
Trzy toczące się w Niemczech postępowania karne wobec żyjących jeszcze osób, którym zarzuca się pomocnictwo w niemieckiej zagładzie Żydów, utknęły praktycznie w martwym punkcie, a skarżący się na to poszkodowani i ich adwokaci podejrzewają, że chodzi tu o grę na czas – pisze niemiecki dziennik „Die Welt”.
W warszawskim sądzie ma się odbyć we wtorek ostatnia rozprawa w procesie przeciwko socjolog prof. Barbarze Engelking i historykowi prof. Janowi...
zobacz więcej
Gazeta opisuje szczegółowo przypadek 96-letniej Irmgard Furchner, która od czerwca 1943 roku do kwietnia 1945 roku jeszcze pod swym panieńskim nazwiskiem Dirksen pracowała jako sekretarka komendanta niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof Hoppego. Po 1949 roku wyszła za mąż za poznanego w tym obozie SS-mana Furchnera.
Jutro odbędzie się rozprawa apelacyjna w sprawie kapitana Zbigniewa Radłowskiego oraz Światowego Związku Żołnierzy AK przeciwko telewizji...
zobacz więcej
Od czterech lat prokuratura w Itzehoe w Szlezwiku-Holsztynie stara się – jak dotąd bezowocnie – o ustalenie, czy Furchner można oskarżyć o morderstwo, gdyż inne ewentualne zarzuty wobec niej uległy przedawnieniu. By przyspieszyć sprawę, Thomas wystąpił ze skargą na przeciąganie postępowania, ale według pytanego o to przez „Die Welt” rzecznika prokuratury, „ze skargi tej nie wynikają żadne służbowe zalecenia, skarga nie miała żadnego wpływu na bieg sprawy”.
Nie przyniosło też dotąd żadnych konkretnych rezultatów wszczęte pod koniec 2014 roku dochodzenie przeciwko 98-letniej obecnie byłej obozowej nadzorczyni Hilde Michnia, której zarzuca się zabijanie uczestników więźniarskiego „pochodu śmierci” z Gross Rosen do Bergen-Belsen. W 2015 w rozmowie z „Die Welt” Michnia potwierdziła, że eskortowała ten pochód.
Przeczytaj także: Historia jak z filmu. Uciekli z Auschwitz przebrani za esesmanów
Jednak w 2016 roku prokuratura w Hamburgu umorzyła swe postępowanie argumentując, że nie stwierdziła faktycznych znamion popełnienia przez podejrzaną zarzucanego jej przestępstwa. Z inicjatywy hamburskiej prokuratury generalnej śledztwo w 2017 roku wznowiono, ale umorzono je ponownie w połowie 2019 roku z powodu braku dostatecznych dowodów na to, że na eskortowanym przez Michnię odcinku „marszu śmierci” faktycznie strzelano do więźniów. Rozpatrywanie skargi na drugie umorzenie jest w toku.