
Niecałe 31 lat od rozwiązania Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, w środowiskach lewicowo-liberalnych, niestety także i w Polsce, daje się zauważyć niepokojącą tęsknotę za utworzeniem czegoś w rodzaju globalnej sieci cenzury ograniczającej wolność słowa.
Gdy przy skocznych dźwiękach Sylwestra Marzeń witaliśmy nowy rok, mało kto spodziewał się, że zamiast wejść w rok 2021, wejdziemy w 1984. Okazało...
zobacz więcej
„Faktycznie koniec prezydentury @real Donald Trump , zablokowali mu prywatnego Twittera. Kurczę, że też Jarosławowi nie ma czego zablokować. (...)” – napisał w sobotę na Twitterze Tomasz Trela, działacz Sojuszu Lewicy Demokratycznej i obecnie poseł klubu Lewicy. Krótko po nim poseł Koalicji Obywatelskiej poseł Sławomir Nitras podzielił się podobnymi przemyśleniami, pisząc: „Historia konta Trumpa pokazuje jak nędzny będzie w przyszłości los takich kont jak @Tvp_info, @KurskiPl, @OlechowskiJarek”.
Teoretycznie można by spuścić kurtynę milczenia nad ich słowami, uznając je za nieprzemyślane deklaracje posłów znanych z niekiedy kuriozalnych wypowiedzi, gdyby nie kilka faktów. Po pierwsze – jak się szybko okazało, zyskały rezonans w twardym elektoracie tych partii, po drugie – mieliśmy już w Polsce do czynienia z próbami cenzury (nie tylko w mediach społecznościowych) osób, których wypowiedzi były niezgodne z coraz bardziej dominującą lewicową poprawnością polityczną.
Próbami na razie nieśmiałymi, jednak wydarzenia, jakie w ostatnich tygodniach i dniach miały miejsce w amerykańskich mediach tradycyjnych i globalnych sieciach społecznościowych, stanowić mogą wyraźny sygnał ostrzegawczy, iż działania zmierzające do budowy Nowego Świata lewicowych antywartości wspomaganych globalną siecią neocenzury będą się nasilać.
W poprzednim felietonie pisałem o nadziei pojawiającej się przed mniejszymi ośrodkami miejskimi, które wraz z pandemią koronawirusa i rozwojem...
zobacz więcej
Wszystkie te społecznościówki to prywatne korporacje kierujące się wewnętrznymi regulaminami, jednak usunięcie konta i odebranie możliwości głosu w mediach społecznościowych tak wpływowej osobie jak prezydent USA może budzić spore zaniepokojenie, szczególnie w sytuacji, gdy to właśnie platformy społecznościowe w coraz większym stopniu próbują zastępować media tradycyjne, a przy okazji i wymiar sprawiedliwości, uznając, jakie treści są prawdziwe, a jakie nie i które z nich powinny trafiać do opinii publicznej.
„Wszystko dzieje się w głowie. A co dzieje się w głowach wszystkich, dzieje się naprawdę” - pisał George Orwell w swoim wizjonerskim „Roku 1984”.
I wiele wskazuje, że gra toczy się o nie tyle o dostęp do społecznościówek kontrowersyjnego, odchodzącego w kiepskim stylu amerykańskiego prezydenta, a o znacznie większą stawkę – o wpływ na umysły i serca użytkowników sieci społecznościowych i odbiorców mediów tradycyjnych, a jednym z jej elementów jest ograniczenie zasięgu informacji i komentarzy niezgodnych z lewicowymi czy liberalnymi przekonaniami. Skąd takie twierdzenie?
Otóż niemal równocześnie z blokadą kont Trumpa i części jego zwolenników technologiczny gigant Google zawiesił w swoim sklepie dostęp do aplikacji Parler – coraz bardziej popularnej nie tylko wśród amerykańskich konserwatystów niezależnej „sieciówki”, uzależniając przywrócenie dostępu od wprowadzenia „ostrej moderacji” zamieszczanych tam treści. Do tej pory złotą zasadą Parlera był brak jakiejkolwiek cenzury treści z przyczyn politycznych. W ślad za firmą Google poszedł też koncern Apple, zapowiadając usunięcie Parlera, jeśli jego władze nie przedstawią programu „zaostrzenia moderacji”.
