
W swojej książce „Obiecaj mi. Nadzieja na progu otchłani” Joe Biden zarzuca dyrekcji muzeum KL Dachau fałszowanie historii. Jak czytamy w najnowszym wydaniu tygodnika „Der Spiegel”, polityk odwiedził były niemiecki obóz koncentracyjny w 2015 r., by pokazać swojej 15-letniej wnuczce Finnegan „do czego ludzie są zdolni” . Szefowa miejsca pamięci jest zdziwiona zarzutem Bidena.
Miejsce pamięci obozu koncentracyjnego Buchenwald musi wzmocnić ochronę. Tam, gdzie w latach 1937-1945 ponad 56 tys. ludzi straciło życie z rąk...
zobacz więcej
Podczas zwiedzania miejsca pamięci ówczesnemu wiceprezydentowi USA towarzyszyli były więzień obozu KL Dachau Max Mannheimer i szefowa muzeum Gabriele Hammermann. W swojej książce Biden twierdzi, że miejsce pamięci zostało „przekształcone”, aby złagodzić jego przygnębiający wpływ na zwiedzających. Polityk przekonuje, że ma skalę porównawczą, ponieważ w przeszłości bywał w miejscu pamięci wielokrotnie ze swoimi dziećmi.
Biden podkreśla, że podczas wcześniejszych wizyt widział m.in. nazwiska więźniów wyryte na stelażach łóżek. Tymczasem w 2015 r. łóżka były „czyste”, a drewniane elementy „świeżo lakierowane”. Jak ocenia, przygnębiające i okrutne detale zostały złagodzone z upływem czasu. W swojej książce skrytykował także podejście niemieckich ekspertów do komory gazowej w KL Dachau. Twierdzi, że we wcześniejszym opisie była mowa o tym, że więźniom idącym na śmierć wmawiano, iż idą do kąpieli. Teraz jest natomiast mowa o tym, że do gazowania więźniów doszło „tylko kilka razy" lub że w ogóle nie miało to miejsca.