – mężczyzna przyleciał do
Chicago z Los Angeles, gdzie mieszka na przedmieściach.
W rozmowie z „Chcago Tribune” zastępca prokuratora stanowego Kathleen Hagerty poinformowała, że pasażer „bał się wrócić do domu
z powodu koronawirusa”.
Od tamtej pory zamieszkał w zabezpieczonej części lotniska – za linią bramek bezpieczeństwa, gdzie wstęp mają jedynie pasażerowie posiadający ważny bilet.
Utrzymywał się z datków od podróżnych.
Mężczyzna nie ma kryminalnej przyszłości i dotąd nie jest jasne, dlaczego przyleciał do Chicago
Został oskarżony o wkroczenie na zastrzeżony obszar lotniska. Sąd orzekł tysiąc dolarów kaucji.
Kot globtroter w kontenerze z cukierkami
źródło:
bbc.com
#lotnisko
#chocago
#usa
#prokuratura
#zarzuty
#aditya singh
#koronawirus
#covid-19