Dla wielu COVID-19 się nie kończy. Mijają tygodnie i miesiące, wirusa już dawno nie ma w ich organizmie, a czują się tak, jakby go mieli. Są...
zobacz więcej
Z kolei amerykański dziennikarz Tucker Carloson z amerykańskiej, konserwatywnej telewizji FOX News poinformował w piątek wieczorem, że stacja CNN usiłuje doprowadzić do usunięcia jego stacji z anteny ; według dziennikarza przedstawiciele CNN mieli skontaktować się w tej sprawie z operatorami sześciu wiodących „kablówek”. Teoria spiskowa? Niekoniecznie.
Wcześniej dziennikarze CNN przypuścili bezpardonowy atak na konserwatywną stację telewizyjną – jak pisze „Mail Online” – nazywając ją „nieodpowiedzialną i niebezpieczną”.
Amerykański pisarz i historyk Robert Satloff od lat zabiega, aby Khaled Abdul-Wahab – właściciel ziemski, który podczas wojny udzielił schronienia...
zobacz więcej
Rzeczywiście, w przerwanym wystąpieniu Trump ogłaszał swoje zwycięstwo i mówił o domniemanych nieprawidłowościach wyborczych, które dotąd nie znalazły swojego potwierdzenia w faktach. Pojawia się natomiast pytanie podnoszone również przez część środowiska dziennikarskiego – czy rolą mediów informacyjnych powinno być ograniczanie i cenzurowanie wypowiedzi osób publicznych, czy może raczej – w kolejnych materiałach – publicystyczne zweryfikowanie ich, poddanie ocenie i dopiero wtedy zderzenie ich z faktami i ewentualne zdementowanie. W burzliwej dyskusji, która wówczas przetoczyła się w mediach społecznościowych, pojawił się zarzut – pochwała cenzury.
Tymczasem z podobnymi próbami cenzury, zarówno w mediach, jak i mediach społecznościowych, mieliśmy do czynienia już wcześniej. Przypomnieć wystarczy, że już w roku 2016 administracja Facebooka niespodziewanie zablokowała wiele z funkcjonujących na tej platformie profili polskich organizacji i polityków konserwatywnych, zwłaszcza związanych ze środowiskami narodowymi. Pikanterii sprawie dodał fakt, że osobą odpowiedzialną za zarządzanie Facebookiem w Europie Wschodniej była wówczas Sylwia de Weydenthal, aktywnie wspierająca działania bliskiego lewicowo-liberalnej opozycji Komitetu Obrony Demokracji. W tej sprawie interweniowała wówczas ówczesna minister cyfryzacji Anna Streżyńska. Interwencja pomogła tak naprawdę tylko na chwilę. W 2019 roku portal Marka Zuckerberga kolejny raz, czasowo, zablokował kilkanaście profili środowisk prawicowych, m.in. „Nie chcemy powrotu Tuska do Polski” czy „AntyTusk”.
Swoistą wisienką na torcie sieciowej cenzury było usunięcie w listopadzie ubiegłego roku przez Facebook konta jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich polityków, znanego z kontrowersyjnych poglądów jednego z liderów Konfederacji – Janusza Korwin-Mikkego . W momencie skasowania konta JKM miał ponad 700 tys. obserwujących.
Wszystko, co już wydarzyło się wokół amerykańskich wyborów prezydenckich, a zapewne i to, co jeszcze się wydarzy, jest nieprzewidywalne jak cały...
zobacz więcej
„500 Plus tylko dla tych, co zaszczepią się na COVID-19. Nie skorzystasz? Zapłacisz wyższe podatki” – grzmi w tytule autorka tekstu, który przed...
zobacz więcej
Z kolei w listopadzie ubiegłego roku Google zablokował youtubowy kanał znanego chrześcijańskiego portalu LifeSiteNews, uniemożliwiając mu przez kilka tygodni zamieszczanie kolejnych nagrań. Pretekstem był zamieszczony przez chrześcijański portal film dla dzieci, dotyczący katolickich tradycji bożonarodzeniowych.
To jednak nie ostatni przypadek próby cenzurowania chrześcijańskich treści przez wiodące sieci społecznościowe. W grudniu ubiegłego roku portal Facebook oraz serwis Instagram zablokowały czasowo profil katolickiej fundacji „SMS z nieba”. Wiele wskazuje na to, że powodem była rozpoczęta przez fundację akcja na rzecz ochrony życia dzieci poczętych i jej krytyczne stanowisko na temat proaborcyjnych protestów w Polsce.
Po publikacjach mediów na temat celebrytów i ludzi z TVN, którzy, kosztem medyków zaszczepili się przeciw COVID-19, sprawę zaczęło wyjaśniać...
zobacz więcej
Cenzorska pałka często uderza jednak i w tych, których trudno łączyć ze środowiskami konserwatywnej, radykalnej prawicy. W 2017 roku dziennikarz lewicowego radia TOK FM Jacek Żakowski domagał się – na szczęście bezskutecznie – by z pracy w tej rozgłośni zrezygnował publicysta Jan Wróbel. Żakowskiemu nie podobało się to, że Wróbel na antenie radia mocno krytycznie ocenił antykatolicki spektakl „Klątwa” .
To, co nie udało się środowiskom lewicowym w 2017 r., udało się trzy lata później. Z pracy w nowo utworzonym Radiu Nowy Świat, założonym przez byłych dziennikarzy „Trójki”, musiał zrezygnować jego redaktor naczelny Piotr Jedliński, po tym jak wyłamał się z zasad „poprawności politycznej” i lewicowego bojówkarza Michała S. ps „Margot”, określającego się jako kobieta, nazwał zgodnie z prawdą – mężczyzną. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że radio Nowy Świat zostało założone przez byłych dziennikarzy „Trójki”, którzy odeszli z niej w proteście przeciw ocenzurowaniu „Listy przebojów”. O ile jednak cenzura w „Trójce” wywołała powszechne oburzenie, również w środowiskach prawicowych, co doprowadziło do zmiany kierownictwa stacji, o tyle wymuszona rezygnacja szefa Radia Nowy Świat w środowiskach radykalnej lewicy została przyjęta z akceptacją.
102 lata temu w Poznaniu wybuchło Powstanie Wielkopolskie, a męstwo powstańców w szeregu krwawych bitew doprowadziło do polskiego zwycięstwa...
zobacz więcej
Niezadowolenie sympatyków lewicy z faktu, że w audycji redaktor Dominiki Wielowieyskiej na antenie lewicowego radia TOK FM pluralistycznie znalazło się miejsce i dla prawicowych poglądów, publicystów płci męskiej krytycznie oceniających feministyczne protesty proaborcyjne, zmusiło kierownictwo stacji do opublikowania przeprosin za rzekomo niewłaściwy dobór gości.
Już po wydarzeniach w Stanach Zjednoczonych ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher (złożyła rezygnację z dniem 20 stycznia) przypomniała słowa senatora Johna McCaina: „Potrzebujemy wolnych mediów, to kluczowe. Jeśli chcemy zachować demokrację w takim wymiarze w jakim ją znamy, konieczne są wolne i różnorodne media”.
Wiele jednak wskazuje, że z zachowaniem wolności i różnorodności mediów przy politycznym zaangażowaniu wielkich medialnych korporacji i właścicieli sieci społecznościowych może być coraz trudniej bez wprowadzenia na gruncie poszczególnych krajów przepisów uniemożliwiających blokowanie treści bez stosownych orzeczeń sądu.
Wojciech Wybranowski